przemysłowa, kt6ra następnie eksplodowała na cały świat.
L. Mumford źródeł cywilizacji przemysłowej szuka w średniowiecznych klasztorach, gdzie mnisi po to, by zsynchronizować czas modłów, musieli wymyślić zegary i nauczyli się mierzyć czas1. Dopóki Europa nie wypracowała swoistej dla niej idei czasu, była, zdaniem Mumforda, równie oporna na mieszczańską ideologię dorabiania się jak dziś wspomniane wyżej narody Trzeciego Świata.
„W przeszłości, nawet w Europie Zachodniej, człowiek pracował, by osiągnąć przekazywaną przez tradycję właściwą dla jego środowiska i klasy społecznej stopę życiową, zdobywanie pieniędzy w celu przejścia do innej klasy społecznej obce było wcze-snofeudalnej i korporacyjnej ideologii. Gdy życie, stawało się łatwiejsze, ludzie nie oddawali się abstrakcyjnej przyjemości zbijania majątku, lecz po prostu mniej pracowali. A jeśli przyroda była dla nich szczególnie łaskawa, pozostawali w idyllicznej szczęśliwości Polinezyjczyków lub Greków z czasów Homera, poświęcając swe najlepsze siły sztuce, obrzędom religijnym i miłości.”2
S WIECZNE TERAZ
Rozważaliśmy wyżej, jak ludzie wyobrażają sobie upływ czasu i jakie to może mieć następstwa dla kultury. Wywód nasz nieco się skomplikował, gdyśmy przeszli do omawiania specyfiki pojmowania czasu na przykładzie plemienia Hopi. Polega ona bowiem na tym, iż — jeśli wierzyć Whorfowi — Indianie ci nie uświadamiają sobie w ogóle istnienia czegoś takiego jak czas.
Przy całym jednak szacunku do tego, co pisze Whorf, zdając sprawę z odmienności myślenia i poj- 1 2 mowania świata przez Hopi, trudno uwierzyć, by nie miało w ogóle sensu mówienie o świadomości stosunków czasowych u Hopi. Jeśli nawet nie ma tam nic ze świadomości naszego linearnego czasu, to przecież zdają sobie oni sprawę, że najpierw rozpala się ogień, a potem smaży się na nim mięso, że najpierw człowiek się rodzi, a później umiera — i nigdy nie bywa odwrotnie. Choć, być może, nic nie wiedzą o istnieniu czasowej „rozciągłości” (my też nie wiemy, czy rozciągłość taka naprawdę istnieje) i o możliwości jej mierzenia (my, niestety, o tym wiemy), zdają sobie jednak sprawę z tego, że wydarzenia ich dzieciństwa stają się. coraz dawniejsze, a oni sami coraz starsi, i że się nie da temu przeciwdziałać.
Zastanawialiśmy się więc nad stanami świadomości skierowanej na czas. Wiadomo jednak, że nastawienie to nie jest ani jedyne, ani nawet dominujące w naszym życiu świadomym. Najczęściej bowiem nie myślimy .o czasie, świadomość nasza skierowana jest na inne przedmioty. Co się wówczas dzieje z naszym poczuciem upływu czasu?
Przy nastawieniu na postrzeganie rzeczywistości, a nie czasu jako takiego, nasze przeżywanie czasu zależy od tego, czy jesteśmy nastawieni na spostrzeganie istniejących w świecie rzeczy, zachodzących procesów, czy też na spostrzeganie wartości i nas samych. W pierwszym wypadku będziemy żyli w świecie wiecznego teraz, w drugim wypadku przeżywać będziemy stany zbliżone do tych, jakie opisane zostały w koncepcjach czasu linearnego, w trzecim przypadku — mieć będziemy poczucie czasu stacjonarnego. 2 ' ! '
W otaczającym nas materialnym świecie mamy do czynienia przede wszystkim z istnieniem procesów i istnieniem rzeczy3. Każdy proces, czy to będzie reak-
153
1 Technika a cywilizacja, Warszawa 1986.
Tamże, s. 83.
Rozróżnienie to wprowadza R. Ingarden w Sporze o istnienie świata, t. I,, Warszawa 1960. Rzecz Jasna, jest to rozróżnienie Z fenomenologicznego, a nie przyrodniczego punktu widzenia. J«»t oczywiste, że procesy mogą zachodzie tylko w rzeczach.