408 Wiek państw narodowych
armii egipskiej, syryjskiej, jordańskiej i irackiej. Tymczasem na wygnaniu wyrastało nowe pokolenie Palestyńczyków, pamiętające jednak Palestynę, wykształcone w w Kairze lub Bejrucie, związane z tamtejszymi prądami ideowymi. Pod koniec lat pięćdziesiątych stopniowo rodzić się zaczęły wyraźnie palestyńskie ruchy polityczne dwóch typów: Fath, dążący do pełnej niezależności od państw arabskich, których interesy nie pokrywały się z interesami Palestyńczyków, a także do bezpośredniej konfrontacji militarnej z Izraelem; pojawiło się także wiele mniejszych ruchów, które wyrosły z pronaserowskich grup nacjonalistycznych w Bejrucie i interpretując stosunki i działania społeczne stopniowo zajmowały pozycje marksistowskie, przekonane, że droga do odzyskania Palestyny prowadzi przez głęboką rewolucję w państwach arabskich.
Od 1965 roku takie' grupy uaktywniły się w samym Izraelu, a Izraelczycy zaczęli działania odwetowe, nie skierowane jednak przeciwko syryjskiej Partii Baas, która bezpośrednio wspierała Palestyńczyków, lecz przeciwko Jordanii. Działania izraelskie nie były tylko odpowiedzią na to, co robili Palestyńczycy, lecz wynikały z rozwoju polityki Izraela. Ludność tego państwa, głównie w wyniku imigracji, stawała się coraz liczniejsza. W 1967 wynosiła już około 2,3 miliona, z czego Arabowie stanowili około 13 procent. Ekonomiczna siła państwa wzrosła dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych, napływowi pieniędzy Żydów z całego świata oraz reparacjom z Niemiec Zachodnich. Rozbudowywano także potęgę i sprawność sił zbrojnych, szczególnie zaś lotnictwa. Izrael wiedział, że jest militarnie i politycznie potężniejszy od swoich arabskich sąsiadów. Aby stawić czoło ich groźbom, najlepszą strategią było pokazywanie siły. To zaś mogło prowadzić do zawarcia bardziej stabilnych układów niż te, które dotychczas istniały; ale za tym wszystkim kryła się nadzieja na podbój reszty Palestyny i doprowadzenia do końca nie zakończonej wojny z 1948 roku.
Wszystkie te tendencje zbiegły się w 1967 roku. Licząc się z izraelskim odwetem wobec innych krajów arabskich i doniesieniami (być może bezpodstawnymi) o prawdopodobnym ataku Izraela na Syrię, Abd an-Nasir poprosił Narody Zjednoczone, by wycofały swoje siły stacjonujące na granicy z Izraelem od czasu wojny sueskiej w 1956 roku. Kiedy do tego doszło, zamknął dla żeglugi izraelskiej cieśninę Al-Akaba. Być może wydawało mu się, że nie ma nic do stracenia: albo Stany Zjednoczone w ostatniej chwili interweniują, by doprowadzić do pokojowego załatwienia sprawy, co oznaczałoby dla niego zwycięstwo, albo też, gdyby doszło do wojny, wygrają jego siły zbrojne wyposażone i wyszkolone przez ZSRR. Kalkulacje an-Nasira byłyby słuszne, gdyby Stany Zjednoczone w pełni kontrolowały politykę Izraela, ponieważ w rządzie amerykańskim istniała tendencja do pokojowego rozstrzygnięcia problemu. Stosunki między wielkimi mocarstwami a ich satelitami nie są jednak aż tak proste. Izraelczycy nie zamierzali zagwarantować Egiptowi politycznego zwycięstwa, które nie odpowiadałoby równowadze sił między nimi. Zresztą i oni nie mieli