Studium niedoinformowania
Nasz Dziennik, 2011-02-17
Z
adwokatem Stefanem Hamburą, pełnomocnikiem m.in. syna Anny
Walentynowicz oraz brata Stefana Melaka, którzy zginęli w
katastrofie rządowego tupolewa pod Smoleńskiem, rozmawia Waldemar
Maszewski
Polscy
prokuratorzy przesłuchali w Moskwie m.in. kontrolerów z lotniska
Siewiernyj w Smoleńsku. Spodziewa się Pan jakiegoś przełomu w
śledztwie?
-
W tym zakresie działania prokuratury są prawidłowe, ale spóźnione.
Działalność rosyjskiej prokuratury jest, najdelikatniej mówiąc,
niejasna, jak chociażby w przypadku wycofywania złożonych
wcześniej zeznań kontrolerów z wieży na lotnisku. Przecież
wtedy, w pierwszych dniach po katastrofie, polscy prokuratorzy razem
byli na miejscu zdarzenia wspólnie z rosyjskimi, więc dlaczego
wtenczas nie dokonano większości przesłuchań. Moim zdaniem,
obecne ruchy polskiej prokuratury, np. wyjazd do Rosji, owszem, są
potrzebne, ale biorąc pod uwagę wiele już dokonanych zaniedbań,
uważam, że jest to przede wszystkim działanie mające na celu
poprawienie wizerunku polskich prokuratorów.
Jaki
jest sens tych przesłuchań prawie rok od katastrofy?
-
Nie wiem, czy po tak długim czasie uzyskamy coś nowego, ale zawsze
jednak jest nadzieja, że coś istotnego dla sprawy można się
ciągle dowiedzieć i wychodząc z tego punktu widzenia, takie
przesłuchanie jest potrzebne. Ważne jest jeszcze, aby polscy
prokuratorzy mieli na tyle odwagi, aby zadawać również trudne
pytania.
Jak
Pan jako pełnomocnik ofiar katastrofy ocenia dotychczasową pracę
polskich prokuratorów?
-
Moim zdaniem, w pracy prokuratury ciągle występuje zbyt dużo
niejasnych decyzji. Dla przykładu warto przytoczyć sprawę
osobistych rzeczy ofiar katastrofy, najpierw - jak informowano
rodziny ofiar - miały one zostać spalone, ale teraz jednak będą
zachowane i gdzieś zabezpieczone. Polska prokuratura także w
kwestii jednego z głównych dowodów rzeczowych, czyli wraku
samolotu, od początku działa niezrozumiale. Jak długo ten wrak
niszczał, ile z niego zostało i gdzie jest reszta. Prokuratura -
ale także polski rząd - niewiele zrobiła, aby skuteczniej
zabezpieczyć dowody rzeczowe, jakby zaakceptowała rosyjskie
standardy w tym zakresie, zapominając, że w krajach zachodnich w
takich przypadkach stosuje się zupełnie inne standardy
postępowania. W Rosji wrak przez wiele miesięcy rdzewiał pod gołym
niebem, był cięty i celowo niszczony, a w podobnych przypadkach na
Zachodzie zabezpiecza się wszystko i zbiera nawet pojedynczą
śrubkę. Dla mnie ciągle jest niepojęte, jak strona polska mogła
doprowadzić do tego, że śledztwo było i jest prowadzone w tak
różnych od cywilizowanych rosyjskich standardach.
Gdzie
Pan upatruje przyczyn tego stanu rzeczy?
-
Jestem pewien, że grzechem pierworodnym takiej sytuacji było
oddanie śledztwa przez polską stronę Rosjanom, ale nie tylko
śledztwa, także postępowania co do wyjaśnienia przyczyn
katastrofy. Przecież znany jest fakt, że prezydent Federacji
Rosyjskiej Miedwiediew już w samym dniu katastrofy zaproponował
prowadzenie wspólnego śledztwa przez prokuratorów polskich i
rosyjskich. Ta informacja była i jest nawet umieszczona na stronie
internetowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Ale ktoś z polskiej
strony zrezygnował z takiej możliwości. Była wola rosyjska do
wspólnego śledztwa i teraz należałoby zadać podstawowe pytanie,
kto doprowadził do tego, że całe śledztwo przeszło w rosyjskie
ręce. Istniała także możliwość wyegzekwowania
polsko-rosyjskiego porozumienia w sprawie zasad wzajemnego ruchu
lotniczego wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej
i Federacji Rosyjskiej w przestrzeni powietrznej obu państw z 14
grudnia 1993 r., które gwarantowałoby Polsce możliwość wspólnego
ze stroną rosyjską badania przyczyn katastrofy i publikacji
wspólnego raportu.
Jak
się układa współpraca pomiędzy pełnomocnikami (przynajmniej
części z nich) a prokuraturą?
