20 Wolter rozumny Ud i do moralne
ho też dlaczego ten straszny cios spadł właśnie na pobożną Lizbonę, a nie na niewierny i pyszny Londyn czy też heretycki i bezbożny Amsterdam? A może Lizbona zbyt się poświęciła gromadzeniu dóbr doczesnych, myśląc już tylko o swym handlu i swym bogactwie, co sprawiło, żc Pan słusznie się od niej odwrócił i ją ukarał?"
Oświecone umysły nieufnie odnoszą się do tych pscudoteologicr-n\ri wyjaśnień i szukają naturalnych przyczyn i racjonalnych powodów trzęsienia. Z drugiej strony geologia jako nauka była wówczas w powijakach, toteż wyjaśnienia naturalne zawodzą z kretesem. A w dodatku mniej lub bardziej przekonujące tłumaczenia podawane przez przedstawicieli historii naturalnej nie pozwalają stwierdzić, jaki rcis ma ta katastrofa. Jeśli przyroda nic jest chaosem, lecz za sprawą rządzących nią uniwersalnych praw stanowi lad, którego cząstką jest każde zjawisko przyrodnicze, to czym jest w takim razie katastrofa, która spotkała Lizbonę, czym jest to nieszczęście jawnie stojące w sprzeczności z wszelką ideą ładu? Czyżby katastrof)' przyrodnicze były momentami, gdy natura się zacina, gdy jej lad uJegi zawieszeniu czy też zgoła przeczy sam sobie? Czyżby Byt Najwyższy, który rozumnie uporządkował przyrodę, był odpowiedzialny za zdarzające się w niej chwile bezładu? Czyżby odpowiadał za „zło które istnieje na ziemi”? Czyżby zsyłał, jak pokazała zagłada Lizbony, cierpienia na tysiące niewinnych ludzi? Zastanawiając się nad tym trzęsieniem i nad rozważaniami, które mu poświęcono, Immanueł Kant daje w 1756 r. wyraz swemu niejasnemu niepokojowi.
„Zamieszkujemy spokojnie terytorium, którego fundamenty ulegają r iekiedy zniszczeniu. Beztrosko wznosimy sklepienia, których zworniki i hwieją się od czasu do czasu i grożą zawaleniem. (...) Obraz wszystkich i ieszczęść, które za sprawą ostatniej katastrofy spadły na inne istoty Judzkie, powinien ożywić naszą miłość do rodzaju ludzkiego i sprawić,
■/: odczujemy choćby cząstkę tych doświadczeń, którymi tak okrutnie z istali dotknięci nasi bliźni. (.. | Człowiek został ukształtowany w ten suosób, żc chętnie uważa się za jedyny cel boskiego stworzenia, jakby i óg, ustalając zasady rządzące światem, nic innego nic miał na względzie I ,.J 'Jak oto człowiek błądzi w ciemnościach, gdy chce przeniknąć z imiary przyświecające Bogu, kiedy stwarzał ten świat"12.
Rozpętane żywioły, pomruki ziemi, która w jednej chwili pochłania ludzi i ich domostwa, powodując straszliwe zniszczenia - wszystko to pokazuje kruchość ludzkiego losu i wywołuje odruchy panicznego lęku. O ile dzisiaj, aby zrozumieć tego rodzaju katastroh i ich przyczyny, ż.eby stwierdzić ich rozmiary i zaradzić szkodom, odwołujemy się do opinii ekspertów, to w połowie XVI.II wieku tę rolę odgrywali filozofowie i teologowie. To oni mieli odpowiedzieć na pytania, które zrodziła katastrofa w Lizbonie. Niejasnym lękom wywołanym przez trzęsienie Poemat Woltera nadaje ostrosc i rzucanie wyzwanie Boskiej Opatrzności, powiększa jeszcze powszechny niepokój intelektualny. Toteż w jednej chwili sta|e się sensacją dnia
Filozoficzne trzpienie ziemi
0 sile Poematu, w którym autentyczność tonu idzie w parze z intelektualną odwagą, stanowi, rzecz jasna, talent Woltera Jednocześnie w jego życiu nieszczęście Lizbony staje się katalizatorem kryzysu intelektualnego i egzystencjalnego. Jeśli więc bolesny okr/yk Woltera: „Zlo istnieje na ziemi” spotyka się z takim odzewem
1 wywołuje tyle polemik, to dzieje się tak dlatego, że Poemat ujawnia i zarazem pogłębia powszechny kryzys wartości.
Najtęższe umysły epoki wzniosły piękny gmach świata całkowicie racjonalnego, w którym rozpoznaje się rozum ludzki i gdzie człowiek czuje się zawsze u siebie. Do powstania tej budowli Wolter skądinąd przyczynia się w znacznym stopniu. I oto teraz jego krzyk rozpaczy i buntu przeciw nieuchronności zła, niczym podziemny wstrząs, stwarza groźbę, że ta wspaniała konstrukcja zamieni się w ruinę, pogrążając się w otchłani absurdu.