syjskiego, sądzonoby i słusznie, źe utracił rozum: a jednak byłoby toż samo, co kościół powszechny bez naczelnika.
Byłoby zbyteczną rzeczą mówić o arystokracyi, bo gdy nie było nigdy w kościele ciała, dążącego do kierowania nim pod ja-kimbądź kształtem, czy to wybieralnym, czy dziedzicznym, wypływa samo z siebie, źe rząd jego jest koniecznie monarchicznym, a każda inna forma zupełnie zeń wykluczona.
Przyjąwszy raz formę monarchiczna, obaczymy, źe nieomylność jest więcej aniżeli koniecznym wypływem najwyższej władzy, a raczej, że obydwa te wyrazy, jedne i leź same rzecz oznaczają. Ale pomimo lej oczywislćj tożsamości, nigdy niecliciano widzieć, źe w tejprawdzie właśnie całespoczywa zagadnienie: agdy ta prawda znowu opiera się na samćj naturze rzeczy, przeto niema potrzeby szukać dla niej podstawy w teologii: i tym sposobem mówiąc o jedności jako koniecznćj, błąd acz możliwy, nie mógłby być przypisywany Papieżowi, równie, jak nie można go zarzucić doczesnym władzcom, którzy nigdy nie rościli sobie prawa do nieomylności. I w rzeczy samej, jesllo zupełnie jedno nawet w życiu prak-tycznćm: nie ulegać błędom, albo nie módz być o nie obwinionym. Tak też zgodziwszy się nawet na to, źe żadna Boska obietnica Papieżowi uczynioną nie była, on sam z siebie byłby przecież nieomylnym, a przynajmniej mianym za takiego, jako ostateczny trybunał. Bo każdy sąd od którego nie można się odwołać, jest i powinien być uważanym za sprawiedliwy, pod jakąkolwiek formą rządu on istnieje. Każdy prawdziwy człowiek stanu zrozumie mnie dokładnie, gdy powiem, źe nie chodzi jedynie o to czy Papież jest, ale czy powinien być nieomylnym?
Ktoby rościł sobie prawo powiedzieć Papieżowi, źe się o-mylif, miałby tem samćm prawo odmówić mu posłuszeństwa, co obalałoby supremacyą (zwierzchnictwa), a wTiec i nieomylność, a to pojęcie zasadnicze jest tak oczywiste, że jeden z najuczeńszych protestanckich pisarzy naszego wieku 1) napisał rozprawę, dowodząc, że odwołanie się od Papieża do przyszłego soboru niwreczy jedność widomą. Kie prawdziwszego: bo od rządu istniejącego normalnie i nieodzownego, nie można bez stargania ogniw źywotnych, odwoływać się do chwilowćj władzy.
Postawmy tutaj z jednej strony Mosheima dowodzącego nie-pokonanemi pewnikami, że odwołanie się do przyszłego Soboru niweczy jedność w7idomą kościoła, to jest najprzód katolicyzm, i , następnie całe chrześciaństwo: a z drugiej strony Fleurego, który wyliczając swobody swojego (gallikańskiego) kościoła, mówi: Wie-
Laur. Mosheimii dissert. de appel. ad Concil. univ. Ecclesiae uniłatem
spectabilem tollentibus. (W dziele Dra Marchetti Tom II str. 208).