132
dii na te wszystkie ciemne strony niepełnoletnich ludów przywłaszczyli sobie nielitościwi i bez serca osadnicy z krajów pozamorskich prawo do wydarcia owym rodzimym mieszkańcom dziedzictwa za pomocą darów kulturowych, głosząc wytępienie całych plemion za zwy-eięztwo kulturowe.
Inni zaś pisarze, upojeni zasadami Darwinowskiej nauki, uroili sobie, iż wykryli ludy, które pierwotny stan zwierzęcy jakby dla nauki naszych czasów jeszcze dotąd zachowały. I tak według słów pewnych dziejów stworzenia, napisanych w smaku naszych czasów, mają i w południowej Azyi i wschodniej Afryce żyć tłumy całe ludzi nie znających ognia i karmiących się owocem, mających zwykle na drzewach swe siedziby i używających za całą broń tylko pałek i kamieni, jak to i wyższe małpy czynią:“ Te twierdzenia zostały zaczerpnięte, jak się dowodnie przekonano, z pism pewnego uczonego z Bonn o stanie dzikich ludów1), i opierają się tam na opowiadaniach pewnego afrykańskiego niewolnika o ludzie, zwanym Do ko, który ma być karłowatym i żyć na południe od Sc ho a2), oraz na doniesieniach bengalskich osadników 3), albo też na przygodach myśliwskich pewnego awanturnika, w których zawsze jest wzmianka, że kiedyś w Indyjach to matkę i córkę, to męża i żonę w stanie półzwierzęcym spotykano 4). Żaden jednak nowoczesny wiarogodny podróżnik nie spotkał dotąd nigdzie ludu w stanie małpim, ani nawet podobnej czerni. Owszem, takie nawet ludzkie pokolenia, które według pierwszego powierzchownego opisu jako na bardzo nizkim stopniu kultury stojące uważano, zbliżyły się przy dokładniejszćm zbadaniu o wiele do ludów wyżej uobyczajonych. Dotąd nie wykryto jeszcze ani jednego ułamku ludzkiego rodu, u którego by nie znaleziono mniej lub więcej bogatego zasobu mowy opartój na prawach językowych, broni sztu-cztnćj i rozmaitych narzędzi, a nakoniec znajomości sztuki rozniecania i użycia ognia.
Wprawdzie pewien w Anglii wysoko ceniony Antropolog, Sir John LubbocK, odmówT w swćm dziele o czasach przedhistorycznych kilku ludom, zamieszkującym wyspy cichego oceanu, wszelką znajomość ognia, pomiędzy któremi z przykrością spostrzegamy
i| Archlv. f. Anthrop. 1866. T. I, str. lt>6.
2) Krapf. Reisen in Ost-Afrika. T I, str. 76.
3) G. Ponchot. Tlie plurality of the human race. London 1864, str. 18
4) Auslaml 1860 str. 935.