97
»
Zawsze w czarnćm widywałam ją ubraniu. Nie wiem, czy tc wdowie wybierała koJory dia uczczenia pamięci Byrona, którego imię zawsze na ustach miała, czyli dla podniesienia swój alaba-1 strowćj białości. »
Lubo Wenecyanka, pani Guiccidi miała włosy dość jasne, a płeć zupełnie angielską, rysy klassyezne, spadek szyi i ramion prześliczny; i póki siedziała, zdawało się iz ram jej tylko braknie. Lecz gdy się podniosła, brak wzrostu niemile raził obok popiersia dla wzuiosłój ukształconego postaci, i mogło się zdawać, że się podłoga o stopę pod nią raptown.e zapadła.
Byron w Pizie wieczory przepędzał u niej; wróciwszy, resztę nocy na pisaniu trawił. Wstawał późno, nigdzie nie bywał, i nie przyjmował jak kilku przyjaciół i domowników, którzy na śniadanie i obiad się gromadzili.
Na śniadanie wypijał filiżankę zielonej herbaty bez cukru ani mleka, i żółtko surowego jaja. Między śniadaniem a późnym angielskim obiadem wyjeżdżał ze swćm gronem konno za miasto, gdzie zwykle do celu lub do wyrzuconej w powietrze monety wszyscy strzelali. Pani Guiccioli w pujeździe im towarzyszyła.
21 marca 1822 r., powolnym krokiem wracali do domu, całą zajmując gościńca szerokość, gdy sierżant, nazwdskiom Masi, spiesząc do miasta, a nie mogąc otrzymać, by mn ustąpiono z drogi, wyprzedza jeźdźców jednego z nich potrąca. Nieszczęście chciało żeby właśnie samego dotknął lorda. Natychmiast strzelec, jego dogania sierżanta,i dwa razy silniej go trąca; lecz gdy ten nic daje na to baczenia, widzi się w oka mgnieniu całym otoczony orszakiem, który mu podaje imię Byrona i wzajem o jego się dopomina. Sierżant na tych arystokratycznych nic poznaje się tormach; biletów wizytowych wżyciu nie miał i nie widział, odpowiada grubijaństwem, za co pejczem po czole dostaje. Wówczas do reszty straciwszy wszelką nad sobą władzę, Masi dobywa pałasza i na wszystkie wywija nim strony. Robi się hałas, zgiełk, wrzawa; pani Gatccioli mdleje.—Lord wróciwszy do domu, każe protokół spisać i skargę zanosi. Lecz następnego ranka jeden z ludzi jego postrzegłszy mimo bramy idącego winowajcę, prędszą chce mu sprawiedliwość wymierzyć, i włoskim zwyczajem, sztylet w boku jego topi.
Alpy. Tom I. 13