132
Ćwiczenie mowy.
Kazio w mgnieniu oka zeszedł po schodach do suteren i po chwili wrócił z pudłem pełnem zabawek.
— To jest stajnia dla koni; ot! widzisz, jak ją zrobiłem: wziąłem trochę gałązek starej choiny, ponacinałem je równo, a że kleju nie mam, więc wziąłem od mularza trochę mokrej gliny, porobiłem z niej kuleczki i połączyłem patyki ze sobą. Widzisz: najpierw zrobiłem ściany, a potem dach. A tu znów masz drugą stajnię, ze starego pudełka. Z tej samej gliny zrobiłem gniazdko i powkładałem w środek jajeczka, które również zrobiłem z gliny. Ale nie wiesz jeszcze, jakiego ja mam ptaszka! Nie zgadłbyś nigdy, z czego zrobiony.
Władek wziął do ręki sztucznego ptaszka. Nie był on co prawda bardzo zgrabny, ale, przyjrzawszy mu się bliżej, każdy mógł poznać, że to ptak a nie czworonożne zwierzę.
— No, powiedz, skąd masz takiego ptaszka? — zapytuje Władek.
— A też ulepiłem z gliny! Nie domyśliłeś się! — wykrzyknął Kazio figlarnie. — Najpierw z gliny zrobiłem ptaka, a później znalazłem na podwórku stare skrzydło, powybierałem z niego piórka i powtykałem. Prawda, jaki piękny?
— I zawsze robisz sobie sam zabawki ? — pyła Władek.
— Zawsze sam i jakie mi się tylko podoba. Mam jeszcze dużo innych.
— Słuchaj-no, Kaziu, przyjdź do mnie, będziemy razem robili zabawki! Zgadzasz się ?
— I owszem — odpowie Kazio, — ale musisz uzbierać dużo różnego materjału.
— Cóż to za materjał?
— Patyki, stare pudełka, drut, łupiny orzechów, glina, ziarna; zobaczysz, jakie z tego porobimy śliczności!
I Kazio zaczął wyliczać z powagą: psią budę, grzyby, młynek do kawy, wózki, dzbanuszki i t. d.
Władek był uszczęśliwiony, jeszcze raz zaprosił Kazia do siebie, wreszcie pobiegł do domu.
— Mamo! — wołał zadyszany — proszę mi już żadnej zabawki nie kupować, nigdy, nigdy! Kazio przyjdzie jutro do nas, będziemy razem wyrabiali różne piękne rzeczy. To tak będzie zabawnie!