394 SPOŁECZEŃSTWO W OBEC ROZUMU I WIARY.
pewnych praw, wynikających z ludzkiej natury, a więc pochodzących od Stwórcy natury, nie będziemy tego powtarzać, zaznaczamy tylko ten pierwszy radykalny błąd w punkcie wyjścia tej teoryi. Ale oprócz tego zasadniczego błędu , teorya ta mieści w sobie drugi jeszcze kapitalniejszy fałsz, zależący na ułudnej ich obietnicy, że ich społeczny ustrój uszczęśliwi ludzkość. Co do szczęścia wiekuistego, które niezaprzeczenie naj ważniejszem jest dla istoty nieśmiertelnej, mamyż potrzebę mówić, iż społeczny porządek, który samego Stwórcę zapoznaje, nie jest w stanie dopomóc ludzkiemu rodzajowi do osiągnienia tego celu. Skoro Bóg nie ma nic wspólnego z celami stowarzyszonych obywateli, to sekularyzowane społeczeństwo nietylko może, ale i powinno obejść się bez Niego, nie potrzebując ani szukać nadprzyrodzonej sankcyi dla swych ustaw, ani oglądać się na to, czy te ustawy zgodne są z przedwiecznem prawem, ani troszczyć się nawet o to, by wierzący członkowie społeczeństwa byli w stanie wywiązać się z obowiązków swoich względem Stwórcy. I mowy przeto być nie może o jakiejbądź pomocy ze strony państwa do zbawienia duszy jego obywateli.
Gdybyż przynajmniej owi liberalni prawodawcy poprzestali na całkowitem pominięciu wiekuistych interesów człowieka, pozostawiając je osobistym każdego staraniom, i w niczem nie krępując swobody działania władzy kościelnej!... Lecz i tego od nich otrzymać nie można; sekularyzowane społeczeństwo, podejrzliwe i nieufne względem Kościoła, tak dalece krępuje jego działalność nawet na czysto duchownem polu, iż ten z boskiego posłannictwa swego należycie wywiązywać się nie może. Z drugiej strony bezwyznaniowi prawodawcy stanowią bez żadnego względu na wierzących ustawy i rozporządzenia, wręcz nauce i kanonom Kościoła przeciwne, tak iż stawią sumienie wiernych w nieuniknionej kolizyi; że zaś wiara uczy, iż Boga raczej słuchać trzeba niż ludzi, najcnotliwsi obywatele zmuszeni są sprzeciwiać się wymaganiom władzy i narażać się na srogie prześladowanie. Sprzeczność zaś ta między państwem a religijnem prawem nie pochodzi z przypadkowej nieoglę-dności prawodawców, co zawsze uchylićby się dało, lecz wynika z zasadniczej różności poglądów, od których żadna strona odstąpić nie może, nie sprzeniewierzywszy się własnej idei. Kiedy bowiem