02 (02) grudzień 1996 r.
Jestem wstrząśnięty tym, co się stało, nie wiem czy ktokolwiek mi to wybaczy i nie widzę sensu dalszego życia - mówi Zbigniew Ch.
Jeden zbędny cios
Około 6-tej Tomek zaczął się
krztusić, natychmiast tam pobiegłam i zobaczyłam, że ma jakieś nienaturalne kolory, pobiegłam do męża i córki. JVłodek zaczął natychmiast go reanimować - masaż serca... Zadzwoniłam po pogotowie, przyjechali szybko, ale pomylili klatki... zbiegłam boso na dół, oni wzięli te wszystkie maszyny... Ratowali go przez 45 minut, mąż wiedział u^cześniej, ale ja tak prosiłam, tak krzyczałam; ale on już nie żył... - mówi Bogusława Kępińska o wydarzeniach, które miały miejsce 12 listopada 1996 roku.
Tego dnia był taki smutny, nie zjadł obiadu, cały czas siedział w swoim pokoju. W godzinach jk> południowych zaczął się zbierać; szedł do Dzierżoniówki - pobliskie-go lokalu - opowiada Bogusława Kępińska, matka Tomasza Kępińskiego. Na schodach u wyjścia z domu, jak nigdy przedtem zatrzymał go jeszcze ojciec i przestrzegał - tylko nie pij. Alkohol to zły doradca.
Wcześniej Tomek pokłócił się ze swoją dziewczyną Kamą, ani rodzice Tomka, ani siostra nie dowiedzieli się, co było powodem nieporozumienia. W Dzierżoniówce (jak dowiedzieliśmy się od właściciela) Tomek wypił do spółki z dwoma kolegami ok. 0,5 litra alkoholu, w tym czasie do restauracji weszła Kama i wyszli razem na zewnątrz, aby porozmawiać bez udziału osób trzecich. W czasie burzliwej rozmowy dwojga młodych ludzi wymija! ich wolno jadący samochód Audi 100, sfrustrowany chłopak odwrócił się i obrzucił kierowcę kilkoma wyzwiskami.
Wówczas kierowca zatrzymał pojazd, wysiadł i podszedł do Tomka. Ten (według relacji świadków) krzyknął - No zabij mnie, proszę, zastrzel. Sprowokowany 57- letni Zbigniew Oi. uderzył młodego człowieka w twarz.
- Kiedy mąż wsiadł do samochodu przez chwilę oparł głowę na kierownicy i nie mógł odjechać • opowiada świadek zdarzenia Stanisława Oimiel. • Kiedy odwieźliśmy pasażera wróciliśmy na miejsce zdarzenia, wysiadłam z samochodu, aby zobaczyć co się dzieje, ale
Pusty pokój Tomka
tam nikogo już nie było. Przyjechaliśmy do domu. Poszliśmy spać.
Tymczasem tragedia dla Tomka, jego przyjaciół i rodziny dopiero się zaczęła - Akurat przejeżdżała moja taryfa - opowiada właściciel Dzierżoniówki, wezwany na pomoc. Dzwoniłem wcześniej na pogotowie, ale to za długo trwało, więc wsadziłem go z kolegami do taksówki. Pojechali na pogotowie. Może gdybym pojechał z nimi, to by jeszcze żył. Na pogotowiu Tomek zachowywał się bardzo niespokojnie- zupełnie nie miał kontaktu z otoczeniem - stwierdza pracownica pogotowia - nikt nie mógł go uspokoić. Lekarz pogotowia, po wstępnych oględzinach, stwierdził obrażenia jamy ustnej, następnie rozdrażniony zachowaniem Tomka wy rzucił go wraz z kolegami z placówki.
Lekarze zdenerwowali się, że zniszczył opatrunek i kazali go wyrzucić, straszyli policją i powiedzieli, że nic będą zajmować się jakimś pijakiem - opowiada dziewczyna Tomka, Kama.
Około godziny dziewiątej zadzwonił telefon, odebrałam natychmiast, bo czułam jakiś dziwny niepokój. To była Kama - stwierdza matka Tomka * mówiła bardzo szybko i nerwowo, że Tomek jest nieprzytomny i nie mogą wrócić. Matka pojechała natychmiast . Na
Fot A. Zalas, M. Podolon
miejscu dowiedziała się, jak potraktowano ich na pogotowiu. Pojechali tam powtórnie.
Weszłam i zaczęłam krzyczeć, aby personel przygotował się do udzielenia pomocy mojemu dziecku. Po chwili wyszedł lekarz i ostentacyjnie zaczął świecić latarką po Tomku i pokazywać, że tu jest rozcięte , tu nic ma zęba trójki, a w ogóle, syn jest pijany, nie daje sobie pomóc i pewnie musiał brać jakieś narkotyki. W efekcie pani Kępińska poprosiła lekarza o nazwisko, aby wnieść skargę do ZOZ-u.
Tymczasem kiedy już mąż wynosił Tomka z pogotowia do samochodu, lekarz wstał i takim ironicznym tonem - opowiada pani Bogusława - powiedział: ale to jest skierowanie do szpitala - wręczył mi karteczkę. Kiedy wy szłam z pogotowia pomyślałam, że skoro nic faktycznie mu nie jest i w szpitalu położą go gdzieś na korytarzu żeby wytrzeźwiał, to lepiej, żeby po-lcżał w domu. Kiedy przyjechaliśmy do domu położyliśmy go do łóżka w odpowiedniej pozycji, żeby mu było lżej i tam wkrótce zasnął. W nocy nie mogłam spać i na zmianę z córką doglądałyśmy Tomka, dopiero rano zaczęło się...
Wyniki badań zmarłego Tomka ujawniły pęknięcie kości skroniowej, ubytki uzębienia oraz krwiaka mózgu, który był bezpośrednią przyczyną śmierci. Lekarz, który przyjmował Tomka bezpośrednio po zdarzeniu odmawia jakichkolwiek komentarzy:
- W sprawie mam do powiedzenia tylko tyle, że uczyniłem wszystko, co powinienem uczynić w zaistniałych okolicznościach. W tej chwili czekam ze spokojem na ustalenia organów prawnie do tego upoważnionych - ze spokojem mówi Zygmunt Dworniczak, szef kluezborskiego pogotowia ratunkowego.
Zbigniew Ch. utrzymuje, że nigdy przedtem nikogo nie uderzył i nie może sobie wybaczyć tego, co się stało. Jego żona jest wstrząśnięta i bardzo się boi, gdyż jest przedmiotem niewybrednych ataków. Przed domem pojawiają się napisy malowane sprayem i różne śmieci.
16 listopada odbył się w Kluczborku pogrzeb Tomasza Kępińskiego, studenta IV roku historii Uniwersytetu Opolskiego. Zegnali go tłum-nic koledzy ze studiów, pracownicy naukowi, rodzina.
Był bardzo dobrym studentem. Potwierdzają to wykładowcy i koledzy z roku. Był duszą towarzystwa, powszechnie łubiany, uczynny.
Zygmunt Ch. został zwolniony z aresztu za poręczeniem majątkowym i będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
- Jestem wstrząśnięty tym co się stało, nie wiem czy ktokolwiek mi to wybaczy i nie widzę sensu dalszego życia - mówi.
Adam Zalas