480 UKAZY I USZKODZENIA SPORTOWE
ustawodawstwo pracy wszystkich krajów wyraźnie zakazuje nakładanie tego rodzaju wysoce szkodliwych obciążeń na organizm młodocianego (dziecko w ogóle nie wchodzi w rachubę, gdyż wszystkie kodeksy pracy wyraźnie zakazują zatrudniania dzieci).
Współczesny sport wyczynowy stał się po prostu „stajnia wyścigową”, w której obowiązuje określony surowy reżim treningu i odpoczynku. W tej sytuacji nakładanym obciążeniom sprostać może jedynie młodzież o określonych predyspozycjach psychicznych i fizycznych z jednej strony, zaś z drugiej -znajdująca się w całkowicie idealnym stanie zdrowia.
Większość rodziców nie zdaje sobie sprawy dokładnie z wpływu sportu wyczynowego na organizm ich dzieci i jest nieświadoma zarówno bliskich, jak i odległych następstw wyczynu. Jedynym „adwokatem” młodego sportowca czy kandydata na zawodnika pozostaje przeto lekarz sportowy. Lekarz ten. mimo wywieranych na niego nacisków (trener, działacze, prasa, a nawet sam sportowiec czyjego rodzina) powinien w sytuacji wyraźnie zmniejszającej istniejący margines bezpieczeństwa potrafi powiedzieć „nie”, i umieć odpowiednio swój werdykt uzasadnić merytoryczne.
Urazowość w sporcie, pomijając tzw. dyscypliny wyjątkowo niebezpieczne z racji współdziałania w osiągnięciu wyniku maszyny czy zwierzęcia (np. wyścigi samochodowe czy jeździectwo) najczęściej ma swe podłoże w niewytre-nowaniu lub też w przytrenowaniu zawodnika. 1 tak, urazy z niewytrenowania dotyczą najczęściej sportowców „niedojrzałych” do sportu, w określonej dyscyplinie sportowej, usiłujących ambicją nadrabiać wyraźne niedostatki siły, szybkości, wytrzymałości czy precyzji ruchu. Z kolei, uszkodzenia przewlekłe, rozwijające się skrycie, niejednokrotnie miesiącami i latami, stanowią proste następstwo czy to tzw. zespołu zużycia (oczy wiście dużo przedwczesnego), czy po prostu nieprawidłowego i szkodliwego eksploatowania narządu ruchu. Do tej ostatniej grupy należy zaliczyć wszelkie następstwa lekceważonych oraz niesłychanie często wręcz źle leczonych skręceń i stłuczeń pozaszkieletowej komponenty narządu ruchu. Należy wyraźnie podkreślić, że o ile oczywiste złamania i zwichnięcia wzbudzają odpowiednie podejście zarówno w świecie sporto-wo-trenerskim, jak i wśród społeczności lekarskiej i w związku z tym są prawidłowo leczone i odpowiednio długo doleczane, o tyle urazy i uszkodzenia tkanek miękkich narządu ruchu lekceważone, zaś ich doleczanie, pod którym to terminem należy też rozumieć stopniowanie ruchu i wysiłku mięśniowego, zaniedbywane. Dzieje się tak zarówno z winy samego zawodnika, traktującego niewielkiego stopnia i często czasowo przemijające dolegliwości za coś naturalnego i błahego, jak i trenerów i działaczy pragnących wyczynu. Niestety, niezadowalający stan wiedzy w zakresie uszkodzeń „miękkiej” komponenty narządu ruchu wśród lekarzy powoduje, że wyrażają oni często zgodę na wcześniejszy powrót sportowca na stadion, niż zezwala na to jego stan. Oczywiście, winę za ten karygodny stan rzeczy ponosi w pierwszym rzędzie archaiczne kształcenie studentów i lekarzy oraz literatura ortopedyczna. Wszystkie bez wyjątku podręczniki ortopedii i traumatologii traktują niezwykle szeroko złamania kości i zwichnięcia stawów, zaś uszkodzenia mięśni i ścięgien i układu torebkowo-więzadłowego omawiają jedynie marginesowo, nie wyczerpując nawet małej części tego niesłychanie trudnego diagnostycznie i terapeutycznie zagadnienia.
Zagadnienie profilaktyki uszkodzeń sportowych nie zawężają się jedynie do sportu wyczynowego. Istniejąca obecnie moda na sport wśród osób dorosłych (nawet starzejącej się części społeczeństwa) jako antidotum na równie uboczne, co ujemne skutki cywilizacji na zdrowie współczesnego człowieka, pociąga za sobą równie pożyteczne, co szkodliwe następstwa w aspekcie zdrowia. Autorzy gimnastyki porannej, ścieżki zdrowia, wczasów sportowych, kursów hata-jogi itp. „renomowanych" sposobów na rzekome przywrócenie, czy choćby zatrzymanie, nieubłaganie uchodzącej sprawności fizycznej, czy psującej się sylwetki ciała, popełniają z reguły poważne błędy metodyczne. Z kolei, od osób pragnących uczestniczyć w zajęciach rekreacyjnych wymaga się jedynie zaświadczeń lekarskich, oceniających stan układu krążenia. Nikomu jakoś do głowy nie przychodzi, że kilkudziesięcioletnia osoba (tzw. młody dorosły) zafascynowany lekkością i łatwością ćwiczeń, prezentowanych przez młodego i zgrabnego mężczyznę czy kobietę (fachowców), nie oprze się pokusie powtórzenia tego samego, zapominając o stanie swego narządu ruchu. W efekcie nazbyt wielu amatorów odmładzania się trafia do klinik i oddziałów ortopedycznych lub na stałe zostaje pacjentami ambulatoriów urazowych.
Aby działalność zapobiegawcza była skuteczna, lekarz sportowy, podobnie jak lekarz przemysłowy, musi posiąść dokładną znajomość „warsztatów i systemów pracy" poszczególnych dyscyplin sportowych oraz przyswoić sobie znajomość regulaminów dotyczących zarówno treningu, jak i zawodów. Wszelkie braki w tym zakresie niepotrzebnie obniżają autorytet lekarzy i utrudniają, czy wręcz uniemożliwiają współpracę ze światem trenerskim i sportowcami. Trzeba też powiedzieć, że od pewnego czasu obserwuje się niepokojące zjawisko zawężania specjalności lekarzy sportowych tylko do określonej dyscypliny, co dzieje się ze szkodą dla opanowania wiedzy i całokształtu umiejętności związanych z działalnością na polu medycyny sportowej. Doceniając znaczenie specjalizacji w konkretnej dyscyplinie, należy podkreślić konieczność wszechstronnego przygotowania lekarza sportowego w zakresie fizjologii, biomecha-niki i patomechaniki ćwiczeń fizycznych.
Skuteczna działalność profilaktyczna w aspekcie zapobiegania urazom i uszkodzeniom sportowym wymaga szeroko pojętego działania zespołowego na wszystkich szczeblach administracji sportu wyczynowego. Oczywiście, animatorem działalności zapobiegawczej musi być zawsze lekarz sportowy, gdyż posiadana przez niego wiedza z zakresu kwalifikowania do uprawiania zajęć sportowych i sportu wyczynowego obciąża go etycznie i prawnie, nawet mimo jednoczesnej konsultacji specjalistów z tych czy innych dziedzin medycyny.