Tofśtoj, JĄnna ‘.Karenina
(na naszych oczach) nie zostają ukarani, skrzywdzą swoje rodziny. Ci, którzy depczą wszelkie wartości, dążąc do szczęścia indywidualnego, ponoszą klęskę - przynajmniej w tej dziedzinie, w jakiej go poszukiwali, a niekiedy klęskę ostateczną. Są też, oczywiście, tacy, którzy za szczęściem nie gonią, ale nie potrafią o nie zadbać wówczas, kiedy je posiadają: brak im czujności.
Tymczasem, mówi Tołstoj, szczęście można osiągnąć tylko pozostając w zgodzie z głosem wewnętrznym, ukształtowanym przez odwieczne i powszechne poczucie dobra, wspomagane wiarą lub do niej prowadzące; nie oddając się ani namiętnościom emocjonalnym, ani racjonalnym (określanym przez niego jako pycha i głupota rozumu, jego oszukańczy charakter - zopdocmb, ZAynocmb, nnymoecmeo, Moiueimunecmeo yMa), zachowując natomiast niezbędną czujność i nie ustając w wysiłkach dążenia do dobra i prawdy.
Czy i dlaczego powieść o takim zakończeniu i takiej wymowie miałaby móc się stać powieścią zbójecką? Owszem, i wiemy dlaczego. Osąd bohaterów bowiem, ich losów i ich samych opieramy na dwóch przesłankach: rozumowej i emocjonalnej. Ta pierwsza pozwala nam (jeśli podobni jesteśmy do Lewina z jego świadomością dobra i zła) oceniać ich z neutralnego, ponadjednostkowego punktu widzenia: z punktu widzenia aksjologii (jakkolwiek byśmy ją doprecyzowywali). Możemy ich uznać za dobrych lub złych, mających rację lub błądzących, postępujących słusznie bądź nie.
Wielowiekowa lektura „książek zbójeckich”, a romantyzm w szczególności, przyzwyczaiła nas do tego, by tę drugą przesłankę, emocje, traktować jako ważniejszą. Emocje i brak panowania nad nimi, słabość, którą rozumiemy i która jest nam bliższa, mniej wymagająca, każą nam współczuć bohaterom, utożsamiać się z nimi, żałować ich. W niektórych książkach autorzy wprost nakłaniają nas do tego - różnymi sposobami, między innymi za pomocą piękna i plastyczności opisu cierpień uczuciowych bohaterów, wynikłych stąd komplikacji ich losów, najczęściej prowadzących do śmierci, a więc dodatkowo grając na naszych emocjach. Nawet jednak wówczas, gdy nie robią tego w sposób wyraźny, przedstawienie namiętności jest znacznie bardziej interesujące, niż przedstawienie wartości. A jeśli nawet nie bardziej interesujące, to bardziej angażujące. Stąd też, jak dowodzi doświadczenie, nawet taka książka, jak Anna
199