708 Hermeneutyko i his/nryzm
Straussa porusza przy tym jego pogląd o katastrofie nowo-żytności. Tak elementarna ludzka sprawa jak odróżnienie tego, co słuszne, od tego, co niesłuszne, wymaga od człowieka możności wydobycia się ponad swe historyczne uwarunkowanie. Klasyczna filozofia ma oczywiście rację, gdy pytając
0 sprawiedliwość, na pierwszym planie stawia nieuwarun-kowanic tej różnicy, a radykalny historyzm, który wszystko, co obowiązuje jako nieuwarunkowane, relatywizuje historycznie, racji mieć nie może. A więc własne argumenty trzeba weryfikować na podłożu filozofii klasycznej.
Strauss nie może jednak uważać, że mógłby to zadanie podjąć w taki sam sposób jak na przykład Platon swą krytykę sofistyki. Jest nazbyt obznajomiony ze współczesną świadomością historyczną, by klasycznej filozofii bronić „naiwnie”. Tak więc jego argumentacja przeciw temu, co zwie on historyzmem, początkowo sama opiera się na historycznej podstawie. Powołuje się on na pakt (a również Lówith to powtarza), że sama myśl historyczna rodzi się przy pewnych historycznych uwarunkowaniach. Dotyczy to zarówno formy naiwnego historyzmu, tzn. wykształcenia historycznego sensu w badaniu przekazu tradycji, jak i jego subtelniejszej formy, która uwzględnia także istnienie samego poznającego w jego dziejowości.
Choć jest to bezsprzecznie słusznie, to bezsprzeczny jest też wniosek, że historyczny fenomen historyzmu tak jak się pojawił, tak też kiedyś może przeminąć. Jest tak niewątpliwie,
1 to nie dlatego, że w przeciwnym razie historyzm „przeczyłby” sobie; jest tak, jeśli traktuje on siebie poważnie. Nie można więc argumentować: historyzm, który głosi historyczne uwarunkowanie wszelkiego poznania „zawsze i wszędzie”, w istocie przeczy samemu sobie. Takie przeczenie sobie to osobna sprawa'. Również tu musimy postawić sobie pytanie, czy oba zdania: „wszelkie poznanie jest uwarunkowane historycznie”
Por. wyżej, s. 603, przypis l.
oraz „to poznanie obowiązuje bezwarunkowo", mieszczą się na tej samej płaszczyźnie, tak by mogły sobie wzajemnie przeczyć. Teza bowiem nie mówi, że zdanie to będzie uważane za prawdziwe zawsze - tak samo jak nie było dotąd uważane zawsze za prawdziwe. Historyzm traktujący siebie poważnie będzie się raczej liczył z tym, że pewnego dnia jego teza nic będzie już uważana za prawdziwą, to znaczy będzie myślana „niehistorycznie”. Z pewnością jednak nie dlatego, że bezwarunkowa teza o uwarunkowaniu wszelkiego poznania nie jest sensowna, lecz ]dlatego, żc| zawiera „logiczną” sprzeczność.
Strauss jednak nie w tym sensie pojmuje tę kwestię. Samo wykazanie, żc klasycy myśleli inaczej, niehistorycznie, nic mówi jeszcze nic o możliwości nichistoryczncgo myślenia dzisiaj. Istnieje dosyć powodów, by możliwości myślenia nichistoryczncgo nie uważać za samą tylko możliwość. Trafne obserwacje „fizjonoiniczne”, poczynione w tej mierze przez Ernsta Jiingera, mogłyby przemawiać za tym, że ludzkość dotarła do „bariery czasu”1. To, co Straussa zajmuje, mieści się jednak w myśleniu historycznym i ma sens korekcyjny. Krytykuje on roszczenie „historycznego” rozumienia odziedziczonych myśli do lepszego rozumienia tego myślowego świata przeszłości, niż ten świat sam był w stanie to czynić2. Kto tak uważa, wyklucza z góry możliwość, że owe myśli mogłyby po prostu być prawdziwe. Jest to niemal powszechny dogmatyzm tego sposobu myślenia.
Zarysowany tu i zwalczany przez Straussa obraz historycysty odpowiada, jak sądzę, owemu ideałowi pełnego oświecenia, który wc własnych badaniach nad hermeneutyką filozoficzną uznałem za przewodnią ideę skrytą za Diltheyowskim i dzie-
Por. leż analizę sztuki współczesnej przez Arnolda Gehlena, który mówi o „poslhislorii”, w którą jakoby wkraczamy (zob. mój artykuł w Klein? Schriftcn II. s. 218-226).
Whal Is Polilictil Philosopliy?, Glencoe 1959, cytat na stronie 68.