poezji renesansowej,
XXXIV TWÓRCZOŚĆ LIRYCZNA
V. TWÓRCZOŚĆ LIRYCZNA
Liryczna twórczość Morsztyna dochowała się w przekazach rękopiśmiennych w różnych zestawach. Ale nie ulega wątpliwości, że za reprezentacyjny zespół, ten, którym chciał przejść do potomności, uważał zbiór 210 wierszy, ujętych w dwie księgi, który nazwał Lutnią. Nie włączył do tego zbioru najjaskrawszych ze swoich obscenów. Tak samo nie znalazły się tam wiersze o wyraźnie prywatnym charakterze, czy też wiersze mające sens w odniesieniu tylko do jakiejś specyficznej okazji. Toteż znakomita większość tych jego wierszy, które powielone zostały w antologiach czy czytankach jako najdoskonalsze przykłady jego sztuki pisarskiej, to akurat wiersze z Lutni.
Zbiór ten został skomponowany. Otwiera go grupa wierszy, jakich w takim zbiorze spodziewalibyśmy się na początku. Pierwszy z nich to wiersz dedykacyjny, zaadresowany do Łukasza Opalińskiego. Potem idą dwa wiersze, skierowane Do czytelnika, podobnie jak analogiczne apele do czytelnika otwierają Fraszki Kochanowskiego. Z następnego wiersza, Do panny, dowiadujemy się, że to ona, Kasia, jest Muzą poety, jego natchnieniem. Dalszy z kolei wiersz, Do swoich książek, to żartobliwe rozważania niebezpieczeństw, na jakie poezja ta naraża się, idąc do druku. Trudno przypuścić, aby Morsztyn na serio myślał o wydrukowaniu Lutni: żadna szanująca się cenzura kościelna nie puściłaby np. wiersza Do Heleny (L 63), erotyku prowokacyjnie operującego symboliką pasyjną. Morsztyna po prostu, gdy pisał Do swoich książek, bawiło wprowadzenie do zbioru takiego tradycyjnego motywu — ostrzeżenia. Zamyka pierwszą księgę wiersz również zatytułowany Do swoich książek, memento, że czas już kończyć. „Księgę wtórą” otwierają z kolei wiersz Do lutnie i wiersz dedykacyjny.
Drugi, znacznie skromniejszy zestaw liryków Morsztyna, to grupa 32 wierszy, zatytułowana Kanikuła, skomponowana, jak wynika z dedykacyjnego wiersza, latem 1647 r. Pewną jedność
tematyczną nadaje temu cyklowi przewijający się przez wszystkie wiersze, rzecz inna, że czasem marginalnie tylko, motyw wielkich upałów, kanikuły. Większość z tych wierszy to erotyki.
Erotyki przeważają i w Lutni. Obok nich znajdziemy tam też żartobliwe epigramaty, listy poetyckie, utwory okolicznościowe. Pozostało też po Morsztynie sporo erotyków, epigramatów i wierszy ulotnych, które nie weszły ani do Lutni, ani do Kanikuły. Poza cyklami znaleźć jeszcze można w dorobku poetyckim Morsztyna nieliczne wiersze religijne oraz czternaście wierszowanych Gadek, tj. zagadek.
Omówienie wierszy Morsztyna zacząć jednak wypada nie od przeglądu ich tematyki. Znakomity włoski historyk literatury, Francesco De Sanctis, pisząc na temat Marina stwierdził arcytrafnie: „problemem dlań, jak i dla jego współczesnych nie było co, ale jak” l. To samo wolno nam powiedzieć o poezji Morsztyna. Ma ona przede wszystkim zaskoczyć i olśnić czytelnika tym, jak temat, każdy temat, potrafi ująć w sposób nieoczekiwany i wymyślny. Są te wiersze popisem nade wszystko maestrii formalnej poety. Od tych spraw wypada więc nam zacząć dyskusję liryki Morsztyna. W ten sposób najłatwiej dotrzemy do tego, co dla niej specyficzne, co decyduje o jej odrębnym obliczu.
W świecie superlatywów. W wierszu Do Jana Grotkows-kiego, internuncjusza Jego Królewskiej Mości w Neapolim |H 113) znajdziemy następującą ocenę sztuki poetyckiej Kochanowskiego:
Jakoż raz tylko usłyszawszy ciebie,
Zapomniał Parnas mówić po łacinie.
Muzy po polsku piszą i ty, Febie,
Polskie grasz tańce niebieskiej drużynie,
j F. De S a n c t i s, Storia della letteratura italiana, a cura di B. Croce, Bari 1925, t. II, s. 197.
3