Na?* małpa pmd (elpiyliorem ItyMtuM w <wicile (i\yt lm!pi|li rwohi y]i)i'j
Bo choć lasów nic lubimy, to trawę — wc wszelkich możliwych Jej odmianach - lubimy bardzo.
Trawa wygrywa z lasem nic tylko w umysłach komputerowych graczy, ale także w niezmiernie licznych w Polsce ogródkach działkowych. Czy ktokolwiek bowiem posadzi! kiedykolwiek na swojej działce nieprzebyto i nieprzepuszczającą światła puszczę? Ludzie nie są gorylami górskimi, przez co nie uznaję lasu za swoje królestwo. Gdyby goryle ewolucyjnym zrzędzeniem losu posiadły umiejętność gospodarowania w ogródkach działkowych, z cal9 pewnością w celach rekreacyjnych sadziłyby lam wysokie drzewa z lianami I y. maskującą gęstwinę zielonych liści. Do logo poprosiłyby o deszcz, żeby padał nieprzerwanie przez pół roku, tak jak to się dzieje w ich naturalnym środowisku. Ludzi taki deszcz nie podnieca, wręcz przeciwnie. Nikt nie lubi tak moknąć, deszcze monsunowo nie są przez mieszkańców tropików traktowane z atencją, n już najmniej potrzebne byłyby naszym działkowcom. Działkowiec lubi deszcz umiarkowany. Do tego, jak przystało na przedstawiciela swojego gatunku, obsadza swój kawałek terenu niskopiennymi warzywami i krzaczkami owocowymi, gdzieniegdzie przetykając zicioniutką, przystrzyżoną trawę niskimi dvzewnmi owocowymi o rozłożystych koronach, tak by leżąc pod drzewem jednocześnie zaznać błogosławionego cienia i rwać z gałęzi soczyste przekąski. I wierzcie, nie dzieje się tak przypadkiem.
Nieprzypndkiem podobne, działkowe obrazki wypełniają po brzegi kolorowe magazyny, telewizyjne przerywniki oraz pecetowe tapety. Jakie to obrazki? A choćby taki, na którym siedzi papież. Oczywiście nic to jest istotne, że siedzi. Ważne gdzie. Otóż głowa Kościoła katolickiego zamyśliła się, spoglądając na falujące łany złocistego zboża. To dojrzała do skoszenia, gruboziarnista pszenica sfotografowana w pełnym słońcu. Zdjęcie jest urocze, zdobi lipcową, kredową kartkę jakiegoś okolicznościowego kalendarza. Drugi przykładowy obrazek jest ruchomy. Sterana wyrzynnniem wrogów ręka generała Maximusa, nieskazitelnego bohatera filmu Ridleya Scotta zatytułowanego Gladiator, przesuwa się w słońcu po kołyszącym
się dojrzałym zbożu. Dłoń czule obejmuje pełne kłosy, wieje delikatny wietrzyk, dookoła kołyszą się nieliczne zielone cyprysy. Oto przedśmiertne marzenie glndlnlorn. Podobne kłosy obejmuje on jeszcze za życia, kiedy chce je odebrać ich barbarzyńskim właścicielom - Germanom. Słoneczny pejzaż, dojrzałe zboże i ziemia jak marzenie to odwieczny sen ludzkości. O ten sen ludzie potrafią zaciekle walczyć. Nie przypadkiem Adolf Hitler malował w młodości pejzaże. I on zapewne, jak filmowy Maximus, dostrzegał piękno ziemi, którą jego wojska miały wyrwać barbarzyńskim Słowianom. Mityczne złote Inny poprzclyknnc drzewami.
Przyjrzyjmy się jeszcze jednemu obrazowi, u stanic się jasne, skąd u Hitlera taki zapał do malowania kiczowatych krajobrazów, dlaczego Russell Crowc głaszcze pieszczone słońcem łany, a papież siedzi na tronie w złocistej pszenicy. Rozwiązanie tej zagadki odmalował nadworny grafik Sali Biologii i Ewolucji Człowieka w nowojorskim American Muscum of Natural Hlstory, Jay H. Mattcr-nes. I cóż widnieje na jego obrazku? Z grubsza to samo. Błękitne niebo, a na nim pierzaste, bieluśkie baranki. Słońce oświetla zielonkawe, rozlegle jezioro położone malowniczo pośród łagodnych, r/ndko zniesionych stoków. Nn pierwszym planie zielone drzewka w kępach i te same złote łany. Całe morze trawiastego złota. Nie siedzi w nim jednak głowa żadnego kościoła czy państwa w dwornych szatach, nie przechadza się też tędy wojownik w paradnej zbroi. Po trawie, oddalone nieco od siebie, drepczą grupki sympatycznie owłosionych hominidów. To wschodnioafrykańskic jezioro Turkana trzy i pół miliona lat temu. To teren, na którym gatunek człowieka po raz pierwszy ujrzał światło dnia. Zielonozłote połacie ziemi nad urokliwą wodą, do których zaadaptował się nasz umysł. Jak wiemy, palcoantropologowie i psychologowie ewolucyjni opisują je skrótem EEA, co oznacza środowisko adaptacji ewolucyjnej. Miejsce, gdzie doszło do ukształtowania naszej budowy fizycznej i typowo ludzkich cech psychicznych.
Można hipotezę adaptacji środowiskowej - zwaną za biologiem Gordonem Oriansem Hipotezą Sawanny (to coś nieco innego niż