710 Hermeneutyko i hixioryr.ni
więtnastowiecznym historycznym irracjonalizmem. Czy to nic w świetle utopijnego ideału współczesności wszelka przeszłość, by tak rzec, całkowicie się odsłania? Stosowanie do wszelkiej przeszłości perspektywy współczesności jako wyższej nic wydaje mi się wcale prawdziwy istotą myślenia historycznego, lecz cechuje upartą pozytywność „naiwnego” historyzmu. Swą godność i swą wartość prawdy myślenie historyczne zawiera raczej w poglądzie, że w ogóle nic istnieje „współczesność”, lecz tylko ciągle zmienne horyzonty przyszłości i przeszłości. Wcale nie wiadomo (i nigdy nie będzie wiadomo), czy dana perspektywa, w jakiej ukazują się przekazywane przez tradycję myśli, jest tą właściwą. Rozumienie „historyczne”, czy to dzisiejsze, czy jutrzejsze, nic ma tu żadnych przywilejów. Obejmowane zmiennymi horyzontami, porusza się wraz z nimi.
Jak zaś wykazałem, zwrot hermeneutyki filologicznej, że należy zrozumieć autora lepiej, niż on sam siebie rozumiał, pochodzi z estetyki geniuszu, ale stanowi pierwotnie proste sformułowanie oświeceniowego ideału, by mętne wyobrażenia rozjaśniać przez analizę pojęciową1. Zastosowanie tej formuły do świadomości historycznej jest wtórne i rodzi fałszywy pozór niedoścignionej wyższości aktualnego interpretatora, co Strauss słusznie poddaje krytyce. Gdy jednak argumentuje, że aby lepiej rozumieć, musimy najpierw zrozumieć autora tak, jak on rozumiał sam siebie, to nie docenia, jak sądzę, trudności wszelkiego rozumienia, gdyż ignoruje to. co można by nazwać dialektyką wypowiedzi.
Ujawnia to inny fragment pracy Straussa, w którym ideału „obiektywnej interpretacji” tekstu broni on stwierdzając, że autor rozumiał swą wypowiedź tylko w jeden jedyny sposób, „zakładając, że jego umysł nie był w stanic zamętu" (67). Trzeba zapytać, czy zawarte tu przeciwieństwo jasności i zamętu jest tak jednoznaczne i oczywiste, jak to Strauss przyjmuje. Czy tym samym nie dzieli on z istoty poglądu o pełni historycznego rozjaśnienia, pomijając właściwy problem hermeneutyczny? Wydaje się, że dopuszcza on możliwość rozumienia czegoś, czego się samemu nie rozumie, rozumie to zaś ktoś inny, i to rozumienia tylko tak, jak ów ktoś sam siebie zrozumiał. Wydaje się też, że uważa on, iż gdy ktoś coś mówi, to już „się” przy tym z konieczności i adekwatnie zrozumiał. Sądzę, że żaden z tych dwóch przypadków nie zachodzi. Aby uchwycić właściwy sens owej wątpliwej zasady hcrmcncutyczncj, że należy autora zrozumieć „lepiej”, niż on sam siebie rozumiał, trzeba ją uwolnić od przesłanki pełni rozjaśnienia.
Spróbujmy więc zapytać, jak od strony hermeneutycznej wygląda u Straussa obrona klasycznej filozofii. Zbadajmy to na przykładzie. Strauss pokazuje bardzo pięknie, że klasyczna filozofia polityczna tak zwaną we współczesnej dyskusji relację ja-ty-my zna pod zupełnie inną nazwą: jako przyjaźń. Słusznie dostrzega, że współczesny sposób myślenia, który mówi o „problemie ty”, opiera się na zasadniczym prymacie kartezjańskiego ego cogito. Strauss uważa dalej, że wie, dlaczego starożytne pojęcie przyjaźni jest poprawne, a współczesna konceptualizacja fałszywa. Kto chce ustalić, czym jest państwo i społeczeństwo, musi zasadnie mówić o roli przyjaźni. Nie może jednak z równą zasadnością mówić „o ty”. O ty się nie mówi, lecz mówi się do niego. Jeśli za podstawę przyjmiemy zamiast roli przyjaźni funkcję ty, to zafałszujemy obiektywną komunikacyjną istotę państwa i społeczeństwa.
Uważam ten przykład za nader szczęśliwy. Nieokreślone miejsce między nauką o cnocie a nauką o dobru, jakie
Por. wyżej, s. 275 nn. W nawiązaniu do przypisu I ze s. 278 można by teraz porównać: H. Niisse, Die Sprachtheorie Friedrich Sclilegels, Heidelberg 1962, s. 92 nn. Wedle tej pracy zwrot Schlcgla jest jeszcze w pełni charakterystyczny dla filologa hołdującego „wierności" historycznej: musi on .„scharakteryzować” odautorski sens. Dopiero Schleiermacher upatruje właściwego dokonania hermeneutycznego w przeinterpretowanym romantycznie Jepszym rozumieniu". Por. przede wszystkim cytowany wyżej, s. 273, przyp. 1, tekst H. Patscha.