nością: nie trzeba zatem przeciwstawiać świadomości i rozciągłości; każda świadomość działa w przestrzeni i w niej się potwierdza. Myśl Maine de Birana w bardzo istotny! sposób wyjaśniła korzenie osoby i jej wynurzenie się z przedmiotowości.
Kierkegaard wobec „Systemu*’ usymbolizowanego przez Hegła i jego duchowych spadkobierców potwierdza ze swej strony (niesprowadzalny do niczego charakter! wolności. Piewca paradoksalnej i dramatycznej wielkościj człowieka przeciwko optymizmowi mieszczańskiego wyj godnictwa i łatwizny ulega on niestety romantycznemu! odchyleniu i nie udaje mu się opuścić swej szorstkiej! samotności, by odnaleźć świat i ludzi. Jednakże na progu epoki gotowej do wszelkich zależności, w zamian za odrobinę szczęśliwej wegetacji, podniósł do chorobliwych rozmiarów ąmczucie wolności w jej radykalnym zayiązku z poczuciem absolutu.
Marks, równolegle z Kierkegaardem, zarzucał Heglowi uznanie za przedmiot historii abstrakcyjnego umysłu, a nie konkretnego człowieka, zredukowanie żyjącej rzeczywistości ludzkiej do Idei. Ta alienacja odzwierciedla w oczach Marksa alienację świata kapitalistycznego, który człowieka pracującego i wytwarzającego uznaje za przedmiot historii i usuwa go — żeby tak powiedzieć — zarówno z niego samego, jak i z jego naturalnego królestwa. Wydaje się, że to, co można by nazwać rewolucją sokratyczną XIX wieku, rewolucją przeciwko wszystkim nowoczesnym siłom depersonalizacji człowieka, rozdzieliło się na dwie gałęzie: jedniL. z nich, poprzez Kierkegaarda, w zywa nowoczesnego człowieka, oszołomionego przez odkrycie i eksploatację świata, do świadomości swojej podmiotowości i swojej wolności; druga, poprzez Marksa, ujawnia mistyfikacje, do których prowadzą struktury społeczne oparte na warunkach materialnych, i przypomina mu, że jego los spoczywa nie tylko w jego sercu, ale i w jego rekach. Nieszczęsny podział! Obie^ linie będą rozchodzić sięToraz bardziej, a ^zadanie naszego stulecia polega prawdopodobnie nie tylko na ich połączeniu w miejscu, wr którym nie mogą się spotkać, ale na wzniesieniu się ponad tę rozbieżność, w poszukiwaniu jedności, którą opuściły.
W blasku tych latarni, dzielących między siebie wielkie światła stulecia, trzeba będzie śledzić powolny rozwój >-cjologiczuy kondycji ludzkiej. .Mimo wszystkie zastrzeżenia, jakie możemy formułować pod adresem rewolucji francuskiej, stanowi ona ważną, choć ograniczoną indywidualistycznym kontekstem, fazę wyzwolenia politycznego i społecznego. Odtąd zaczyna działać pewnego rodzaju fatum. Znajdując w fezie zdobywczej kapitalizmu korzystny teren, szybko rozwija się indywidualizm. Państwo liberalne krystalizuje go w swoich kodeksach i instytucjach, zarazem jednak — głosząc personalizm moralny (o odcieniu kaniowskim) i polityczny (na modłę mieszczańską) — poddaje konkretny los mas miejskich niewoli społecznej, ekonomicznej, a także i politycznej. Romantyzm wyzwala namiętności jednostki w całym rejestrze emocjonalności, ale w izolacji, w którą ją wciąga, pozostawia jej jedynie wybór między pełną rozpaczy samotnością i rozproszeniem pożądania. Cofając się przed tym nowym niepokojem i bojąc się pożądań nieumiarkowania, świat drobnomieszczański tłumi je miękkim puchem przeciętności; wprowadza on panowanie indywidualizmu ostrożnego i przezornego. ^ tym czasie nagł> rozkwit techniki przełamuje granicę zamykająĄ jednostkę w jej wąskich kręgach, wprowadza zewsząd wielkie przestrzenie i relacje kolektywne. Oszalały indywidualizm boi sic jednocześnie anarchii, w której tonie, i kolektywizmu, który mu zagraża Ma on skłonność do pokrywania „obroną osoby'* swoich działań ariergardy. Już R e n o u v i e r przestrzegał przed metafizyczną namiętnością i politycznym poszukiwaniem jedności, traktując je jako nieb- zpieezeń-stwa równie groźne. Osoba jest według niego w pierwszym rzędzie odmową, sprzeciwem przyłączenia się, możliwością opanowania, zwątpienia, oporu wobec „zawrotu umysłowego” {rertige mentol) i korelatywnie — wobec wszelkich form zbiorowej afirmacji. Jakże zdrowa reakcja na niektóre niebezpieczeństw^*! W późniejszej fazie rozwoju zaplącze sie ona jednakże w tendencje anareb; tyczne. One właśnie wyjałowiły częściowo wielkie dzieło P r o u-d h o n a. Namiętny anarchizm Nietzschego potęguje jeszcze dramat zagadnienia, ale umacnia tę samą postawę upartej negacji, którą przyjmują ni* któr. formy egzystencja li zmu.
A jednak wybór nie dokonuje się między ślepym aper-
\Vprovf <ło cgiyblf u cUiiznińw— Zf \
1 ** t