252 PLATON.
mistrza swego ukazać w pewnych sytuacyach, malujących jego osobistość milą a potężną, n. p, w walce z Sofistami, przy biesiedzie, w więzieniu i t. d. nie ulega wątpliwości, ale ztąd bardzo daleko do ogólnego zamiaru, żeby w szeregu pism, artystycznie między sobą powiązanych, uwydatnił się cały żywot jego i rozwój umysłowy. Zapewne mógł to Platon zrobić, ale nie mamy dowodów, że zrobił. Nie doszła nas o tern żadna tradycya, a same dialogi raczćj świadczą przeciwnie, bo ani wiek Sokratesa nie jest należycie oznaczony ani treść ich lub forma nie różnią się tak dalece, żeby bez wielkiój samowoli dały się rozdzielić pomiędzy różne epoki życia tego, który w nich główną gra rolę. Sokrates w Gorgiaszu nie różni się wiekiem od tego, który rozprawia w Fedrusie lub Eutyfronie, choć trzy te utwory wedle Munka należałyby do trzech różnych epok. Któż nam powie, jak starym jest Sokrates w Kra-tylu lub Krycyaszu ? Zapewne wedle fikcyi Platona ma on być młodzieniaszkiem w Parmenidesie a starcem w Fedonie, ale dojrzałość jego sądu, świeżość poglądów, zasób życia są w obu razach takie same; ani tam nie okazuje się zbyt młodym w dyspucie, ani tutaj zbyt starym; nie może zatem być mowy o jakimś rozwoju jego wewnętrznym; wolno co najwięcej twierdzić, że rozprawia czasem o wyższych, czasem o niższych problemach; czasem więcej mitami posługuje się a czasem znowu lubuje się w suchej, nużącej dialektyce wedle potrzeb przedmiotu lub ludzi, z którymi się spotyka. Ale w gruncie zawsze to ten sam 6o-letni mężczyzna, pełen życia i wesołych konceptów, którego Platon znał i kochał w młodości i który w ciągu ośmiu lat wspólnego pożycia prawdopodobnie więcej sie nie zmienił. Cóż dziwnego, że Platon, mający rysy ukochane w żywćj i wdzięcznej i czułój pamięci, ciągle malował je na nowo. Prawda, że czasem nadawał im wyraz wesoły, czasem poważny lub ironiczny, zakłopotany lub figlarny, ale typ pozostał ten sam, jest to zawsze ów dobrze nam znany, krzepki, już niemłody, pogodny, rozumny człowiek, z twarzą brzydką a złotem sercem, z ciałem Sylena a duszą filozofa.
Gdybym po teoryach wyłożonych chciał jeszcze zabawić się dłużej przy drugorzędnych, jakich się tyle zjawiło w ostatnich dwudziestu latach *), zaszłaby obawa sprawiedliwa, że nie dojdziemy
Ó Schone i Wniss? (zob Zeller II. 1. p 505 sq.) uważają dialogi bezpośrednie czyli dramatyczne za dawniejsze, pośrednie zaś czyli opowiadane za późniejsze,