PODZIEMNA ROSJA
Nawet teraz, po aresztowaniu Kwiatkowskiego, obowiązkowych rewizji w dalszym ciągu nie było. Przy pomocy „różnych forteli" dawało się ich uniknąć.
Chałturin wydawał się jednak zmęczony i domagał się szybszej decyzji. Niecierpliwy Żelabow także pragnął jak najszybciej użyć dynamitu. Komisja Rozporządzająca, nie bacząc na opinię Kibalczycza, wydała rozkaz - wysadzać!
Teraz na placu Pałacowym każdego wieczoru Żelabow wyczekiwał na Chałturina. Jednakowoż Chałturin, kiedy mijał Żelabowa, nie zatrzymując się, rzucał krótkie - „Nie".
Wybuch ciągle był odkładany.
Chałturin zwlekał, chciał wysadzić całą rodzinę. I doczekał się. Dowiedział się, że 5 lutego do Pałacu Zimowego przybędzie ukochany brat cesarzowej, książę heski Aleksander. Z tej okazji równo o godzinie szóstej (w pałacu wszystko odbywało się zgodnie z rozkładem) w jadalni zostanie wydany obiad dla całej rodziny. Będzie obecny car z synami: następcą i Włodzimierzem; tylko cesarzowa, jak mówiono, nie weźmie w obiedzie udziału - nie wstawała już z łoża.
Tak więc Chałturin doczekał się możliwości wyprawienia za jednym zamachem na tamten świat cara i jego najstarszych synów.
Udanym preludium do 5 lutego stało się dla narodowolców zabójstwo Żarkowa, zecera podziemnej drukarni, zwerbowanego przez Ochranę. 3 lutego agenci Komitetu Wykonawczego zwabili Żarkowa na zamarzniętą Małą Newkę. Ogłuszony basałykiem Żarkow upadł, a Priesniakow dobił go kilkoma pchnięciami sztyletu.
Nastał dzień 5 lutego.
O szóstej wieczorem Chałturin miał wywabić z piwnicy mieszkających z nim stolarzy. Okazało się to nietrudne. Chałturin zaprosił ich do restauracji, by uczcić swe zaręczyny. Restauracja mieściła się niedaleko pałacu. Przed szóstą Chałturin oświadczył, że chciałby przedstawić im swoją wybrankę. Pozostawiwszy więc stolarzy w restauracji (by poczekali na niego i narzeczoną), szybko powrócił do pałacu.
Wybiła godzina szósta. Z krzątaniny zmiarkował, że książę przyjechał. Chałturin zszedł do piwnicy i złączył przewody.
Zapalnik był tak skonstruowany, że pozostawało mu jeszcze całych piętnaście minut na opuszczenie gmachu.
370