Traktat o historii religii
posiada nowe objawienie (na przykład mozaizm w świecie semickim, chry-stianizm w świecie grecko-rzymskim), dawne hierofanie nie tylko tracą swój sens pierwotny, polegający na ukazaniu pewnej odmiany sacrum, lecz ponadto uważane są za przeszkodę w doskonaleniu przeżycia religijnego. Ikonoklaści, obojętnie, jacy i w jakiej religii, są usprawiedliwieni zarówno przez własne przeżycie religijne, jak i przez moment historyczny, w którym owo przeżycie występuje. Będąc współczesnymi świadkami „pełniejszego” objawienia, bardziej odpowiadającego ich władzom umysłowym i duchowym, nie mogą wierzyć w hierofanie, które uznawano w poprzednich fazach ewolucji religijnej, i nie mogą już im przypisać tych samych wartości religijnych.
Z drugiej strony, stanowisko przeciwne, które ze względów metodycznych nazywamy idolatrią, jest również całkowicie usprawiedliwione zarówno przez przeżycie religijne, jak i przez historię. To stanowisko, które, z grubsza rzecz biorąc, polega na zachowaniu i nieustannej rewaloryzacji dawnych hierofanii, jest uzasadnione przez samą dialektykę sacrum, ponieważ sacrum zawsze objawia się w czymś. Nie jest ważne, czy to coś (co nazwaliśmy „hierofanią”) stanowi jakiś przedmiot dany bezpośrednio czy też przedmiot o'wymiarach kosmicznych, czy to jest postać boska, symbol, prawo moralne czy też jakieś pojęcie. Akt dialektyczny pozostaje ten sam, a mianowicie: objawienie sacrum za pośrednictwem czegoś, co jest od niego różne. Sacrum przejawia się w przedmiotach, mitach, symbolach, ale nigdy nie całkowicie, bezpośrednio i globalnie. Dlatego, biorąc rzecz absolutnie, kamień sakralny, awatar Wisznu, posąg Jupitera, epifanie jahwistyczne posiadają jednakową wartość (alb powodują to samo złudzenie), ponieważ w każdym z tych wypadków mamy do czynienia z ograniczeniem i wcieleniem objawiającego się sacrum. Paradoksalny akt wcielenia, który umożliwił wszystkie rodzaje hierofanii, od najprostszych i elementarnych aż do najwyższej formy, jaką jest wcielenie Logosu w Jezusie Chrystusie, występuje na przestrzeni całej historii religii (powrócimy kiedyś do tego zagadnienia). Stanowisko natomiast, które nazwaliśmy idolatrią, opiera się (świadomie czy nieświadomie — to obojętne) na owej wizji globalnej wszystkich hierofanii razem wziętych. Ona to ratuje dawne hierofanie nadając im nową wartość w innej płaszczyźnie religijnej i przypisując im inne funkcje. Podamy tu tylko dwa przykłady zaczerpnięte z różnych środowisk i z różnych momentów historycznych.
9. Rewaloryzacja hierofanii. Widzieliśmy (§ 5), że wszystko, co nadzwyczajne, wielkie, nowe, może się stać hierofanią i może w mentalności ludzi pierwotnych uchodzić za przejaw sacrum. Plemiona Konde w Tanganice uznają najwyższą istotę — Kyala lub Lesa — która, tak jak wszystkie najwyższe istoty afrykańskie, posiada przywileje boga niebieskiego, wszechmocnego stwórcy i obrońcy sprawiedliwości. Ale Lesa nie objawia się wyłącznie w uranicznych epifaniach: „Wszystko, co jest wielkie w swoim gatunku, jak np. wielki wół, nawet wielki kozioł, olbrzymie drzewo, każdy przedmiot o niezwykłych wymiarach przyjmuje nazwę Kyala, ćo ma oznaczać, że bóg wybrał sobie ów przedmiot za miejsce chwilowego pobytu. Gdy burza zamiata wodami jeziora, to — powiadają — bóg chodzi po powierzchni wód. Gdy grzmot wodospadu staje się donioślejszy niż zazwyczaj, to daje się słyszeć głos boga. Trzęsienie ziemi powstaje na skutek jego ciężkich kroków, a grzmot, zwany również Lesa, to bóg zstępujący w gniewie... Nieraz bóg wstępuje w ciało lwa lub węża i w tej postaci krąży wśród ludzi, by śledzić ich postępowanie” (Frazer, The Worship of Naturę, s. 189). U plemion Szilluk nazwa najwyższej istoty brzmi Juok i stosuje się do tego wszystkiego, co jest cudowne lub potworne, co jest obce i czego Szilluk nie może zrozumieć {tamże, s. 313; por. Radin, który przytacza Seligmanna, La religion primitive, s. 205).
W przytoczonych wyżej przykładach chodzi o waloryzację elementarnych hierofanii i błyskawicowych kratofanii przez scalenie z epifanią istoty najwyższej. To, co niezwykłe, nadzwyczajne, nowe, nabiera wartości religijnych jako odmiany postaci Lesa lub Juoka. Na razie nie usiłujemy dokonywać stratygraficznej analizy tego zjawiska, co by pozwoliło nam określić jego „historię”, udowodnić, że wiara w istotę najwyższą poprzedziła hierofanie tego, co nadzwyczajne, czy też na odwrót, albo że oba przeżycia religijne zachodziły jednocześnie. Dla nas ważny jest akt religijny, który scala elementarne hierofanie z epifanią istoty najwyższej i jest odmianą idolatrii, tzn. tej rozległej perspektywy, która uważa posążki, fetysze i zjawiska za szereg paradoksalnych wcieleń bóstwa. Przykład ten jest o tyle pouczający, że chodzi w nim o plemiona afrykańskie, co do których mamy pewność, że nie ulegały procesowi systematyzacji teologów i mistyków. Można by powiedzieć, że mamy tu przykład spontanicznej integracji elementarnych hierofanii w złożone pojęcie istoty najwyższej (pojętej jako osoba, stwórca wszechmocny itd.).
Drugi przykład pokaże nam wysiłek, na jaki się zdobyła wyrafinowana hermeneutyka w celu usprawiedliwienia idolatrii. Mistyczna szkoła indyj-
31