Strategio powieści tendencyjnej
Um, Wystąpi tendencja do uwierzytelniania realności przedstawionego świata, podkreślania jego obiektywności, większego uniezależnienia od narratora. Najjaskrawiej dążenie to zarysuje się zwłaszcza w Rodzinie Brochwiczów, powieści, którą pisarka uważała za najbardziej wierny i realistyczny obraz sytuacji
ziemiaństwa.
Konkretyzacja podmiotu autorskiego stopniowana jest różnie w utworach tego okresu. Jest rzeczą charakterystyczną, że w opowiadaniach z roku debiutu młoda autorka prezentuje się jako „osoba” choćby przez używanie form osobowych czasownika w rodzaju żeńskim. („Skończyłam moją powiastkę, piękni panowie i panie” (PZ, I, 15).) Jest w tym coś z chęci pełnego, osobistego zaangażowania się w głoszenie wypowiadanych tu prawd społecznych i maksym moralnych, coś z determinacji, z jaką w toku polemiki o materializm Buckle’a pisarka odrzuciła przyjęty przez skromność niewiasty, zabierającej głos w poważnych sprawach naukowych, pseudonim „Li...ka” (Litwinka) i podpisała się swym nieznanym nazwiskiem — Eliza Orzeszko.
Później akcenty te nie są już tak częste. Występują w Marcie, gdzie narratorka deklaruje pełną solidarność wspólnoty losu z kobiecym światem i przemawia nie tylko jako pisarka, ale jako jedna z wielu tych, którym lansowane przez „pana Zacha-riasiewicza” zalecenie „kochania” nie może rozwiązać wszelkich problemów żyda: „...usychamy, suchot dostajemy, jędzami częstokroć się stajemy z pragnienia kochania...” (PZ, VIII, 7.) Podobne też ukształtowanie- wystąpień narratora pojawia się w Pompalińskich nasycając bardziej osobistymi akcentami ironiczną czołobitność kronikarki świetnego rodu: „...nie potrafiłabym nigdy opisać wiernie, wyliczyć szczegółowo i w jaki taki artystyczny ład ułożyć wszystkich splendorów i kolei losu, łączących się w pamięci mej z pojęciem rodu tego”. (PZ, XLV, 6.).
Wśród późniejszych utworów pierwszego dziesięciolecia przeważa bardziej ogólnikowe autorskie „my”, niekiedy zaś narrator unika wszelkich form osobistej prezentacji czytelnikowi, jak w Rodzinie Brochwiczów. Nie będzie to jednak ograniczało ani zmniejszało wagi funkcji narratora. Zmieni on tjdko charakter
i pozycję, z której patrzeć będzie na przedstawiany przez siebie świat.
Autoprezentacja narratora jako literata przejawia się przede wszystkim na tle aluzji do samej funkcji opowiadania, pisania, konstruowania fabuły. W Obrazku z lat głodowych narratorka nie występuje jeszcze jako zawodowa pisarka — stwarza konwencję opowiadania ustnego, stylizuje się na skromnego prostaczka, przynoszącego swe „poczciwe, choć ubogie słowo”. Co innego w Początku powieści, tu już przejawia się i dyskusja o współczesnych konwencjach fabularnych gatunku, i skargi na społeczne ograniczenia i konwenanse, wstrzymujące pióro „człowieka”. W romansach w rodzaju Ostatniej miłości i W klatce, drwiące aluzje do banalnych konwencji gatunku, napomknienia o granicach niedyskrecji pisarskich współdziałają w tworzeniu „lekkiego stylu” romansowego, jednoczą autora i czytelnika w sytuacji podglądania „tajemnic serc ludzkich”.
W innej zupełnie funkcji pojawia się narrator w Panu Grabie. Występując osobiście jako w pełni ujawniony „osobowy” komentator sceny śmierci jednej z ofiar szulera, zaznacza, że przełamuje w ten sposób zasadę nieingerowania osobiście w tok powieściowej narracji. Skłaniającym go do tego motywem jest powaga sytuacji, konieczność silnego wstrząśnięcia sumieniem czytelnika. Pisarka konstruuje tu scenę wspólnych z czytelnikiem odwiedzin pokoju zmarłego i wspólnych rozważań jego losu: „...Czytelniku lub czytelniczko, pozwól, abym po raz pierwszy w ciągu tego opowiadania bezpośrednio przemówiła do ciebie. Ktokolwiek jesteś, podaj mi rękę i pójdź ze mną do pokoju śmierci. Cicho stąpaj, jeśliś strojną damą, podnieś fałdy jedwabnej sukni, aby nie czyniła szelestu, bo spokoju potrzebują umarli. [...] Teraz, gdyśmy już wyczytali tajemnicze zgłoski, jakie śmierć wypisała na czole zmarłego młodzieńca, wróćmy między żyjących i opowiedzmy im, jako winy rodziców w straszliwych skutkach spadają na głowy synów i jako duchy przeszłości żalą się i płaczą na widok zmarniałych ludzkich żywotów.” (PZ, VI, 308—312.) Narrator-„opowiadacz” i czytelnik zbliżeni tu są we wspólnej funkcji obserwatorów ludzkie
473