VJ
COACHING1 MENTORING W PRAKTYCE
CZĘSCII. OPROGRAMOWANIE KLIENTA
mądrzy się i wszystkich poucza. Zdarzyło się, żc nawet do jej tłumaczenia się przyczepił, do dwóch słów, których znaczenia nie rozumiał. Poszła z awanturą do prezesa Jeżewskiego i zażądała oficjalnych przeprosin. Prezes próbował łagodzić, ale ona uparła się, że przeprosiny mają być zaraz, przy wszystkich pracownikach kancelarii zarządu, albo się zwalnia.
Zna pięć języków biegle. Od siedmiu lat pracuje dla koncernu i osobiście dla prezesa Jeżewskiego. Pracowała przy tłumaczeniu ustaw unijnych dotyczących komunikacji i rynku samochodowego. Cztery lata tłumaczyła symultanicznie na żywo obrady biznesowe w ministerstwie gospodarki. Tłumaczy dokumenty prawne dla spółek amerykańskich i kanadyjskich, a także dla ambasady kanadyjskiej, francuskiej, belgijskiej i holenderskiej. Zna swoją wartość i byle inżynierek z licencjatem z marketingu, w miesiąc po awansie, nie będzie jej pouczał. Jeżeli oddaje jakiś dokument jako ukończony, to jest bezbłędny. Zawdzięcza to swojej metodzie „krok po kroku” i wielokrotnemu sprawdzaniu szczegółów. Wykrzyczała to wszystko, po czym przeprosiny odbyły się w taki sposób, jak tego zażądała, i z zapewnieniem, żc nigdy nic podobnego się nie powtórzy. Pani Tamara lubi swój zawód i jest tłumaczem wybitnym, jeśli chodzi o pracę nad dokumentami. W sposób ścisły może zaplanować pracę nad dokumentem, nie wybiegać gdzieś naprzód, wszystko może skontrolować i wiele razy sprawdzić. Nie lubiła pracy tłumacza symultanicznego, choć francuski to jej drugi język naturalny. Takie tłumaczenie zmuszało ją do pośpiechu, wszystko było zaskakujące i każda rozmowa, przemówienie było zupełnie inne. Jeszcze ci politycy dopełniali reszty -mówiący okropnymi dialektami, ze złym akcentem, popełniający błędy językowe, aroganci i chamy.
Na początku, kiedy zaczęła pracować w domu, odetchnęła z ulgą z powodu dojazdów.
Urządziła sobie swoje biurko zgodnie z wypróbowanym przez lata systemem - z lewej strony półka ze słownikami, z prawej jej własne skrypty z idiomami branżowymi, światło z góry, ■ mała lampka, zakreślacze i mnóstwo drobiazgów, bez których pracować po prostu nie potrafi, j z małym radyjkiem nastawionym na Radio Klasyka włącznie. Najtrudniej było jej opanować
pracę na komputerze, korzystanie z Internetu i słowników, które zainstalował jej syn. Ale po- ;_j
deszła do tego systematycznie. Nawet wściekła się początkowo na syna, że wszystko jej prze- j wraca do góry nogami, ale w końcu sama sobie powiedziała, że jest przecież osobą zdolną, inteligentną, o wybitnych umiejętnościach i jeżeli 10-letnie dzieci radzą sobie z komputerem, ■ to ona tego też. się nauczy. I krok po kroku, błąd po błędzie nauczyła się, najpierw Internetu, ■ a potem nawet używania słowników. Trwało to trzy miesiące, ale Tamara codziennie aplikowała sobie porcyjkę wiedzy komputerowej i systematycznie uczyła się nowych umiejętności.
Co prawda domownicy cierpieli na tym, bo Tamara chodziła cały czas wściekła i poirytowana, krzyczała z byle powodu, zwłaszcza kiedy zapisane zmiany znikały z dysku albo wykonywała operacje, po których komputer się zawieszał, lecz stopniowo sytuacja się stabilizowała. Wreszcie Tamara zaczęła na powrót gotować obiady, gdyż na czas „walki z komputerem” zawiesiła te obowiązki. Istniała wyższa konieczność - „pokonać to bydlę”, jak mówiła czule o swoim PC-cie.
[porównaj rozwiązanie ćwiczenia w Aneksie, na końcu książki]
149