436 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
Nie pamiętam, czy ci kiedyś wspominałem, że
szy, przyrodni brat, wiesz, ten wykończony w Moskwie w
Kój sta,.
dziestym siódmym, pozostawił córkę. To jest właśnie Alic Singer. Kiedyś, przy okazji, opowiem ci jej biografię, ciebie.
- W sensie?
- Płochych igraszek losu.
Ksawery najchętniej natychmiast skierowałby rozmowę na ten temat, ponieważ na skutek niedbałych, a pewnie i kłamli-wych zwierzeń Marka w Kameralnej osoba nie znanej mu dotychczas Alicji Singer przeobrażać się poczęła w jego umę- I czonej wyobraźni w groźną i demoniczną potęgę, teraz natomiast, skoro się dowiedział, że chodzi o bliską kuzynkę Ada-ma - doznał nieomal ukojenia, jakby przez sam fakt powino- j wactwa ze znakomitym przyjacielem ciemny i niebezpieczny ! wróg uczłowieczał się, ukazując normalne, ludzkie oblicze i niejako przecząc z tej racji brudnym (mitomańskim) aluzjom Marka. Nie zdążył jednak tej swojej chęci wyrazić, bowiem Marek, przezwyciężywszy chwilowy impas, a nie mając dość czasu, aby nowy atak zaplanować, odwołał się, wedle prawideł gry dość prymitywnie, do wątku już wyeksponowanego:
- Adam!
- No, co jeszcze?
- Nie denerwuj się, ja jeszcze nic nie powiedziałem. Ale powiem. Tytuł: Monologi. Dobry, nie? W różnych epokach faceci odcięci od świata i skazani na śmierć. Na przykład facet w starożytnej Grecji kryje się przed tłumem w świątyni, w średniowieczu facet wtrącony do lochu, z ostatniej wojny mógłby być gość z ulicznej rozwałki, wiesz, jeden z tych, co stali pod murem z zagipsowanymi ustami. Współczesną historyjkę sam sobie wymyślisz? Jest pomysł?
Ksawery, czując na sobie spojrzenie Nagórskiego:
- Żadnych praw autorskich nie zgłaszam.
Kuran:
- Słyszysz, Adam? Ten chuj w spirytusie nie zgłasza zastrzeżeń. Więc co? Ty byś zrobił z tego numer, przysięgam ci, Adam, w pierwszej osobie, ty to lubisz. Ale jeżeli ci nie pasuje, może wolisz przypowieść psychologiczną? Zaczyna się banalnie, ale potem jest lepiej. Pewien gość na skutek wypadku traci pamięć i potem z kobietą, którą kochał, powtarza, oczywiście nie pamiętając, te same dosłownie sytuacje. No? Duża psychologia, nie?
- Rany boskie! - wymamrotał Zaremba. - Wciąż musicie pieprzyć?
Marek Kuran:
- Kupisz?
-Za ile?
-Moje rachunki kłamały, jak powiada na łożu śmierci twój zasrany Leonardo do jeszcze bardziej zasranego, podstarzałego Salana'8’. Nie znasz mnie. Nie chcę forsy. Wiesz, gdzie ja mam forsę, i jaką forsę, gdybym chciał, mógłbym mieć? Wyczaruj u pana Edka ćwiartkę, tobie da.
- Marek! - mówi Ksawery. - Proszę cię, nie pij więcej.
Kuran:
- Nie widzisz pan, panie zasrany doktorze, że mam teraz z mistrzem konferencję na szczycie? Mam panu powiedzieć,
ln Chodzi chyba o Giovanniego Pietra Caprottiego zwanego przez Leonarda Salai - „mały diabeł”. Artysta przyjął chłopca jako ucznia i ogromnie się z nim związał na całe życie. Wydawał na niego mnóstwo pieniędzy, był też przezeń wielokrotnie okradany. Pisze o tym A. Vallen-tin (Leonardo da Yinci, op. cii., s. 180 i 208).