408 UCZNIOWIE SOKRATESA.
po świecie, zarozumiałych, kłótliwych, pod surowym pozorem kryjących brzydką zgniliznę. Oczywiście Antystenes był lepszym od nich, bo też społeczeństwo, w którym żył, było zdrowszem, ale że mogło wydać taką karykaturę cnoty sokratesowćj, dowodzi, że już zaczęło chorować, a dni Perykiesa minęły niepowrotnie. Zdawałoby się niepodobieństwem, że przy takim sposobie życia mógł znalesć uczniów. A jednak garnęli się do niego, taka była potęga jego słowa i charakteru. Ale będąc usposobienia zgryźliwego, przerzedzał niemiłosiernie ich szeregi. Żądał od nich życia twardego i praktyki cnót wszelkich Powtarzał, że cnota jest przedewszyst-kiem czynem i nie potrzebuje ani pięknych słów, ani długich, sztucznych teoryj. To też, aby skutecznie wkładać uczniów do życia cnotliwego, źle ich karmił i licho przyodziewał, a gdy nie robili postępów szybkich, kijem okładał i precz odpędzał. Atoli jeden, choć kilka razy obity i odganiany, cierpliwością rozbroił mistrza i został najlepszym jego naśladowcą.
Był nim Diogenes1) ze Synopy, syn bogatego bankiera, który razem z ojcem za fałszerstwo pieniędzy z ojczyzny uszedłszy, przywędrował do Aten. Rozmowa z Antystenesem zrobiła na nim takie wrażenie, że postanowił z gruntu odmienić życie lekkomyślne a dawnićj żądzą trawiony bogactw, odtąd miał je w pogardzie najgłębszej. Przyjęty do szkoły Antystenesa, błogosławił Opatrzność, że tak dziwnemi drogami zawiodła go do studyum filozofii i takiemu powierzyła mistrzowi Czcił go jako wybawcę swego od niewoli dóbr doczesnych i od życia światowego. Ubierał się jak on w gruby płaszcz i torbę żebraczą, ale w tern przesadzał, że nawet nie chciał mieć własnego dachu. Najczęścićj sypiał w jednym z licznych portyków ateńskich, lub gdy było zimno, w słynnćj beczce glinianćj, którą ustawił w pobliżu świątyni Metro on. lam naokoło niego zbierali się słuchacze, a on chętnie cały dzień rozprawiał z wielką otwartością o wszystkiem, nawet o rzeczach, o których zwykle się nie mówi. Jednakże mało kto długo z nim wytrzymał, zwłaszcza z młodzieży bogatszćj, bo brak potrzeb posuwał do granic ostatecznych, a nie był wyrozumiałym, jak Sokrates, lecz sarka-
J) Zob. Gottling, Diogenes der Kyniker oder die Philos. des griech. Proleta-riats. {Gesarn. Abhcindl. Tom I. str. 251 i nast.) Muli ach, Fragrn. Philos. Graec. Vol. II. p. 295—330. Obszerna biografia u Diog. Laert. VI. 2. §. 20—81.