Ffaufiert, Tani 'Boimy
Raz jeszcze Flaubert tworzy sytuację na poły komediową, gdy w krążącym godzinami po Paryżu powozie ze spuszczonymi firankami każe nam się domyślać wiadomej sceny rozgrywającej się między Leonem a Emmą. A potem, już serio, opisując jej trzydniową powtórkę w hotelu. I kolejne, pod pretekstem brania przez Emmę lekcji fortepianu. Romans Emmy i Leona, odmiennie niż w przypadku romansu z Rudolfem, nie kończy się porzuceniem kochanki, lecz naturalnym znużeniem: Emma znów zaczyna przeżywać własne stany uczuciowe bardziej niż rzeczywistość:
(...) pisząc do Leona, miała na myśli innego człowieka, widmo utkane z najgorętszych wspomnień, z najpiękniejszych romansów, z najsilniejszych żądz. Widmo to stawało się w końcu tak prawdziwe i bliskie, że dtżała w zachwycie, lecz pomimo to nie mogła go sobie jasno wyobrazić, gdyż rozpływało się we mgle, niby bożek w mnóstwie atiybutów. Przebywało ono w świetlanej sferze, gdzie jedwabne drabinki kołyszą się przy balkonach, w oddechu kwiatów w blasku księżyca. Czuła je tuż przy sobie, miało przyjść zaraz i unieść ją gdzieś w pocałunku. Upadała wreszcie na posadzkę, złamana całkiem, gdyż te wybuchy fantastycznej miłości męczyły ją bardziej niż najszaleńsza rozpusta (cz. III, rozdz. VI, s. 264)242.
Do tych przeżyć dołącza się narastający tragizm piętrzących się kłamstw, sfałszowanych weksli, osaczenia przez wierzyciela, u którego Emma narobiła długów, nade wszystko zaś - znużenia trwającym bez przeszkód romansem upodobniającym się w jej oczach do małżeństwa. Flaubert, jak widzimy, prowadzi swoją bohaterkę do klęski dwiema drogami odpowiadającymi dwom aspektom jego powieści: psychologiczną analizą przeżyć Emmy oraz opisem jej lekkomyślności w obliczu świata pieniądza. Ponosząc klęskę w sferze uczuć, ponosi też bohaterka klęskę i doprowadza do niej rodzinę w sferze materialnej. O ile w stosunku do psychiki bohaterki skłonni jesteśmy się dystansować, o tyle jej sytuacja życiowa nieuchron-242 Mais, en ćcrivant, ellepercevait un autre homme, un fantómefait de ses plus ardents souvenirs, de ses lectures les plus belles, de. ses convoitises les plusfortes; et il de.venait a la fin si vćritable, et accessible, qu’elle en palpitait ćmerveillće, sans pouvoir nćanmoins le. nettement imaginer, tant il se. perdait, comme un dieu, sous 1’abondance. de. ses attri-buts. Il habitait la contrće bleuatre oii les ćchelles desoiese balancent a des balcons, sous le souffle. des fleurs, dans la clarte de. la lunę. Elle. le. sentait pres d’elle, il allait ve.nir et l’enleverait tout entidre dans un baiser. Ensuite elle retombait d piat, brisće; car ces dans d’amour vague la fatiguaient plus que de grandes dćbauches.
163