76 Wolter: rozumny ład i zło moralne
nieszczęśliwi. Większość z nich urodziła się w tym stanie, a ciągła praca nie pozwala im zbytnio ubolewać nad swym położeniem. [...] Rodzaj ludzki, w każdym bądź razie ten, który rzeczywiście istnieje, nie mógłby przetrwać, gdyby nie było nieprzeliczonej rzeszy ludzi, którzy niczego nie posiadają; albowiem z całą pewnością człowiek zamożny nie zostawi swego kawałka ziemi, żeby uprawiać wasz. Równość jest zatem rzeczą najbardziej naturalną i jednocześnie całkowicie urojoną”'16. Wolter nie marzy o sprawiedliwym społeczeń-srwie, lecz o praworządności, nie śni o szczęśliwej wspólnocie, lecz
0 życiu pospołu, które byłoby mniej nieszczęśliwe i bardziej dostatnie, nie tęskni do społeczeństwa przejrzystego i rozumnego, lecz do państwa zapewniającego tolerancję i popierającego rozwój nauk
1 sztuk. Filozof, rzecz jasna, pragnie zwycięstwa mądrości, prawdy i dobra, historia jednak uczy go sceptycyzmu: on wie, że ludzi, k orzy zdolni są posiąść najbardziej subtelne prawdy, nic raz na z;wsze nie chroni przed popadnięciem w najbardziej dziwaczne zabobony. Nie wynika stąd wcale, że płynące z ciemnoty nieszczęścia są nieuchronne. Pragmatyzm nakazuje stanowczość. Wolter nie przestaje ganić tych, którzy są powołani do czuwania nad postępem rozumu, to znaczy „filozofów”. Uznanie społeczne, którym zaczynają się cieszyć, to dla niego znak czasu, znamionujący nadejście bardziej oświeconego stulecia. Tym większa jest więc odpowiedzialność „filozofów”, a ich obojętność wobec nieszczęść spowodowanych przez nietolerancję i barbarzyństwo byłaby błędem niewybaczalnym. Rozprzestrzenianie się Oświecenia i poprawa obyczajów z pewnością nic są w stanie doprowadzić do likwidacji wszelkiego zła, lecz zdolne są zmniejszyć liczbę i rozmiar naszych nieszczęść.
Nieuchronności zła i mrokom ignorancji Wolter przeciwstawia w swych utworach nadzieje związane z nadejściem wieku Oświecenia. O ■ wych dziełach Wolter powiada z egzaltacją, że są jego dziećmi. Jak stwierdzić, które z nich są najbardziej kochane: czy te, które z pizepychem wystawiane są na deskach Comedie Franęaise, czy te zakazane i źle wydrukowane, które jako kontrabanda taszczone są w paczkach po wszystkich ścieżkach całej Europy? Zresztą, czy muriał wybierać? Wszystko wszak w jego oczach składa się na pou olny, trudny, lecz stanowczy postęp rozumu i stopniowy upadek
ciemnogrodu. Z Paryża, do którego w końcu powróci! i gdzie mu zgotowano triumfalne przyjęcie, dwa miesiące przed śmiercią, czując się ciężko chory i przewidując swój bliski kres, Wolter pisze do Fryderyka D:
Strona Femey
„Byłem zajęty tym, żeby uniknąć dwóch rzeczy, które mnie prześladowały w Paryżu, a mianowicie gwizdów publiczności i śmierci To zabawne, że w wieku osiemdziesięciu lat uniknąłem tych dwóch śmiertelnych chorób. (...) Na przedstawieniu nowej tragedii \1rena] widziałem ze zdziwieniem i słodką satysfakcją, że publiczność, która trzydzieści lat temu uważała Konstantyna i Teodora za wzory władców czy nawet za świętych, w niesłychanym uniesieniu nagrodziła wielkimi brawami wiersze mówiące, że Konstantyn i Teodor byli jedynie przesądnymi tyranami. Widziałem dwadzieścia podobnych dowodów postępu, który we wszystkich kondycjach poczyniła filozofia (...) Jest więc prawdą, Najjaśniejszy Panie, że w końcu ludzie stają się coraz bardziej oświeceni; że ci, którzy uważają, że płacą im za oślepianie ludzi, nie zawsze mają władzę, żeby wyłupić im oczy”.