POWRÓT CARA-WYZWOLICIELA
że jego twarz była dla wszystkich widoczna. Co za twarz! Nie sposób zapomnieć. Wyzierał z niej nie smutek śmierci, lecz promieniała zorza innego lepszego życia... Długo nie mogłem oderwać oczu od tej twarzy, która całym swym wyrazem, zda się, mówiła: „No tak! Tak to jest - zawsze mówiłem, że to tak winno być, a teraz wiem".
Jego pogrzeb przeobraził się w niebywałe w Rosji wydarzenie. Morze ludzi - ze trzydzieści tysięcy - kroczyło za trumną pisarza, siedemdziesiąt delegacji uroczyście niosło wieńce, piętnaście chórów brało udział w procesji. To wszystko opisała szczegółowo żona i świadkowie jego śmierci.
Tymczasem najbardziej zagadkowe okoliczności śmierci pisarza nie zostały przez nich opowiedziane.
Gdybyśmy, w ślad za prawnikiem Konim, wspięli się po tych ciemnych, nieprzyjaznych schodach na drugie piętro, i weszli nie do mieszkania pisarza, lecz naprzeciwko - do mieszkania numer jedenaście, dowiedzielibyśmy się o zadziwiających wydarzeniach, jakie tutaj miały miejsce w dniach, gdy umierał Dostojewsłu.
Na samym początku listopada 1880 roku, kiedy Dostojewski obmyślał dalszy ciąg Braci Karamazow i Alosza Karamazow miał już zostać terrorystą, w mieszkaniu pod numerem jedenastym pojawił się nowy lokator - kruczowłosy piękny młodzieniec o oliwkowej cerze.
W tym ogromnym mieszkaniu, składającym się z siedmiu pokoi, zajął pokój przylegający do ściany mieszkania Dostojewskiego. Za ścianą pisarza mieszkał teraz jeden z najgroźniejszych terrorystów rosyjskich. Był to sam Aleksandr Barannikow, zwany „Aniołem Zemsty", członek „Wielkiego KW" „Narodnej Woli", współzabójca szefa żandarmów Mieziencowa, uczestnik wielu ostatnich zamachów na cara.
Narodowolcy wybrali ten lokal nieprzypadkowo. Do Dostojewskiego bezustannie przychodzili jacyś ludzie - przynosili korekty, zanosili do drukarni rękopisy artykułów. Toteż przybywający do Barannikowa narodowolcy ginęli wśród snujących się po schodach ludzi.
Autor Biesów służył teraz jako parawan dla nowych „biesów", a ściślej bohaterów swej przyszłej książki. Goście Barannikowa w najwyższym stopniu zainteresowaliby autora owej książki...
Przede wszystkim najczęstszy gość - Aleksandr Michajłow - przywódca „Narodnej Woli". Ten dobroduszny grubas miał na koncie kilka zorganizowanych przez siebie zamachów terrorystycznych.
428