ŁXXVI CL U: ISTNA LIRYKA
politycznej, LXXXJ. Kolebka-pieśni, XCU. Cacka, XCIV. Historyk, XCV1II Krytyka, Epilog. Do Walentego Pomiana Z. Tę długą lisię — acz niepełną — rozpoczyna wiersz-program całego cyklu: Za wstęp. (Ogólniki). We wcześniej przytaczanym liście do Kraszewskiego z ok. 15 maja 1866 tak określa swoje miejsce w literaturze:
po poezji pejzażów i fletów pasterskich może i biedny mój kierunek zasługuje lub zasłuży na nieco wziętości przez samą konieczność-sensu. (FWsz IX 223)
Jak więc w końcu jest? Czy VM to liryka na miarę klątwy Ezechiela? A może przewodnik po współczesnym Babilonie „klątwą spalonym i nudą”? ,Album Orbis”? Może „zielnik”?... A może czytać dziś dzieło to jako rodzaj oskarżenia, „donos do wieczności” na „współczesność niestateczną”? Wielość możliwych „lektur” nie powinna nam jednak przysłonić samego „jądra ciemności”. To dzieło nie zaprasza ani przez moment do indyferentnej „wszystkojednośei” 1
Ciężar VM bierze się przede wszystkim z wartości „bezdyskusyjnych”, z wagi rzeczy, które przedstawia, którym próbuje dać „odpowiednie słowo”: jest to analiza stanu „narodowego ducha” i europejskiej — chrześcijańskiej! — cywilizacji; obraz wszelkich „obrzydliwości” (zafałszowań) — głównie w zakresie życia duchowego zbiorowości. Norwid uważał te obrachunki z współczesną cywilizacją za swój udział w obronie narodowego bytu, zgodnie z ewangelicznym: „prawda was wyswobodzi” (J Vffl 32), i stąd na przykład tyle furii w walce o publikację swego dzieła (w końcu przecież te 200 franków, których żądał za VM, nie zmieniłoby poziomu jego egzystencji, nie pokryłoby w sposób znaczący jego długów...), tyle niesprawiedliwej przesady. Pisał w liście do Władysława Zamoyskiego po 8 lipca 1866:
Jedną rzecz wiem na pewno, to jest, że Naród, który Języka swego broni, nie jest w stanie książki jednej wydrukować, skoro gdzieś ktoś
strzeli z karabinu (...] I że, aby w Polsce książka wyszła, trzeba ku tętnu uciszenia się apokaliptycznego na całym świecie. Zawsze myślę, że u nas
bronią nie tyle Języka, He... języka!..........................
Tak więc jest z Językiem — zaś co do Religii, to, jak tylko ruble spadną, dziwić się należy i dziwić się co chwila przychodzi, ze chociaż ruble spadły, jeszcze Sakrament być może podnoszony i egzaltowany? — (PWsz DC 245)
I jeszcze mocniej w dwu listach napisanych w tym samym czasie — do Mariana Sokołowskiego, st. poczt. 8 listopada 1866:
O! niech wszyscy diabli wezną takie drewniane społeczeństwo — co? one jest w stanie na czas ocenić — co? współ-uczynić. (PWsz IX 263)
— i do Bronisława Zaleskiego ok. 8 listopada 1866:
A mech wszyscy diabli wezną takie i tak się poważające społeczeństwo! f ] lokaje i umarli!... (PWsz IX 265, 266)
Tyle goryczy tylko dlatego, że nie wydrukowano „jednej książki”?! Cały naród godzien jest więc potępienia? A może właśnie było tak, jak to poeta wskazuje w cytacie z Byrona, otwierającym przedmowę VM?
po mężu, który ukształca smak swojego narodu, najgenialniejszym bywa ten, który go psuje--
Tyle że wiedzę tę „naród” posiadł i w związku z tym — „klaskaniem mając obrzękłe prawice” —- nie ma ochoty na żadną rewolucję... w literaturze?
Adres. Do kogo poeta „zaadresował” swe dzieło? Do kogo odnosi się to „vade mecum”? Utwór ma kilka adresów, i co ciekawe — niespójnych; od „tytułu” poczynając, narzucają się one z dramatyczną agresywnością. Jest więc tytułowe Vade--mecum, które należy odnosić do artystów polskich, czemu