L.XXII CZ. U ISTNA LIRYKA
wniosek, że zależało mu na czytelnikach, których... wówczas nie było. Próżno bowiem szukać w Norwidowskich sądach na temat „odbioru literatury” opinii naprawdę pozytywnej. Współcześni — według Norwida — nie potrafili czytać. Winę za taki stan rzeczy ponoszą również pisarze, o czym pisał w cytowanym tu już liście do Władysława Bentkowskiego. I tamże dalej:
Szlachciców kilku, zebrawszy się raz w tydzień na herbatkę, pisze sobie to i owo i drukuje — żony kupują i czytają czasem. Wszystko to wygląda na duży Album, gdzie podpisują się dobrzy znajomi na pamiątkę.
Oto i cały rrruch umysłowy (...) (PWsz IX 330)
Pomijając ten szczególny rodzaj przesady, jaki Norwida nigdy nie opuszcza, dostrzec tu można przede wszystkim obraz wadliwie funkcjonującego (a właściwie nie funkcjonującego) życia literackiego, co jest pochodną wadliwie funkcjonującego (a właściwie nie funkcjonującego) życia społecznego: „u nas nigdy nie było społeczeństwa, tylko zawsze było i jest sąsiedztwo” (PWsz IX 331).
Naturalnie, nieobecność życia społecznego lub nieudolne tego życia imitacje są stanem przejściowym — to cała nadzieja Norwida; w liście do Henryka Merzbacha z 19 czerwca 1866 czytamy:
Ja odpowiadam sam przed publicznością i jej wiekiem — dziś ona ma np. lat osiemnaście — jutro może być pełnoletnią... to zależy nie od czasu i nie od niej samej — to zależy i od nas. (PWsz IX 233)
Jestże więc Vade-mecum li tylko „pamiętnikiem artysty”, zostawionym „późnemu wnukowi” do spóźnionego czytania wedle wzoru z wiersza Mój łaskawy panie!?:
Tam — w szlafroku, przypadkiem, obywatel-zacny Czytuje, jeśli styl jest okrągły i łacny;
Tam i literat, mniej od czytelnika szczerszy.
O-naśladujc ciebie, z-błuźm i o-wierszy...
A zecer po dwa błędy zrobi w każdym słowie;
(PWsz II 198)
Jestże więc Vade-mecum „tylko” wypełnieniem „twardej Bożej służby”:
Gdy Boży-palec zaświtał nade mną;
Nie zdając liczby z rzeczy, które czyni,
(/. Vade-mecum)
A może nie wystarczy: „Odpowiednie dać rzeczy słowo!”, gdyż „ludzie chrześcijańscy są niepraktyczne osły, a ludzie praktyczni są szarlatany pogańskie” (PWsz IX 221).
Tak osądził współczesność w liście do Józefa I. Kraszewskiego sprzed 15 maja 1866; ludzki świat wieku XIX — ów „świat poetycki” (u Norwida rozciągający się od „biografii” do sztuki) — jawi się jako „obszar gnuśności zalany odmętem”, obszar upadku...
Żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi, i bolał w sercu swym [...] I rzekł Pan, Wygładzę człowieka, któregom stworzył. (Rdz VI 6-7)
A oko poety dostrzega nawet najdrobniejszy fałsz lub bezmyślność czy kłamstwo — w najdrobniejszym geście czy zdaniu. I wydobywa je na światło:
Wy jesteście sól ziemi [...] Wy jesteście światłość świata; nie może się miasto ukryć na górze leżące. Ani zapalają świecy i stawiają jej pod korzec, ale na świecznik, i świeci wszystkim, którzy są w domu. (Mt V 13-16)
Oko twoje jest ci świecą ciała twego, (Mt VI 22)
Biada wam, nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie obłudni! iżeście podobni grobom pobielanym, które się zdadzą z wierzchu być cudne, ale wewnątrz pełne są kości umarłych i wszelakiej nieczystości. (Mt XXIII 27)