Księga druga. Przyczyny społeczne i typy społeczne
268
zystować, nie mając innego celu niż życie. Nie jest to jednak przypadek człowieka cywilizowanego, który osiągnął wiek dojrzały. jMa on mnóstwo myśli, uczuć, wykonuje bardzo wiele czynności nlcmąjących żadnego związku z konlccznośelaml organicznymi. Rola sztuki, moralności, religii, wiary politycznej czy samej nauki nie polegn nn naprawianiu zużytych narządów ani na zapewnieniu ich właściwego funkcjonowania. To ponadmatcrialnc życie powstało i rozwinęło się nie pod wpływem środowiska naturalnego, lecz pod wpływem środowisku apole.e./.ne.go. Uczuciu sympatii i solidarności, które skłaniają nas ku Innym, wynikają z oddziaływania społeczeństwa; ono także, kształtując nas na swój obraz, wpoiło w nas wierzenia religijne, polityczne i moralne, które kierują naszym postępowaniem. Po to, aby móc odegrać naszą rolę społeczną, pracowaliśmy nad poszerzeniem naszej inteligencji, i znowu społeczeństwo, które przekazało nam naukę, dało nam narzędzia do rozwoju naszego rozumu.
Właśnie dlatego, że źródło wyższych form ludzkiej działalności ma charakter zbiorowy, taki sam charakter ma ich cel. Ponieważ pochodzą one ze społeczeństwa, do niego się odnoszą, a raczej są samym społeczeństwem wcielonym i zindywidualizowanym w każdym z nas. W takim razie, aby dawały nam one cel istnienia, to, czego dotyczą, nie może być nam obojętne. A zatem może nam zależeć na jednych tylko o tyle, o ile zależy nam na drugim, czyli na społeczeństwie. Natomiast im bardziej odrywamy się od społeczeństwa, tym bardziej oddalamy się od życia, którego jest ono zarówno źródłem, jak i celem. Dlaczego miałyby istnieć zasady moralne, przepisy prawne —zmuszające nas do wszelkich ofiar — i krępujące nas dogmaty, gdyby poza nimi nie znąjdowal się byt, któremu służą I z. którym mamy związek? Dlaczego Istnieje sama nauka? Jeśli służy jedynie zwiększaniu naszych szans na przeżycie, nic jest warta włożonego w nią trudu. Rolę tę lepiej odgrywa instynkt, o czym świadczy życie zwierząt. Na czym więc polega potrzeba zastąpienia go przez refleksję bardziej podlegającą wahaniom i podatną na błędy? Dlaczego jednak przede wszystkim istnieje cierpienie? Jest ono pozytywnym ziem dla jednostki: jeżeli tylko w stosunku do niego należy oceniać wartość
rzeczy, nie przynosi ono nagrody i staje się niezrozumiale. Dla osoby wierzącej, silnie przywiązanej do swojej religii, dla człowieka silnie zaangażowanego w więzi społeczności rodzinnej czy polityczną], problem Len nie Istnieje. Sami z siebie i bez zastanowienia odnoszą to, czym są i co czynią, do swojej religii, do swojej rodziny liii) do p|c/.yzny liii) ptuJII. Nawet w swoich cierpieniach widzą tylko ofiarę służącą gloryfikacji grupy. W taki właśnie sposób dochodzi do tego, że chrześcijanin lubi cierpienie i poszu-hM|o. g«», nby <luć I«*.|ńwI.kIr» Iwo |>ngni(l/.|r. dlii ciulu I huMl/U*) przybliżyć się do boskiego wzoru. Jednak w miarę jak wierzący zaczyna wątpić, czyli czuje się mniej powiązany z wyznaniem, do którego należy, uwalnia się od niego; w miarę jak rodzina i państwo stają się obce jednostce, ona sama stąje się dla siebie tajemnicą. I wtedy nic może uniknąć drażniącego i niepokojącego pytania: po co (o wszystko?
Innymi słowy, jeśli, jak to się często mówi, człowiek składa się z dwóch części, oznacza to, że na człowieka fizycznego nakłada się człowiek społeczny. Otóż ten ostatni obowiązkowo zakłada istnienie społeczeństwa, które wyraża i któremu służy. Natomiast kiedy tylko społeczeństwo ulega rozkładowi, kiedy przcstąjcmy odczuwać, że jest żywe i oddziałuje wokół nas i ponad nami, to, co w nas społeczne, traci wszelką obiektywną podstawę. To już tylko sztuczne połączenie iluzorycznych obrazów, fantasmagoria, do której rozwiania wystarcza nieco refleksji, a więc nic, co mogłoby stanowić cel naszych czynów. A przecież człowiek społeczny to cały człowiek cywilizowany; to on stanowi wartość istnienia. Wynika z tego, że brakuje nam celów życia, ponieważ jedyne życie, na którym może nam zależeć, nie odpowiada już niczemu w rzeczywistości, a Jedyne życie oparte na rzeczywistości w żadnym stopniu nie spełnia naszych potrzeb. Ponieważ zostaliśmy wtajemniczeni we wznioślejszą egzystencję, ta, którą zadowalają się dziecko i zwierzę, nie możejuż sprawić nam satysfakcji, alejedno-cześnie pierwszy rodzaj egzystencji umyka nam, zostawiąjąc nas w niepewności. A zatem nie ma już niczego, do czego mogłyby przydać się nasze wysiłki, i mamy wrażenie, że giną one w pustce. W takim sensie prawdą jest powiedzenie, że nasza działalność