Media i terroryści. Czy zastraszy
Inaczej, ale w gruncie rzeczy podobnie, gotowość tel**** pokazywania scen przemocy terrorystycznej sformułował r i|( z zakładników sekty Black Muslims Natłon of Ułam w USA,^! w 1977 roku je) komando uwięziło 134 osoby w Waszyngton Po swym uwolnieniu powiedział:
ftędęc zakładnikami, wielu z nas czuło, że był to teatr iutrrilki1 2 tyzancki), jakby program dla telewizji i, w drugiej kolejności, Aa zet na całym ś wiecie. Nasza pretensja i gniew wobec mediów pov na tym. ie media i terroryści żywili się wzajemnie, a w szarffafe telewizja tworzyła głód rozgłosu i uznania1.
Wieloletni, ceniony amerykański komentator telewizyjnej sit-ci ABC, Ted Koppel, w 1984 roku ogłosił:
Media, a szczególnie telewizja, I terroryści potrzebują siebie niwa jem. między nimi istnieje wręcz symbiotyczna relacja. Bez ttlewus terrorysta staje się jak przysłowiowe drzewo w filozoficznym kot które to drzewo, gdy pada samotnie, a nikt tego nie widii mm słyszy, nie ma racji bytu. A telewizja bez terroryzmu, choć nie mm pozbawiona przedstawiania interesujących zdarzeń, jest wszakże p zbawiona wydarzeń najbardziej spektakularnych2.
Koppel czynił tu aluzję do znanej filozoficznej tezy subiei tywnego realizmu Georgea Berkeleya: Esse estpercipi, czyli: .Istnieć. to być postrzeganym”. Choć w realnym święcie me da się jr obronić, to w medialnym jest jak najbardziej prawdziwa. Gwiy Gcrbner. amerykański badacz telewizji, twierdził wręcz: .Cwp nie pokazuje telewizja, społecznie nie istnieje”7.
Jednak dla terrorystów posługujących się drastyczną prowokacją z pewnością najważniejszym z mediów jest telewizja, zarówno tradycyjne, narodowa, jak i globalna satelitarna. Główne cechy telewizji to wizuaJnoić, lymultantczność i powtarzalność3 4.
Kierownictwo stacji komercyjnej jako główny cel stawia przed dziennikarzami zdobywanie maksymalnie dużej, cennej dla re-kłamodawców tełewidowni. Producenci i korespondenci telewizyjni walczą przeto o utrzymanie widzów przed odbiornikami, a to się osiąga przez pokazywanie stale nowych dramatycznych wydarzeń. Występuje tu zbieżność, choć oczywiście nie identyczność, celów terrorystów i dziennikarzy - zdobywanie uwagi społecznej.
Walter Laqucur uważa, iż .Media z ich wbudowaną tendencją do se nsacjonal izmu zawsze powiększają wyczyny terrorystów, niezależnie od ich wartości4 Przeto .grupy w istocie liczące tuzin członków bywają przedstawiane w prasie jako » armie4 powstańcze, a ich oficjalne komunikaty dyskutowane w niezliczonych telewizyjnych komentarzach, programach radiowych i artykułach**.
Partyzantka nic potrzebuje rozgłosu, ale terroryzm - tak. stąd w totalitarnych ustrojach niemal go nie ma, ponieważ gdy nie ma zainteresowania lub nie wolno o terroryzmie pisać, to staje się tak zwanym non~eventi wydarzenie medialnie mcpokazanc społeczeństwu nie istnieje. Wykorzystanie mediów, szczególnie telewizji, jest całkowicie zrozumiałe. Media oświetlają scenę, dają jasność społeczną czynów. Powiada się. że człowiek, który zgubił monetę, nie szuka jej tam, gdzie spadła, ale tam, gdzie jest jasno, czyli pod latarnią. Media są taką metaforyczną latarnią. Odbiorca mediów również kieruje swe zainteresowanie nie tam. gdzie coś się dzieje (bo o tym nie wie), lecz tam i na to, co wskazują media. Skoro .terroryzm ma na celu manipulowanie procesem politycznym i opinią publiczną poprzez akty przemocy i terror masowy, to ludzie mediów są najważniejszą bronią w arsenale
* Za ich uwolnienie domagano się wycofania z kin filmu Mahomet, ftak Aga. który ich zdaniem obraża! uczucia religijne muzułmanów. Porywacz2 n straszył! dystrybutorów i kosztujący 17 milionów dolarów Mm został o&Otm na półkę.
* A. Schmid. j. de Graat IVhaor tu C—wmmcartaw. htutrpm ttmnt2 mnd ikr Wtsxem Nrws Media. Sagę. Bcwriy Hills 1982. s. 42.
T. Koppel. cyt. za: B. knktm. bntnmtiotml Terramm. akr adMr Mdf Wtar/Und. Corporation. Santa Montca, CA IMS.
’ G Gcrbner i wsp., Tkt Dtinonstmthm of Power, JowwitfCommm tion” 1984. nr 27. s. 2S3.
* % Larson. H. Park. Clotmt THr»W mut tkt MMn ąfŚm Stmd flfcgno. fteddet Weswfcw 1993. ł 13.
W. Laąucur, The New Tkrwrum. Oxford Uui«eis»y Pm. Orfwi 3J3ft 1109.