t68 Dialektyka ołwii “tnie
nimi manipulować. Przedmiotem nowej ideologii jest świat ja|<0 * I
taki. Ideologia wykorzystuje kult faktów, gdyż ogranicza się <j0 tego, by za sprawą możliwie dokładnego przedstawienia awansować mamę istnienie do królestwa faktów. Wskutek takiej transpozycji samo istnienie staje się surogatem sensu i słuszności Wszystko, cokolwiek kamera reprodukuje, jest piękne. Zawiedzionym widokom na to, że samemu będzie się tą biurową myszą której przypada w udziale premiowa podróż, odpowiadają roz-czarowujące widoki dokładnie sfotografowanych okolic, przez jakie podróż wiedzie. Nie oferuje się Włoch, oferuje się pozór, źe Włochy istnieją. Film może pozwolić sobie na to, by Paryż w którym młoda Amerykanka próbuje ukoić swoje tęsknoty, J przedstawić jako rozpaczliwą pustkę i tym bezwzględniej doprowadzić panienkę do dziarskiego amerykańskiego chłopca, którego poznać mogła nie ruszając się z domu. Okoliczność, że rzeczy w ogóle toczą się dalej, że system nawet w swej ostatniej fazie reprodukuje życie tych, na których się wspiera, zamiast od razu je zlikwidować - i ta okoliczność będzie poczytana za sens i zasługę systemu. „Tylko tak dalej” staje się w ogóle usprawiedliwieniem ślepego trwania systemu, a nawet usprawiedliwieniem jego nieodwołalności. Zdrowe jest to, co się powtarza, cykl I przyrody i przemysłu. Z ilustrowanych magazynów wiecznie szczerzą zęby te same babies, wiecznie łoskocze machina jazzu. I Mimo całego postępu techniki przedstawiania, reguł i specjalności, »| mimo gorączkowych zabiegów chleb, którym przemysł kulturalny karmi ludzi, pozostaje kamieniem stereotypu. Przemysł kulturalny I odwołuje się do praw cyklu, do uzasadnionego zdumienia, że >1 matki mimo wszystko wciąż jeszcze rodzą dzieci, że kółka wciąż jeszcze się kręcą. W ten sposób jeszcze bardziej się uwydatnia nieodwołalny charakter stosunków. Falujące łany zbóż na końcu filmu Chaplina o Hitlerze dezawuują antyfaszystowską przemowę o wolności. Przypominają rozwiane wiatrem jasne włosy niemieckiej dziewczyny sfotografowanej przez UFA na letnim obozie. Społeczny mechanizm panowania ujmuje naturę jako zbawcze antidotum wobec społeczeństwa - tym samym natura zostaje y wciągnięta w nieuleczalne społeczeństwo i sprzedana. Obrazowe
zapewnienie, że drzewa są zielone, niebo niebieskie, a chmury przeciągają, sprawia, źe drzewa, niebo i chmury stają się krypto-gramami kominów fabrycznych i stacji benzynowych. Natomiast kółka i części maszyn muszą ekspresywnie błyszczeć — zdegradowane, bo traktuje się je jako substraty duszy drzew i chmur. W ten sposób naturę i technikę mobilizuje się przeciwko stęchliź-nie, fałszywym wspomnieniom o społeczeństwie liberalnym, kiedy to jakoby przewalano się po dusznych, wymoszczonych pluszem pokojach, zamiast, jak to dziś jest we zwyczaju, zażywać aseksual-nych kąpieli w odkrytych basenach, kiedy jeżdżono psującymi się przedpotopowymi modelami Bcnza, zamiast z szybkością rakiety przemieszczać się stąd, gdzie i tak się jest, tam, gdzie nie jest inaczej. Triumf wielkich koncernów nad inicjatywą przedsiębiorców opiewany jest przez przemysł kulturalny jako wieczna inicjatywa przedsiębiorców. Zwalcza się wroga, który jest już pobity — myślący podmiot. Rezurekcja anty mieszczańskiego Hansa Sonntn-stdssera 1 w Niemczech i powodzenie, jakim cieszy się The Ujfe with Fa/ber 2, świadczą o identycznej ewolucji.
W jednym punkcie co prawda ta wyjałowiona ideologia nie toleruje żartów: gdy zarzucać jej brak opiekuńczej troski. „Nikomu nie wolno głodować i marznąć; kto mimo to głoduje i marznie, idzie do obozu koncentracyjnego'1 — dowcip z hitlerowskich Niemiec mógłby widnieć jako maksyma nad portalami wszystkich przybytków przemysłu kulturalnego. Z naiwnym sprytem zakłada stan charakterystyczny dla społeczeństwa nowych czasów: umie ono trafnie dobierać swoich ludzi. Każdemu gwarantuje się formalną wolność. Nikt nie może oficjalnie ponosić odpowiedzialności za to, co myśli. Za to każdy już wcześnie ląduje w systemie kościołów, klubów, zrzeszeń zawodowych i innych układów, stanowiących najczulszy instrument społecznej kontroli. Kto nie chce się doprowadzić do ruiny, nie może wedle skali tego
Hans Sonnenstossers TlóUenfabrt — słuchowisko P. Apla, w 1937 r. na nowo wyreżyserowane przez Gustafa Grundgensa (pr^yp. tłum.).
Popularny amerykański serial radiowy, według sztuki C la ren cc’a Daya (pn^yp. tłum.).