Noc z życia Iosifa Wissarionowicza: tyrania filmów i obiadów 521
Malenkow i Wozniesienski zawsze mieli pod ręką notatniki, by zapisywać polecenia Stalina, natomiast Mołotow i Mikojan, starzy bolszewicy, uważali, że są ponad taką służalczością.
Toalety mieściły się w piwnicy i kiedy goście myli ręce przed obiadem, Mołotow żartował przy pisuarze: „Nazywamy to rozładowaniem przed załadowaniem!”. Toalety były jedynymi pomieszczeniami w Moskwie, gdzie palatyni mogli szczerze porozmawiać: Beria i inni szeptali do siebie, jak nudne są opowieści Stalina o jego syberyjskim zesłaniu. Kiedy pewnego razu się chełpił, że musiał przejść na nartach dwanaście kilometrów, by ustrzelić dwanaście przepiórek, Beria, który zaczął już nienawidzić Stalina, mruknął: „Łże!”.
Wkraczali do jadalni, gdzie stał długi stół z czternastoma wyściełanymi krzesłami po każdej stronie, wysokimi oknami z zasłonami, dwoma żyrandolami i kinkietami na ścianach. Jak we wszystkich domach Stalina, ściany, podłoga i sufit były wykładane jasnym drewnem sosnowym. Dom był tak czysty, pogrążony w tak „śmiertelnej ciszy”, tak „izolowany od reszty świata”, że goście mieli wrażenie, iż są „w szpitalu”.
Stalin siadał zawsze na pierwszym krześle od szczytu stołu po lewej stronie, wraz z Berią, który często pełnił obowiązki tamady, i gościem honorowym. Gdy tylko zajęli miejsca, zaczynało się picie. Początkowo w sposób cywilizowany, od kilku butelek wina, czasem słabego gruzińskiego „soku” i szampana, który Stalin bardzo lubił. Mikojan i Beria zwykle przynosili wino.
- Jako Gruzin znacie się na winach lepiej niż inni, spróbujcie... - mawiał wtedy Stalin: niebawem stało się jasne, że obawia się, czy wino nie jest zatrute, przestali je więc przynosić. Stalin podawał własne wino i sam otwierał butelki. Kiedy przyjęcie miało się ku końcowi, po niezliczonych toastach wódką, pieprzówką i koniakiem, nawet najbardziej zahartowani pijacy nie mogli utrzymać się na nogach. Stalin lubił obwiniać Berię o nadmierne pijaństwo. Podczas gruzińskich obiadów gospodarz zwykle zmusza swoich gości do picia i obraża się, jeśli odmawiają. Na dworze Stalina gościnność uległa jednak wypaczeniu i nie reprezentowała już niczego poza władzą i strachem. Po pijatykach w 1944-1945 roku profesor Winogradów ostrzegł Stalina, że powinien ograniczyć picie i doradził mu mieszać wino z wodą mineralną. Mimo to generalissimus czasem nadużywał alkoholu, a Swiet-łana widziała, jak śpiewał w duecie z kompletnie pijanym ministrem zdrowia. Zmuszanie twardych towarzyszy, by tracili samokontrolę, stało się jego rozrywką i miernikiem dominacji.
Pijaństwo zaczynał Stalin, nie Beria: zmuszał nas do picia, aby rozwiązały nam się języki, napisał Mikojan. Stalin nadal lubił starą zabawę w odgadywanie temperatury. Pewnego razu, w obecności Djilasa, Beria pomylił się