97
gdzieśmy wieczerzę jedli, na niego skrycie spoglądałaś, jak następnego ranka wyszedłszy z katedry stanęłaś za nim i przypatrywałaś się rysunkowi jego.”
I tu jakiś zazdrosny uśmiech przebiegł po jćj ustach, jakby w tern skrytem spoglądaniu, o którćm mówiła, o coś więcćj niż
0 prostą posądziła mię ciekawość; a ja w tćjże chwili domyśliłam się że to jest owa wdowa, którą już raz w Pizie, drugi raz na statku parowym spotkałam; lecz tak była zmieniona, iż się tylko domyślać tego trzeba było, do czego i zmiana stroju przyczynić się mogła.
Chciałam jćj powiedzieć iż istotnie przypominam sobie młodego poetę; ale ona potrząsając głową, jakby wiedziała o tćm
1 nie potrzebowała słyszćć, nie dała mi ani słowa wyrzec, i dalćj całą sama prowadziła prędką i żwawą rozmowę, w kłórćj czasem związku trudno znaleźć było.
— „Pani widziałaś, mówiła, jak on rysuje! otóż on i po-ezye tak kreśli; wszystko w jego wzroku musiałaś wyczytać, czyż nie prawda?. . . bo w tym wzroku cała jego dusza, a w tćj duszy wszystkie się mieszczą poezye. Otóż ta dusza była moją! moja mówię ci była!. . . i wydarto mi ją! — o ja nieszczęśliwa, opuszczona!. . . Widzisz co się ze mną stało, w com się obróciła!. . . bo on i kocha tak doskonale jak wszystko co robi, a on mnie kochał, namiętnie kochał!. . . . jeżeli kto temu zaprzeczy, powićdz że kłamie. . . I ja tćż go kochałam, widzisz jak kochałam, i powićsz mu to; powiesz mu że umióram.. . bo ja umrę, niestety! o umrę! a on zostanie w miłosnych objęciach tćj kobić-ty, co go z moich wyrwała. . . nieszczęsna. . .
To mówiąc głowę w poduszkę skryła, rzewne łkania słychać tylko było; a ja korzystając z tćj pauzy, wypytywać się poczęłam, zkąd wnosi że ja go widzieć będę, że będę w stanie spełnić obowiązek jaki na mnie wkłada?
— „On jest w Rzymie, rzekła, u stóp swćj ukochanćj, a ty tam na zimę pojedziesz, bo tak wszyscy cudzoziemcy robią, i słyszałam że tam się wybierasz, a łatwo go znajdziesz, gdyż on twój ziomek. Powiedz mi proszę, czy to u was wszyscy tacy jak on? Czy to tylko wyjątek? O jakiżby to kraj był, żeby wszy-
Alpy. Tom III. *3