16 Wolter rozumny lad / zlo moralne
Sto tysięcy nieszczęsnych podartych przez ziemię.
Rozdartych, krwią broczących, których murów brzemię Za życia pogrzebało Nikt tcb nie ratuje,
Więc, wfród męki, czekają, aż Śmierć uę zlituje'
I-..J
Wierzcie mi, ze gdy ziemia roztuucra otchłanie, śiewwna jest ma skarga / słuszne wołanie I wy na to „Na iwiecie wszystkiego potrzeba,
Vszystko jest dobre ”, Cóz to' Więc na rwiecie całym Bez zniszczenia Lizbony gorzej by się działo?
('zyscir tak bardzo pcumi, że Pierwsza Przyczyna Wszystkowiedna, wszechmocna, co wszystko zaczyna.
Nie mogłaby nas rzucić na ten smutny padół,
Bez stworzenia wulkanów niosących zagładę?
1.. .J
ak to jęczą stworzenia ze śiciata całego,
Wszyscy cierpią i giną, jeden przez drugiego,
A wy Irysae pragnęli w fatalnych chaosie Powszechne szczęście z nieszczęść każdej z istot wznosić?
Tu wszystko wojnę toczy, człowiek, żywioł, zwierzą,
Tło na ziemi jest właśnie: to przyznać należy
U
Na tej grudce błota, zmęczone atomy Na śmierć wciąż narażone i na losu gromy 1 ecz atomy myślące, ho myślą wiedzione Wymierzyć potrafiły nieba rozgwieżdżone Człowiek duchem wzlatuje do nieskończonego,
Niezdolny choć przez chwilę znać siebie samego.
Świat pychy i błędów to nic innego, w końcu,
Jt k teatr nieszczęśliwych o szczęściu mówiących1.
Y7 późniejszej wersji Poematu Wolter nieco złagodzi swą nieu.' tępi iwą orację przeciw nieuchronności zła, kończąc ją słowem „nadzieja”1. Ten dodatek jest wyrazem ostrożności - chodzi o to, by o.'łabie gwałtowne araki, demaskujące czarny pesymizm Poematu i jeg i twórcy, rzekomo starającego się podważyć wszelką wiarę w Opatrzność Boską. Lecz to złagodzenie pojawia się również dlatego, że w miarę upływu czasu Wolter nabiera dystansu do
wydarzeń i nic rezygnuje ze swego ironicznego spojrzenia na świat 1 oto zaledwie szesć tygodni po katastrofie, w czasie, gdy Wolter pracuje nad Poemateift, zdarza się nowe, niewielkie trzęsienie ziemi, odczuwalne również w Genewie. Wolter nie umie się powstrzymać. bv nie donieść o nim z właściwą sobie ironią: listów dzisiejszej
poczty dowie się Pan zapewne, że my również zostaliśmy uhonorowani małym trzęsieniem ziemi. Kosztowało nas ono butelkę wina, która spadla ze stołu, stanowiąc jedyną stratę, jaką poniosła cala okolica.
To prawdziwe szczęście, że wykręciliśmy się z tego za tak małą cenę. Dość znamienne wydało mi się to, że przy najpiękniejszym w święcie słońcu nad jeziorem z.awisla bardzo gęsta chmura. Było dwndzicścia po drugiej, właśnie siedzieliśmy w naszych Dćlices przy stole i obiad skończy! się bez przeszkód Ludność Genewy nieco się wystraszyła, twierdzi ona, że dzwony same zaczęły bić, lecz ja ich nie słyszałem”. I dalej, „w oczekiwaniu na koniec świata", Wolter nie waha się prosić swego korespondenta - którym jest jego bankier z Lyonu - żeby mu zdobył „cztery tysiące złoconych gwoździ tapicerskich”1.
Ironia jednak, nawet prawdziwie wolteriańska, to za mało, aby uśmierzyć bolesną świadomość zła i zrównoważyć niepokój i wzburzenie, które dochodzą do głosu w Poemacie o zagładzie Lizbony. Od tej chwali styl Woltera cechować będą i to zaniepokojenie, i ten tłumiony lęk. Jeśli Poemat odniósł wielki sukces, to właśnie dlatego, że brzmiał prawdziwie. Wolterowi udało się sprawić, że szczerze zabrzmiał ten „ton żałobny”, którym zapowiada swe ostateczne pożegnanie z „dawnymi laty”, gdy.
Nie tak żałobnym głosem niegdyś opiewałem
Współczesnego nam życia rozkosze niemałe5.
Wydaje się, jakby katastrofa w Lizbonie wywołała u Woltera kryzys filozoficzny i moralny, sprawiając, że zmienia się jego widzenie zla i sposób, w jaki o nim mówi. W jego listach z końca 1755 r. i z roku 1756 bez przerwy powraca lejtmotyw wzięty z Poematu: „na świecie istnieje zlo”. Wcześniej jakby tego nie zauważał, teraz natomiast, jak się wydaje, nieuchronność zla nagle objawiła mu się w skrajnej i zupełnie nowej postaci.