418 J ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
ciera do granic, które są od moich pragnień bardzo różne. Żyją w tym kraju od urodzenia i nie chcę go opuścić. Zbyt wiele mnie łączy z przeszłością i z dniem dzisiejszym tej ziemi, a zbyt jestem stary i wieloma rodzinnymi obowiązkami związany, abym z lekkim sercem mógł się zdecydować na wątpliwy los emigranta jpolitycznego1 6t Chciałbym jeszcze jednego: żeby j Miazga mogła śtę ukazaćwkraju. Ale wiem, że to prawie niemożliwe. Więa wydarrtksiążkę w wydawnictwie emigracyjnym \ będzielhimaczona, może nawet trochę mi przysporzy rozgłosu, i cóż z tego? Tu, gdzie jestem i gdzie żyję, książka będzie Inieznana, przeczyta ją stu, powiedzmy, tysiąc ludzi, może na-i wet więcej, to prawie bez znaczenia, głucha cisza wokół niej zapadnie. Cóż zatem znaczy ta moja suwerenność?
Nie myśleć na razie o tym. Sprawdzić, poprawić, zaprojektować, dokończyć.
czwartek, 30 kwietnia
Cały ranek porządkowanie i poprawianie Życiorysów. Z wynotowanych nazwisk wynika, że przy pięćdziesięciu życiorysach już gotowych (dwa z nich: Eryka Wanerta i profesora Wanerta wymagają uzupełnień) brakuje jeszcze trzydziestu kilku, zresztą wszystkie - prócz życiorysu Nagórskiego -raczej peryferyjne.
168 W maszynopisie akapit kończył się komentarzem: „Nie cenię polityków i graczy z Zachodu. Czasem mi się zdaje, że nic nie rozumieją. Przed paroma dniami dowiedziałem się z radia, że Sartre objął redakcję miesięcznika promaoistowskiego. Wieki Boże, czy ten ponad miarę udręczony człowiek nie może zasnąć, musi wciąż szukać wąt-[iwego ładu w świecie? Żal mi go” (maszynopis w posiadaniu Anto-;o Libery).
Nie jestem pewien, w jaki sposób zakończyć tą nocną scenę z Konradem Kellerem. W wersji zaginionej Konrad dzwoni do Panków i rozmawia z Moniką, ponieważ ponad miarą udręczony bólem, uświadamia sobie nagle, że właśnie Monika musi posiadać jakieś proszki uśmierzające i jeśli jej zależy (azależeć musi), aby jutro był w dobręjjormie, być może zdobędzie się na odruch swoistego poświęcenia i zbawczą (choć także obmierzłą) pigułkę przywiezie. Wynikało wszakże z rozmowy, że Monika nie musi się poświęcać; Konrad nie wiedział, że tuż pod ręką, bo w szafie własnej łazienki, posiada bardzo bogaty zestaw najróżniejszych proszków, od dawna przechowywanych przez Monikę na wszelki wypadek. Ta informacja w sposób najprostszy, choć nieoczekiwany, wybawia Konrada z ciężkiej opresji, lecz równocześnie znakomity aktor czuje się nią cokolwiek wstrząśnięty, prawie tak, jakby się dowiedział, że w jego łazience, w najbliższym sąsiedztwie jego przy-borów toaletowych, znajduje się słoik z nitrogliceryną169.
Może niechęć do jeszcze jednego dialogu Konrad-Monika sprawiła, iż ogarnęły mnie wątpliwości, czy właśnie tak powinno być. Jedno wydaje się konieczne: komplet proszków Moniki musi się znajdować w łazience i Konrad musi się o tym dowiedzieć. Lecz czy koniecznie od Moniki? Wydaje się, że Monika, chcąc dobrze przed jutrzejszym dniem wypocząć, położyła się wcześnie i prawie na pewno ubezpieczyła się proszkiem nasennym, więc śpi mocno i chyba nie ona powinna usłyszeć telefon. Leopold Panek? Pijany po zebraniu u Ra-