Rahr: Jeden z braci Kaczyńskich wciąż żyje
Nasz Dziennik, 2011-02-14
D
oradca
niemieckiego rządu oraz parlamentu ds. Rosji Aleksander Rahr w
jednym z ostatnich wywiadów udzielonych rosyjskim mediom stwierdził,
że to Polska jest w pełni odpowiedzialna za katastrofę w
Smoleńsku. - Polacy nie chcą przyznać, że sami zabili swojego
prezydenta - stwierdził Rahr w rozmowie z portalem Swobodnaja
Pressa, sugerując, że to wyłącznie ludzie powiązani z Lechem
Kaczyńskim ponoszą odpowiedzialność za tę tragedię. Podkreślał,
że to ci sami ludzie stali za stałym pogarszaniem się stosunków
polsko-rosyjskich. Obecnie jednak, jak dodaje z ulgą, na czele
Polski są osoby, które "zgadzają się z Rosją" i ją w
pełni "rozumieją".
Aleksander
Rahr, obywatel Niemiec pochodzenia rosyjskiego, jest profesorem
honorowym MGIMO, moskiewskiej uczelni dyplomatycznej. Od lat doradza
najwyższym władzom niemieckim w sprawach kontaktów z Moskwą. Sam
jest członkiem elitarnego Klubu Wałdajskiego, lobbującego na rzecz
jak najściślejszych relacji między oboma krajami w kwestiach m.in.
handlu surowcami energetycznymi. Jak podkreślają komentatorzy, Rahr
jest także osobistym znajomym Władimira Putina i Dmitrija
Miedwiediewa, który niejednokrotnie blisko współpracował także z
rosyjskimi koncernami gazowymi.
Swoje rewelacje na temat
"zabicia prezydenta Kaczyńskiego przez Polaków" Rahr
przedstawił w wywiadzie poświęconym raportowi MAK w sprawie
katastrofy pod Smoleńskiem. Dziennikarz pytał niemieckiego lobbystę
m.in. o to, skąd, w jego opinii, tak nieprzychylne przyjęcie przez
stronę polską tego dokumentu. Jego zdaniem, w naszym kraju istnieją
wprawdzie siły, które chcą pojednania z Rosją, lecz z drugiej
strony "silne konserwatywne lobby, które ujawniło się w
czasie żałoby, wciąż prowadzi swoje gierki". Dodaje, że ta
część sceny politycznej nigdy nie będzie zadowolona z gestów
pojednania, bez względu na to, czy wykonuje je Moskwa, czy Berlin.
Jednocześnie niemiecki ekspert z całą mocą odrzuca
argumenty Warszawy w sprawie fatalnej pracy wieży kontroli lotów na
lotnisku Siewiernyj i wywieraniu nacisków na kontrolerów. - Myślę,
że rosyjscy kontrolerzy działali zgodnie z prawem - stwierdza Rahr,
po czym powtarza dawno obalone już kłamstwa o kilku podejściach
wykonywanych przez polską załogę czy o tym, jakoby wieża nie
mogła zabronić lądować naszym rodakom. - Wyobrażacie sobie, co
by było, gdyby nie dostali pozwolenia na lądowanie? Co by na to
powiedział Kaczyński? - pyta kpiąco Niemiec.
Odpowiadając na
pytanie, czy sugeruje, że obecne zachowania ośrodka konserwatywnego
w Polsce domagającego się wyjaśnienia przyczyn katastrofy
smoleńskiej są skandalem, Rahr podkreśla, że tak właśnie jest.
- Jeden z braci Kaczyńskich wciąż żyje i będzie się starał
uczynić ze swojego brata świętego - stwierdza, dodając, że w tej
katastrofie nie widzi żadnej winy Rosjan. - Oczywiście także Lech
Kaczyński nie ponosi winy za swoją śmierć. Ale w samolocie byli
jego ludzie i to w zasadzie oni zabili swojego prezydenta -
stwierdza. W jego opinii, polska prawica prowadzi obecnie szeroką
kampanię przy pomocy zaprzyjaźnionych ośrodków intelektualnych
oraz mediów, aby "wybielić" poległego prezydenta. - Lech
Kaczyński nie może się zapisać według nich w historii czarną
kartą. Wyobraź sobie, co by było, gdyby mówiono, że to on jest
winny śmierci pozostałych. To całkiem zrozumiała reakcja - mówi
niemiecki doradca.
Na koniec z ulgą stwierdza, że dobrze się
stało, iż w Polsce nie rządzą już siły powiązane z Lechem
Kaczyńskim, że nie ma już u władzy polityków otwarcie
domagających się obrony polskich interesów, np. dywersyfikacji
dostaw surowców energetycznych. Przypomina, że Rosję (a także
jego osobiście) drażniły zabiegi polskiego prezydenta o dostawy do
Polski gazu norweskiego. - Teraz dzięki Bogu sytuacja się uspokoiła
- podsumowuje Rahr.
Łukasz Sianożęcki