XLV11I CL I: SZKIC DO PORTRETU
Niewola, który nadesłał do wydawnictwa posiadacz rękopisu, przyjaciel Norwida — Henryk Prendowski. Po przejrzeniu i poprawieniu tekstu (napisanego jeszcze w r. 1849 czy nawet 1848) i dodaniu kilku nowych elementów: poematu Fulminant, wierszy Plato i Archita (jako epilogu Niewoli) oraz Modlitwy Mojżesza — tom ten opuszcza lipską firmę na wiosnę 1864: Niewola i Fulminant. 1849-1863. Dwa rapsody. Przez Cypriana Norwida. Lipsk 1864, F.A. Brockhaus. Koszty wydania pokrył Prendowski, o co poeta miał nawet pretensję; w liście do Mariana Sokołowskiego z 7 kwietnia 1864 skarży się:
Szlachta polska, znalazłszy broszurę moją dziesięć łat temu pisaną, opłaciła ją księgarzowi memu (który mnie płaci) i zrobiła mi dywersję w mych stosunkach, a przy tym zwaliła na głowę publikację rzeczy pisanej lat temu dziesięć. (PWsz IX 136)
To były, niestety, prorocze słowa. „Dywersja szlachty polskiej”, tj. Prendowskiego, niczego pewnie nie popsuła w stosunkach Norwida z „jego” księgarzem, ale zaproponowany Brock-hausowi jeszcze w 1863 r. drugi tom poezji nigdy się już nie ukazał (zresztą ani „u Niemca”, ani gdzie indziej). Wprawdzie lipski wydawca podjął propozycję (latem 1865), ale po nadesłaniu przez Norwida „części pierwszej” projektowanego tomu (w kwietniu 1866), a było to Vade-mecum, wycofał się z umowy i odesłał rękopis. Tak więc stosunki między autorem a wydawcą które Norwid uważał za „wzorowe”, skończyły się ostatecznie w kwietniu 1866.
Od nadejścia zamówienia na tom drugi Poezji (początek lata 1865) do zerwania umowy upłynęło niespełna 10 miesięcy. W znanych nam 25 listach Norwida z tego okresu — prócz cytowanego wcześniej listu do Joanny Kuczyńskiej — idea Vade--mecum nie pojawi się ani razu, a przynajmniej żaden z nich bezpośrednio nie mówi o pracy nad dziełem. Po raz pierwszy sam tytuł i uwagi o cyklu spotykamy w liście do Józefa I. Kraszewskiego z 5 maja 1866 (PWsz IX 217-218), tzn. już
po odrzuceniu tomu przez Brockhausa. Jedno tylko wydarzenie z kręgu spraw osobistych — ale ujmowane „społecznie” — zda się, bez reszty zaprząta uwagę poety, a mianowicie śmierć księcia Marcelego Lubomirskiego 17 sierpnia 1865. Książę Marceli (ur. 1810) przyjaźnił się z Norwidem; poeta odczuł jego śmierć bardzo boleśnie. W liście do Konstancji Górskiej (st. poczt. 22 sierpnia 1865) pisze: „Straciłem Przyjaciela! — te słowa wszystko tłumaczą” (PWsz IX 190). Nie tylko opłakiwał stratę, lecz bronił też dobrego imienia przyjaciela i jego nieślubnej żony — Elizy Thiebault21; w cytowanym wyżej liście powiada:
To był człowiek! —
To był i książę — a reszta są lokaje poprzebierane i grające komedie — (PWsz IX 191)
Na to smutne wydarzenie nakładają się prace nad VM: głównie koncepcyjne i kompozycyjne. W tej garści listów, adresowanych do ośmiu osób (Górska, Kuczyńska, Sokołowski, Ruprecht, Nabielak, Chodźko, Fontana i Kraszewski), znajdujemy wyraźny odblask dzieła, a nawet cały jeden jego składnik — Zagadkę (w VM ogniwo LIII) przesłał poeta w dwu listach, za każdym razem trochę zmieniwszy, do Karola Ruprechta (PWsz IX 197) i do Mariana Sokołowskiego (PWsz IX 200). I odwrotnie — na karty dzieła trafił „list” do Mariana Sokołowskiego, tj. wiersz
21 Książę Marceli ok. r. 1850 porzucił swą prawowitą małżonkę, księżnę Jadwigę z Jabłonowskich. W 1851 wyjechał do Nowego Jorku, tam związał się z amerykańską aktorką Elizą Thiebault. Księżna Jadwiga nigdy nie wyraziła zgody na rozwód, a paryska Polonia uszczypliwie komentowała poczynania księcia. Na te komeraże Norwid reagował impulsywnie, szczególnie po śmierci przyjaciela, któremu zawdzięczał m in. powrót do Europy. Zob. np. list do Konstancji Górskiej z ok. 31 sierpnia 1865 (PWsz IX 196): „oprócz Kościoła MATKI naszej, jest jeszcze OJCIEC, który jest w niebiesiech” — chodzi tu o ocenę moralną związku ks. Marcelego z Elizą Thićbault. Por. J. Lubomirski. Historia pewnej ruiny. Pamiętniku 1839-1870, przeł. T. Evert, wstęp i komentarz J. W. Gomulicki, Warszawa 1975.