98 Zdobyć historię.
robi wrażenie tekstu-potwora, molocha, którego członki odrastają, wyślizgują się naszej porządkującej krzątaninie lektury. Mit, teza metafizyczna czy bogoznawcza wplecione są zawsze w aktualną sytuację wypowiadania. Dlatego, analizując subtelne debaty bohaterów, należy zawsze zadawać pytanie o autora i sytuację, w jakiej pojawia się jego słowo, te bowiem oświetlają właściwy sens wypowiedzi. Wypowiedź jest kapitałem, którym operuje się w świecie powieści wyjątkowo ostrożnie i z namysłem. W ekonomii tego dyskursu nadmiar wypowiedzi ma fatalne skutki, tym bardziej, że dla polityka stanowi on stratę czasu, często życia:
Ja osobiście nie rozporządzam resztą życia wystarczająco długą, iżbym mógł trwonić ją na wzór nastawionych myślowo — o ile i nie na nieśmiertelność, to co najmniej na długowieczność własną. |...| Od dziesięciu zaś lat już mam sobie powierzone nadzorowanie łowców skarbów starodawnych; Chozroesa Arsakidy... [3.460]
Wielostronna trawcstacja aporii Zenona okazała się wytworem tajnego agenta, rutyniarza. W sporze politycznym i ideologicznym Olibriosa z Konstantynem Parnicki otwarcie instrumentalizuje dyskurs metafizyczny, ściąga go z przestrzeni czystej abstrakcji w trywialny konkret polityki, bada jego wytrzymałość i sprawność, wiąże go z przedstawieniem banalnym i szczątkowym. Literatura, ze swoją nicsystemowością i pojęciową anarchią znakomicie sprzyja rozbijaniu homogenicznych dyskursów' metafizyki czy historii.
Szczególnie wroga tej koncepcji słowa jest aporia, starożytny nierozstrzygalnik, który jest dyskursem uwiedzionym przez samego siebie, pożerającym swój ogon. Rozbijanie aporii w powieści nic jest jednak strategią prostacką czy bezpośrednią. Parnicki przeczuwa, jak się zdaje, że może być ona emblematem samozwrotnego przedstawienia, modelem dyskursu przedstawiającego w' ogóle. Wie, że dekonstrukcja aporii może przyjść ze strony rzeczywistości, zajmuje zatem pozycję owego anonimowego Greka, który —jak mówi tradycja — po usłyszeniu tez Zenona, wstał i zrobił kilka kroków. Ma jednak świadomość, że sam tworzy w materii języka, którą zarazem chce podważyć i rozbić, bowiem
kiedy treści empiryczne zostały oderwane od przedstawienia i zawierają w sobie samych zasadę istnienia, metafizyka nieskończoności stała się niepotrzebna, skończoność odsyła tylko do siebie...22
Każda z części trylogii Twarz księżyca mieści w sobie taką aporię. W pierwszej części to problem teodycei. w drugiej — boskiej i ludzkiej natury Chrystusa, w trzeciej — paradoks o Achillesie i żółwiu. W każdej z nich Parnicki przeciwstawia aporii egzystencję, ale nic czyni tego naiwnie, pod postacią wstrząsających przedstawień. Prowadzi z dyskursem metafizycznym grę „w zlej wierze”, traktując nierozstrzygalne tezy hiperpoważnie. Narzędziem rozbijania aporii jest w tej powieści paralogizm.
W pierwszej części tworzy' autor porywającą konstrukcję pojazdu na krew. której miliony umierających przez wieki ludzi dostarczają pojazdowi, aby Chry stus inógl na nim powrócić na Ziemię. Pogodzenie sprzeczności teodycei dokonuje się za cenę skrajnego bluźnicrstwa.
W drugiej części, stosunek bogów i ludzi ujmuje w relacje starszeństwa, aby ukazać, jak w' swoich bogach człowiek rozpoznaje siebie w' powiększeniu. Podejmując ten typ dyskursu, skrupulatnie i poważnie, ale w zlej wierze, doprowadza go Parnicki do paroksyzmu, zmusza do „pomyślenia” własnych destrukcyjnych konsekwencji. W ten sposób wypowiedź zapatrzona w siebie ujawnia swoją potworność, samotność bądź absurdalność.
Rozbiciu aporii z trzeciej części chciałbym poświęcić więcej uwagi. Wydaje się, że postawa Konstantyna-żólwia została w powieści skompromitowana, jako próba prześcignięcia czasu, wyjścia na zewnątrz historii. Rzadko Parnicki przyznaje jednej wypowiedzi prawo absolutnej przewagi. Także i w tym wypadku analiza uwikłania tej dysputy w przebieg akcji podważa pew ność przy pisanego jej znaczenia.
M. Foucault, Człowiek i jego sobowtóry», przeł. T. Komendant. „Literatura na Swiecie” 1988, nr 6, s. 210.