312
System ideowy obozu rządzącego w oficjalnym przekazie
Komendanta wzrastał spontanicznie w sytuacji zbrojnej walki, kiedy ręj , między nim a podwładnymi regulował wojskowy rozkaz. Wykształ^ w tym okresie zjawiska, takie jak osobisty mit i legenda, ranga przywóz * i wodza, a także zwyczaj bezdyskusyjnego podporządkowywania $ię woli przetrwały, a przeniesione do polityki wciąż regulowały stosun^ wewnątrz rządzącego obozu piłsudczyków. Rydzowi-Śmigłemu przys^0 przemierzyć „wodzowski szlak” w innej kolejności. Zaczął jako zasłużony żołnierz i zdolny dowódca, ale nie otoczony nimbem wielkości. Jego obraz i kult tworzone na użytek opinii publicznej były wystudiowaną od podstaw kreacją rozpowszechnianą w miarę wkraczania przez niego w polityką i wspinania się na kolejne szczeble władzy. Poparcie dla jego osoby nigdy nie sięgnęło pułapu bezkrytycznego uznania, podczas gdy fenomen Pil-sudskiego polegał m.in. na tym, że zarówno w sukcesach, jak i w klęskach zawsze miał grono ślepo oddanych wyznawców. W roli polityka podlegał klasycznym regułom - wahaniom popularności, krytyce i atakom, natomiast jako symbol wywalczonej niepodległości cieszył się społecznym szacunkiem i był oszczędzany nawet przez opozycję, co szczególnie wyraźnie wystąpiło po jego śmierci. Ponadto w obozie piłsudczyków przyjęło się niesprecyzowane pojęcie „idea Komendanta”, równoznaczne w istocie z jego wolą zastępującą myśl polityczną czy doktrynę. Niebyło natomiast mowy o „idei Rydza”, mimo że pod jego patronatem podjęto próbę wypracowania i skodyfikowania wspólnego programu. Deklaracja lutowa OZN nie przyjęła się bowiem wśród ogółu sanacji, a nawet rządu jako platforma ideologiczna całej formacji. Istotę różnicy w pozycji obu postaci próbuje się niekiedy objaśnić przez operowanie określeniami „dyktator” lub „dyktator - nowator” w stosunku do Piłsudskiego i „pierwsza osoba dyktatury” albo „dyktator - kontynuator” w odniesieniu do Rydza-Śmigłego1.
W 1944 r. płk Józef Jaklicz (zastępca szefa sztabu Naczelnego Wodza) oceniał, że przedwojenna propaganda wyświadczyła Rydzowi „niedźwiedzią przysługę”, ponieważ awansem obarczyła go całkowitą odpowiedzialnością za losy narodu i państwa. Można również dodać, że wtłaczając w rolę nie-
Rozdział VI
FAward Rydz-Śmigty - wódz kontynuator
złomnego bohatera, ograniczyła mu na przyszłość pole politycznego manewru. „Wystąpienia jego publiczne (niestety zbyt częste) spotykały się ze społecznym uznaniem. Adoracja dla niego rosła poprzez zatarg z Litwą, następnie poprzez Zaolzie, aby dojść do zenitu w okresie pomarcowego zagrożenia. W okresie zagrożenia, poprzedzającego wojnę; chyba nie było Polaka, który by go nie uznał, nie wierzył w niego, nie poświęcił wszystkiego, czego by tylko zażądał”81. Tak odczytywał ówczesne nastroje i nastawienie ogółu wobec Marszałka płk Jaklicz. W najgorętszych przedwojennych miesiącach propaganda konsekwentnie utrzymywała obywateli w przeświadczeniu, że „silni, zwarci, gotowi” pomaszerują pod wodzą Marszałka do pewnego zwycięstwa, a po drodze „nie oddadzą nawet guzika”.
Tymczasem zamiast zapowiadanej wiktorii nadeszła druzgocąca przegrana. 17 września na ostatniej naradzie czynników rządowych w Kutach stwierdzono, że w związku z akcją sowiecką sytuacja kraju stała się beznadziejna. Klęska militarna została przesądzona. W nocy 18 IX 1939 r. po chwilach wahania Edward Rydz-Śmigły zdecydował się opuścić terytorium Polski. Jak się miało wkrótce okazać, przekroczenie mostu granicznego na rzece Czeremosz bezpowrotnie odcięło go od szansy kontynuowania jakiejkolwiek znaczącej działalności politycznej lub wojskowej. „Naczelny Wódz i szef państwa w jednej osobie, a równocześnie władca dusz całego narodu, niezależnie od przemyślenia zagadnienia prowadzenia wojny, musi zastanowić się nie raz, nie dwa, jak zachowa się, gdy odpowiedzialność za losy państwa stanie się tak wyraźna, że państwo walić się będzie w gruzy, a pozostanie jeden wielki symbol... - pisał Jaklicz. - Dusz tylko nie wolno zawieść. Trzeba się dla nich poświęcić, trzeba zginąć. Śmierć daje moc, hart, wiarę potomności”82. Wyłamanie się z emploi narzuconego przez propagandę i na pewno w jakimś stopniu przez tradycję w przypadku Marszałka było równoznaczne z politycznym upadkiem. Propagandowa konstrukcja z naczelnym wodzem armii i narodu na szczycie runęła gwałtownie, grzebiąc raz na zawsze jego dotychczasową karierę.
~ jaklicz, Z zeszytów generała Józefa Jaklicza, „Zeszyty Historyczne” (Paryż) 1987, s. 132-135.
82 Ibidem.
J. Majchrowski, op.cit., s. 85.