LXXVI CZ. IŁ ISTNA LIRYKA •
Łacińskiemu: Venite post me odpowiada polskie: „Pójdźcie za mną”, co rozumiemy jako powołanie do pójścia śladami Mistrza — „za mną”. W przypadku Szymona „zwanego Piotrem” („■ęui vocatur Petrus”) to post me posunięte zostało do dosłowności nawet w śmierci: Piotr — pierwszy następca Mistrza — został ukrzyżowany (jak mówi tradycja, głową' w dół). Norwidowska formuła tytułowa oznacza dosłownie: „Pójdź (lub chodź) ze mną”, a potocznie — po zatarciu pierwotnego znaczenia — po prostu rodzajową nazwę przewodnika, chętnie używaną dziś również, np.: Wademek-um lekarza, Wademekum działko wieża, Wademekum wędkarza...
Tradycja dzielenia się doświadczeniami jest tak stara, jak stara jest ludzkość. Czy jednak z owego tytułowego „wademekum” nie czynimy metafory zbyt pojemnej? Jest to przecież zbiór wierszy lirycznych („sto poezji drobnych — sto argumentów”, jak powiada w Liście do Józefa J. Kraszewskiego z 5 maja 1866, PWsz DC 237); w innym liście do Kraszewskiego (z ok. 15 maja 1866) .ostrzega:
są to rzeczy niezabawne, ale owszem niekiedy nudne, to jest opracowane na głębiach .prawd i różnostronności form i bogactw języka prześladowanego i podupadłego. (PW^z IX 223)
Jest to — jak powiada autor w Liście do Henryka Merzbacha z 7 czerwca 1866 (PWsz IX 228) — zbiór „rymów najwszelakszej budowy”, które jednak miały wytyczać nowy kierunek rozwoju polskiej poezji, tak przynajmniej sądzi poeta (List do Józefa I. Kraszewskiego z 5 maja 1866):
Poezja polska tam pójdzie, gdzie główna część Vade-mecum wskazuje sensem, tokiem, rymem i przykładem. Czy chcą? czy nie chcą? — wszystko jedno. (PWsz IX 218)
Jakaż miała być „pierwsza zasada”, fundament tego nowego kierunku? Wyjaśnia to poeta zarówno w listach odnoszących
się do VM, jak również — acz mniej „dosłownie” we wstępie do tomu i w wielu wierszach programowych zbioru, np,: 1. Vade-mecum, VIII. Liryka i druk, IX. Ciemność, XXVI. Czemu nie w chórze?, XXX. Fatum, XXXII. Wierny-portret, XXXV. Ironia, XXXVI. Powieść, XL. Cenzor-krytyk, XLIII. Purytanizm, LI. Moralności, LX. Język-oj czysty, LXI. Bogowie i człowiek, LXIII. Prac-czół o, LXIX. Początek broszury politycznej, LXXXI. Kolehka-pieśni, XCIL Cacka. XCIV. Historyk, XCVIII. Krytyka, Epilog. Do Walentego Pomiana Z. Tę długą listę - acz niepełną — rozpoczyna wiersz-program całego cyklu: Za wstęp. (Ogólniki). We wcześniej przytaczanym Liście do Kraszewskiego z ok. 15 maja 1866 tak określa swoje miejsce w literaturze:
po poezji pejzażów i fletów pasterskich może i biedny mój kierunek zasługuje lub zasłuży na nieco wziętości przez samą konieczność--sensu. (PWsz. IX 223)
Jak więc w końcu jest? Czy VM to liryka na miarę klątwy Ezechiel^? A może przewodnik po współczesnym Babilonie „klątwą spalonym i nudą”? „Album Orbis”! Może „zielnik”?.,. A może czytać dziś dzieło to jako rodzaj oskarżenia, „donos do wieczności” na „współczesność niestateczną”? Wielość możliwych „lektur” nie powinna nam jednak przysłonić samego Jądra ciemności”. To dzieło nie zaprasza ani przez moment do indyfe-rentnej „wszystkojedności”!
Ciężar VM bierze się przede wszystkim z wartości „bezdyskusyjnych”, z wagi rzeczy, które przedstawia, którym próbuje dać „odpowiednie słowo”: jest to analiza stanu „narodowego ducha”, i europejskiej — chrześcijańskiej! — cywilizacji; obraz wszelkich • „obrzydliwości” (zafałszowań) — głównie w zakresie życia duchowego zbiorowości. Norwid uważał te obrachunki z współczesną cywilizacją za swój udział w obronie narodowego bytu, zgodnie z ewangelicznym: „prawda was wyswobodzi” (J VIII .32), i stąd na. przykład tyle-fu-r-ii—w—walee-o- publikacją swego ^ dzieła (w końcu przecież te 200 franków, których żądał za VM,