Stalingrad i Kaukaz: Beria i Kaganowicz na wojnie 425
do Moskwy ze swojego ostatniego czynnego przydziału, by objąć dowództwo kawalerii Armii Czerwonej. Ale błagał Stalina:
- Moja dusza rwie się do walki. Pozwól mi jechać do Stalingradu!2
Stalingrad rzeczywiście miał się stać bitwą bitew, środkiem świata.
* * *
Niemcy zaatakowali na lądzie i uderzyli na miasto Stalina z powietrza, niszcząc ten ośrodek przemysłowy w piekielnym bombardowaniu, które obróciło dumne stalinowskie fabryki w pierwotny krajobraz jaskiń i kanionów. We wczesnych godzinach rannych w swoim gabinecie Stalin wychodził z siebie, strofując swoich przedstawicieli w Stalingradzie, Malenkowa i szefa sztabu Wasilewskiego: Przeciwnik przerwał nasz front niewielkimi siłami. Macie dość środków, aby zniszczyć wroga [...]. Zmobilizujcie pociągi pancerne [...]. Stosujcie zasłonę dymną [...]. Walczcie z przeciwnikiem nie tylko w dzień, ale i w nocy. [...] Co najważniejsze: nie wpadajcie w panikę, nie bójcie się bezczelnego wroga i zachowajcie wiarę w nasz sukces?
Znaczenie Stalingradu wreszcie dotarło do świadomości Stalina i spowodowało przełom w jego sposobie prowadzenia wojny. Zdał sobie sprawę, że drogę do przetrwania i chwały utorują mu zawodowi wojskowi, a nie jego niecierpliwy dyletantyzm i nieudolni kawalerzyści. 27 sierpnia rozkazał Żukowowi pospieszyć do Stalingradu i mianował go zastępcą wodza naczelnego. Żuków odrzucił nominację:
- Mój charakter nie pozwoli nam współpracować.
- Krajowi grozi katastrofa - odparł Stalin. - Musimy ratować ojczyznę wszelkimi dostępnymi środkami, bez względu na cenę. Co tam nasze charaktery? Podporządkujemy je interesom ojczyzny. Kiedy wyruszacie?
- Potrzebuję dnia.
- Świetnie. Ale pewnie jesteście głodni? Nie zaszkodzi trochę się pokrzepić.
Przyniesiono herbatę i ciastka, aby uczcić początek najbardziej owocnej współpracy w tej wojnie.
W Stalingradzie Żuków spotkał się z Wasilewskim. Niemcy wdzierali się już do miasta. Stalin domagał się kontrataków, ale jego siły były jeszcze zbyt szczupłe. Niespokojny o losy bitwy, sypiał na kanapie w swoim gabinecie, a Poskriebyszow budził go co dwie godziny. Był taki blady, zmęczony i wychudzony, że Poskriebyszow pozwolił mu spać pół godziny dłużej, ponieważ nie miał serca go budzić.
- Filantrop się znalazł! - zrugał go Stalin. - Niech zadzwoni do mnie Wasilewski. Śzybko! Filantrop łysy...