623
skini) liczono 800 «jcf> w rodzin, bo niewiasty, nieżonaci, dzieci, jak również nie posiadający stałej osiadłości nawet liczeni nie byli.
Wioski budowano z drzewa, z chrustu, gliną wymazane. Były to lepianki, byle od sloty i zimna broniły. Bo gdy nieprzyjaciel napadł, całe mienie, ruchomość wszelką po lasach do ziemi zakopywano, a lud szedł na wojnę. Niezdatni do boju, jak również niewiasty i dzieci kryli się w fortecach, lub też puszczach bagnistych, gdzie także i trzody spędzano. Nieprzyjaciel spalił i zniszczył wioski, ale nic nie dostał. f
Mówiliśmy o ujemnych stronach Słowian; były i dodatnie, które nawet nieprzyjaciele im przyznawali. Wielkie były cnoty domwe, rycerskość, gościnnść, wierność w dotrzymaniu danego słowa. Kronikarze niemieccy śród obelg miotanych na Słowian świadczą jednak, że 'złodziejstwo i oszustwa) nawet z wyrazów było im nie znane. Wszelkie kosztowności leżały otworem. A gdy biskup Otton Bamberski w KII wieku przybył do Słowian, cl z wielkiem zadziwieniem oglądan kłódki i zamki, któremi jego kufry były pozamykane, a których przedtem nie widzieli nigdy.
I f
Adam Bremeński Helmold, i wielu innych szeroko piszą o gościnności Słowian. Dla przyjęcia gościa bcgaty Słowianin zastawiał stół 20 potrawami z ryb i mięsin,, Za napój służył miód. U Pomorzan w każdćm mieszkaniu dostatnióm była osobna izba dla przybysza, nie tylko dniem, ale i w nocy, jadłem zastawiona. Świadczą kronikarze, że Słowianie żebraków nie znali. Chorym, zubożałym gmina opiekowała się, a gdy się zjaw1'! żebrak cudzoziemiec, nakarmiono go, ale wyprowadzano z kraju, jako włóczęgę. Cesarz Maurycy w VI wieku pisze o Słowianach, jako o nieprzyjarielach swoich, dodaje wszakże, że „są łaskawi dla przychodniów, bezpiecznych i całych z jednego miejsca na drugie przeprowadzają, a jeśli dla opieszałości wędrowiec szkodę jaką poniesie, blizki" sąsiad karę winnemu wymierza44. Pięknie charakteryzuje Slow amua Helmold mówiąc: „dla gościa Słowianin co ma wynosi, a czasem, sam biedny, i to czego niema: twTarz wesołą-.
Słowianin większą część życia przepędzał pod gołem niebem. Kochał przyrodę. Pieśń starożytna mówi, że mii skowmonek śpiewał, kiedy on orał, a nad głową bujały stada krogulców i sokołow. Kukułki rozmawiały z nim po gajach. W borach jelenie uciekały przed nim, wilki i lisy kryły się po norach j kniejach, a niedźwiedzie i tury toczyły z nim ciągłą walkę. Pieśni ludu, te najpierwsze utwory wyobraźni, pierwszy zawiązek poezyi, jednostajnie obławiały się, często-