-
Bardzo różnie, na przykład wystąpiłem o udostępnienie zapisu
polskiego rejestratora lotu ATM. Prokurator odpowiedział, że jest
to niemożliwe, gdyż obecnie zapisy z tej skrzynki poddawane są
analizie przez wyspecjalizowaną instytucję. A po otrzymaniu opinii
w tym zakresie zostanie ona dołączona do akt sprawy. Problemem jest
tylko fakt, że występowałem nie o opinię, ale o zapis. Nie
chciałem się zapoznać z opinią, lecz chciałem się zapoznać z
zapisem rejestratora szybkiego dostępu ATM.
Czy
to oznacza, że część rodzin chciałaby w tej materii skorzystać
z analiz specjalistów we własnym zakresie?
-
Nie mogę o tym mówić w szczegółach, wiąże nas tajemnica
śledztwa, ale myślę, że pełnomocnicy powinni mieć prawo do
zapoznania się z zapisami takiego rejestratora i niewykluczone, że
wtedy byśmy wnioskowali o specjalistów z zewnątrz. Ale jest to
przede wszystkim dowód na to, że nawet po dziesięciu miesiącach
po katastrofie nie udaje się nam otrzymać od prokuratury tak
podstawowych rzeczy, a to jest dla mnie jako prawnika naruszenie praw
pokrzywdzonych, wynikających także z europejskiej konwencji o
ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, która gwarantuje
proceduralne prawo do efektywnego i skutecznego śledztwa.
Wiele
dowodów zostało już utraconych na zawsze.
-
Moim zdaniem, teraz jest już za późno, by móc skutecznie
przeprowadzić śledztwo. Oczywiście polscy prokuratorzy muszą
robić, co do nich należy, i próbować wyjaśnić jak najwięcej,
ale wiele dowodów zostało utraconych na zawsze. Jestem pewien, że
o tych osobach, które przyczyniły się do oddania tego
najważniejszego dla Polski śledztwa w rosyjskie ręce, historia
wypowie się bardzo negatywnie. Jeżeli pierwszy obywatel, jakim
niewątpliwie był - a dla wielu ciągle jest - prezydent Lech
Kaczyński, był i jest tak lekceważąco traktowany przez
przedstawicieli obecnego rządu, to każdy polski obywatel musi się
zastanawiać, co by było, gdyby także jego spotkało jakieś
nieszczęście. Czy nie zostałby potraktowany przez polskie władze
równie niepoważnie.
Jak
Pan ocenia tryb pracy polskich śledczych?
-
Mam co do tego trochę wątpliwości, jeżeli wspomnę o swoim
wniosku o przesłuchanie premiera Donalda Tuska, który został przez
prokuraturę niestety odrzucony. W tym miejscu należałoby się
zastanowić, czym kierowała się prokuratura. Czy ciągle istnieją
jakieś zaszłości i niektórzy prokuratorzy być może podświadomie
myślą, że prokuratorem generalnym jest nadal minister
sprawiedliwości? Chociaż od kwietnia zeszłego roku jest nim
Andrzej Seremet. Nadal uważam, że jak najszybsze przesłuchanie
Donalda Tuska i członków jego rządu jest nieodzowne, gdyż
przyczyniłoby się do pełniejszego poznania przyczyn katastrofy.
Polski
akredytowany przy MAK płk Edmund Klich stwierdził niedawno, że w
zasadzie nie wie, kto podjął decyzję o zastosowaniu do badania
katastrofy aneksu 13 konwencji chicagowskiej.
-
Nie wiem, czy był to bałagan, czy też była to decyzja podjęta
świadomie, i dlatego potrzebujemy ujawnienia dokumentów, które
pomogą prześledzić procedury podejmowania tej - zgubnej w
konsekwencji dla Polski - decyzji. Moim zdaniem, także na tę
okoliczność jest konieczne przesłuchanie samego premiera i
członków jego rządu. Musimy się dowiedzieć, jak i na jakim
szczeblu została podjęta decyzja o zastosowaniu w tej sprawie
załącznika 13 konwencji chicagowskiej, bo jak na razie jesteśmy w
permanentnym stadium niedoinformowania. Jako przedstawiciele rodzin
ofiar katastrofy smoleńskiej mamy także prawo znać kwestie prawne,
które doprowadziły do decyzji o tak prowadzonym
postępowaniu.
Myślę, że już najwyższy czas wyjść w tej
sprawie prawnie poza Polskę, bowiem umiędzynarodowienie tych spraw
mogłoby doprowadzić do szybszego procesu poznania prawdy. Z takim
jednym ubocznym wątkiem prawnym będę za chwilę wychodził poza
granicę polskiego wymiaru sprawiedliwości i uważam, że jak
najszybciej trzeba zrobić wszystko, aby śledztwo smoleńskie
zostało umiędzynarodowione.
Może
Pan doprecyzować, o jaki wątek chodzi?
-
Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że zamierzam z pewnymi
kwestiami udać się do międzynarodowych trybunałów. Mogę tylko
powtórzyć, że już szykuję pierwszy wątek, z którym wyjdę poza
granice polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Dziękuję
za rozmowę.