Rozdział V. Godzina Polski:
że wielu 11 dowolnych okolicznościach szermuje tą kategorią jak od-grzanym posiłkiem, dowodzi tylko, do jakiego stopnia owi mędrkowie ae ł kategorii próby me zrozumieli.”7 Wyjaśnić ją może sam Bóg i jedynie Jego thitnac/euie jest wiarygodne. Tylko romantycy, tak podejrzliwi wobec racjonał-oęi refleksji, tak ironiczni wobec społecznych ideologii, mogli dostrzec^ próba, cierpienia jest w swej uajgłębszej istocie fenomenem religijnym. Objawienie zaś pouczało, że cierpienie jest atakiem zbawczego działania Boga. W wypadku każdego Sługi Jahwe, czy jest to człowiek, czy naród, wiąże się ono z ujaw-aMfttap planu Bożego. Dlatego-cue mieści się w możliwościach ludzkiego IWgntiin Toteż każdy odczytany sens cierpienia musi być przedmiotem wiary religijnej,
Z ran, męki i śmierci Chrystusa dewocja religijna w Polsce uczyniła przedmiot chorobliwego kultu, w którym więcej jest fascynacji sadyzmem Miieli zrozumienia dla nadprzyrodzonego znaczenia cierpień. Z kolei z nieszczęść Polski dewocja patriotyczna wysnuła apoteozę cierpiętnictwa, które pogrążyło umysły w zachwycie nad wyjątkową, co prawda, ale i beznadziejną sytuacją, paraliżując wolę czynu i przemiany. Mickiewicz był daleki zarówno od nadgrobnej religijności, jak i od płaczliwej miłości ojczyzny. Dlatego w 111 capa Dziadów doszła do głosu wyjątkowo trzeźwa myśl o cierpieniu, które, jak w Nowym Testamencie* może być darem Boga, ale też, jak w Starynunoże być gorszeniem. Dlatego ostatnie trzy sceny arcy drama tu stały się opowieścią których cierpienie przekształca albo w świece Pana Boga, albo w ogąrki diabły
1. Cierpienie jako zgorszenie egzystencji
Czas próby upraszcza wszelkie spory o wartości, o normy postępowania i sprzyja podziałom binarnym. JPrzestrżeń Salonu Warszaw skiegojktórego wizja otwiera końcową triadę scen, ma tedy dwa bieguny. W głębi, przy stolika, siedzi i popiją herbatę socjeta Królestwa Kongresowego: .Julku-wkłbek • uwylnikńtti tiltu wiellrich irteratów. kilka dam wielkiego tonu, kilku jenerałów i sztabsoficerow . ycrtm symbolem zasiedzenia. suouizą^^Totg wszyscy om bez wyjątku są zwoieSliftanii pnKty^megó jatohlishmeota Ewepy^ wstafcgo po kongresie wiedeńskim w roku ISIS. i akceptują sytuasję t ponownego podnałn Polski. Cześć związana jest z dworem. Każdy jest zainteresowany trwałością ładu, który, jak wyraźnie widać z przebiegu akcji.
^ w jakimś stopniu odwzorcm „carskiego systematu”. Nawet płochliwe damy,
^orym właściwy namiestnik eara-szatana w Warszawie, Nowosiłcow, zapewnia abawę bs świetnie zorganizowanych balach. Ta „śmietanka” kongresowej Isnawy zachowuje się tak, jak przywykły zachowywać się w salonie wszystkie yyżase ||||j|gwij sobie złośliwości za plecami wytrząsa z siebie obłudę jak paprochy i kieszeni, fraka,, podlizuje się komu trzeba, kim trzeba, pogardza,
||| paple Q h/dnrach j trochę rozmawiają literaturze.
Nl pnedwległym biegunie, przy drzwiach, Mickiewicz umieścił przeciwko# poetycznego establishmentu narzuconego Polsce przez mocarstwa . Świętego ftzymerza.fezwi śą^ymliólem przejśddLMożna przez nie wejść do jjhejś zamkniętej przestrzeni lub ją opuścić. Toteż kiedy zajdzie potrzeba, gromadzeni w tym niiejscu wydostaną się przez nie do przestrzeni otwartej.
„t^pipa” narodu. Tam żyje jego „głębia”, jego istot^. Przy drzwiach stoi więc Jtilku młodych ludzi i dwóch starych Polaków”. VQęzyku Mic-hęwicza oznaczało to, że bliżej drzwi zaajdują się patrioci,sporzy me giogą * pogodzić MUŁsytuacją, w której znalazła sie Połskajawfc^pMiapamś aef -niewoleniem narodu przez szatański systematjZTen rozmów wynika, żev arówno bitwa jak j królestwo zostały pr?£z ten systemat zamienione daioaaifjpia młodzieży Ńowosilcow jest tym, kim był w istocie: katem. TasęinćmąjMae, pałce i krwi. Tu stę-marzy o stryczku i haku dla zdrajców. Pitnod żyją bowiem tym, czym żyje każdy oburzony bojownik o wolność fozą oerpiema i zemstą.
Ogromna większość salonowego towarzystwa, ć przy stoliku i ci przy drwach, to ^la^lhstóryczne^Niektóre z nich, występujące - jak pisze Mickiewicz - incognito, mają swe łatwo czytelne pierwowzory. W grupie wwst) widzimy więc generała Wincentego Krasińskiego, gospodarza salonu, manego lojalistę, który swą zgodłiwość posunął aż do obrzydliwości; Kajetana yjzmian^ poete klasycznego, autora Ziemianstwa; Fraaciszka Saiezego Pmo-.»w#iego, znanego wówczas krytyka literackiego i dziennikarza; Jam tatamraboklickiego. szambełana, mistrza ceremonii przy dworze wielkiego iStSToiislankgo. którego stary Niemcewicz nazywał Żabszteiem i miał za wgiowo sprzedajną kreaturę; 2łotoustego teoretyka klasycyzmu. Ludwika śariaego. rKaamierza Brodzińskiego, teom o sielankowym
Antenę Słowian: W^ghipie drugiej załadują się Zenon Niemojewski.
; Nabielak PPiotr Wysocki, przyszli bełwederczycy: Adam Gwowsidr Stf| t^yicahiy demokrata. późniejszy słynny apostata i zdrajca; Adolf