68 Wolter rozumny ład i zło moralne
[wsiedli to pojęcie w chwili, gdy rozwinął się u nich rozum, tak jak posiedli w sposób naturalny, nie opanowawszy jeszcze matematyki, umiejętność podnoszenia ciężarów' za pomocą dźwigni czy umiejętność pokonywania rzeki na drewnianym balu. [...] Wydało mi się więc, że to pojęcie sprawiedliwości i niesprawiedliwości jest im niezbędne, ponieważ wszyscy zgadzają się w' tym punkcie od momentu, gdy potrafią działać i rozumować”. I tak, na całej Ziemi i u wszystkich ludów' jest przyjęte, że należy czcić ojca i matkę, że wiarołomstwo, oszczerstwo i zabójstwo są wstrętne20.
Im mocniej Wolter obstaje przy tych przekonaniach, tym bardziej wprawia go w' zakłopotanie istnienie u różnych ludów' praktyk, które jw'aża za niezgodne z tą „wspólną podstawy” moralności czy też : naturą ludzką. Zwłaszcza dw'ie rzeczy go szokują: homoseksualizm kanibalizm. Jak widzieliśmy, w’ okresie Cirey Wolter okazyw-ał pewną tolerancję wobec praktyk homoseksualnych, uważając je za sprawę prywatną, która nie podważa moralności zbiorowej. Stary Wolter natomiast usztywnia swe stanowisko. Mniejsza o to, że zdarzają się jednostkowe przypadki homoseksualizmu, zwłaszcza \ • krajach leżących na południu, jest to bowiem jedynie jedna z tych , osobliwości przyrodniczych”, które nie przestają nas zadziwiać. Jak to jednak możliwe, że prawa jakiegoś ludu zezwalają na takie zachowanie? Zdaniem Woltera, jest to „bezecny zamach na naturę”, który zagraża procesowi reprodukcji ludności. Rzecz jest tym bardziej nie do pomyślenia, że tak właśnie było u Greków i Rzymian. Wobec ś wiadectw, które potwierdzają tę „moralną potworność”, Wolter zijmuje postawy podobną do tej, jaką przyjął wobec odkrycia w Alpach skamieniałości: zaprzecza mianowicie samemu istnieniu fł któw' niezgodnych z jego przekonaniami. Jego zdaniem, robi się n idużycie, wykorzystując jakieś nieszczęśliwe sformułowanie Solona c;y nieszczęsne zdanie z Plutarcha, żeby na ich podstawie dowodzić, ż<. starożytni nie tylko dopuszczali, lecz zgoła pochwalali homosek-stalizm. W określeniu miłość sokratejska błędnie tłumaczy się słowo m:lość, będące jedynie przenośnią. „Nie mogę znieść myśli, że Grecy dopuszczali tę rozwiązłość. [...] Sextus Empiryk i inni mogą sobie mówić, że pederastia była zalecana przez perskie prawa. N ech najpierw zacytują ten przepis, niech wskażą ten perski
kodeks, a jeśli by wskazali, i tak bym nic uwierzył, powiedziałbym. ■> to nieprawda, ponieważ to niemożliwe1'.
Strona Femry
W przypadku kanibalizmu Wolter nic jest lak kategoryczny, ponieważ wstrętne i sprzeczne z naturą istnienie tych praktyk jest nieodparcie potwierdzane. „Tylu starożytnych i nowożytnych autorów mówiło o ludożerstwic, żc trudno temu zaprzeczać”. Skądinąd do tych świadectw Wolter dodaje swoje własne. W 1725 r. na dworze w Fontainebleau spotka! on ..czterech dzikich przywiezionych z Mississipi", pośrod których znajdowała się ,.kobieta mająca skórę popielatą jak jej towarzysze". Przy pomocy tłumacza Wolter zapytał ją. czy jadła kiedykolwiek mięso ludzkie. „Ze spokojem, jakby to było całkiem zwyczajne pytanie, odpowiedziała mi, że lak ." Czyż kanibalizm, zdarzający się nie tylko wśród dzikich, lecz również u ludów cywilizowanych, nic stawia pod znakiem zapytania istnienia owej moralnej podstawy, na której opierają się wszyscy ludzie? Co z niej zostaje, jeśli wolno zjadać swego bliźniego? Zęby pokonać te trudności, Wolter daje kilka wyjaśnień. W pewnych okolicznościach ludożerstwo stanowiło życiową konieczność, na przykład w czasie oblężenia, gdy ludzie nie mieli żadnej żywności. Gdzie indziej odrażające i barbarzyńskie wierzenia kazały składać ofiary z ludzi i zachęcały do jedzenia ludzkiego mięsa. A czyż całkiem niedawno, „w czasach najzupełniej cywilizowanych", nie widziano, jak motloch paryski, zamordowawszy bestialsko Conciniego, marszałka Francji i hrabiego Ancre, „pożerał jego krwawiące szczątki"? „Nie powinniśmy się dziwić, że koszmar u nas chwilowy u dzikusów trwał długo”. Razem wziąwszy, kanibalizm dowodzi istnienia barbarzyństwa, w które mogą na powrót popaść nawet cywilizowane narody. „Wynika stąd również, że natura ludzka nie dochodzi do głosu u dzikusa w pierwotnym stanie rzekomej niewinności człowieka. Ujawnia się ona dopiero wraz z postępem oświecenia, stanowiącym jedyną obronę przed barbarzyństwem”22.
W ten sposób Wolter żegluje między Scyllą a Charybdą: nie uznaje, że natura ludzka jest zepsuta, gdyż byłoby to ustępstwem wobec opowieści o grzechu pierworodnym, z drugiej zaś strony odrzuca naiwne koncepcje w stylu Rousseau, zachwalającego pierwotną niewinność i potępiającego postęp nauk i sztuk. Jego zdaniem,