Nie należy odpuszczać tematu Smoleńska
Nasz Dziennik, 2011-02-26
Z
Jakubem Zielińskim, doktorantem w Instytucie Socjologii Uniwersytetu
Mikołaja Kopernika w Toruniu, rozmawia Paulina Jarosińska
Trwa
debata medialna na temat hipotetycznych - bardziej lub mniej
prawdopodobnych - koalicji, które mogą powstać po najbliższych
wyborach. Czy uważa Pan, że już dziś można prognozować, która
z opcji ma największe szanse? Najczęściej wymienia się koalicję
PO - SLD, ale nie brakuje głosów wskazujących na możliwość PO -
PiS czy nawet PiS - SLD...
-
Na chwilę obecną najbardziej prawdopodobną koalicją wydaje się
koalicja Platformy Obywatelskiej z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, w
której PO będzie partią zwycięską. Czy możliwe jest, aby SLD
wygrał wybory? Tak, ale do tego konieczne musiałoby być zmasowane
medialne pompowanie poparcia dla Sojuszu. Czy Prawo i Sprawiedliwość
ma obecnie zdolność i narzędzia do utworzenia rządu? To jest
bardzo złożona sprawa. Z jednej strony poparcie, które ucieka
Platformie, przenosi się na PiS tylko w pewnej części, ale z
drugiej strony trudno nie zauważyć, że nastrój wokół PiS
poprawia się i jego pozycja powoli, ale jednak się stabilizuje. Na
ważne pytanie: z kim PiS mogłoby stworzyć rząd? - nie ma tu
jednej odpowiedzi...
Ponieważ
wielu komentatorów, a nawet polityków PiS zdaje sobie sprawę, że
nawet gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała wybory, to jej
pole koalicyjne jest ograniczone. Opcja egzotycznej koalicji z SLD
dla wielu wyborców PiS jest nie do wyobrażenia, z drugiej strony
realizację deklaracji prezesa PiS o możliwości koalicji z PO, ale
bez Donalda Tuska, trudno sobie dziś wyobrazić...
-
Niekoniecznie. Jest prawdopodobne, że Platforma w pewnym momencie
odstawi Donalda Tuska w zamian za poprawę wizerunku, ale jeśli ma
on być zastąpiony Grzegorzem Schetyną, to w kontekście tego, co
ostatnio w Telewizji Trwam i Radiu Maryja na temat tego polityka
mówił Grzegorz Braun, taka zamiana nie jest optymistyczną
perspektywą dla Polski. Co do zdolności koalicyjnej partii
Jarosława Kaczyńskiego to rzeczywiście funkcjonuje taka koncepcja,
że koalicja PiS z SLD jest możliwa na zasadzie analogii z układem
w mediach publicznych, czyli byłaby to bardziej cicha koalicja, a
nie oficjalna.
Walka
pomiędzy PiS a PO toczy się o elektorat niezdecydowany. Kto
ostatecznie tę batalię może wygrać, biorąc pod uwagę również
obecny układ medialny? Ostatni sondaż Homo Homini wskazuje na
zaledwie dwuprocentową przewagę PO nad PiS.
-
Jeśli chodzi o sondaże, to prawdopodobnie jest tak, że Prawo i
Sprawiedliwość jest w większości niedoszacowane. Osoby
popierające partię Jarosława Kaczyńskiego często nie deklarują
tego w badaniach, ponieważ wydaje im się to niepopularne. Siłę
tego zjawiska widzieliśmy w czasie wyborów prezydenckich, kiedy
wiele sondaży znacząco odbiegało od rzeczywistości. Natomiast
jeśli chodzi o elektorat tzw. niezdecydowany, to można snuć
przypuszczenia, że jakaś część niezadowolonych wyborców PO
zwróci się do PiS, jednak nie liczyłbym na "masowość"
tego procesu. Czy oznacza to automatyczny wzrost szans wyborczych
Sojuszu? W jakimś zakresie tak, z drugiej jednak strony, nawet jeśli
jakaś część wyborców PO zagłosuje na SLD, to obecne poparcie
dla SLD wymagałoby, aby była to znacząca grupa byłych zwolenników
Platformy. Pytanie o to, jak zachowają się osoby niezdecydowane, w
dużej mierze rozbija się o to, jak poszczególne partie będą
budowały swój wizerunek.
Czy
właśnie teraz, gdy Platforma przeżywa nieciekawy dla siebie i
swojego wizerunku czas, Prawo i Sprawiedliwość nie powinno
przejmować powoli tych zmarnowanych przez Donalda Tuska "nisz"?
.
-
Myślę, że tak, ale trudno na razie określać, jakie są plany
strategiczne zaplecza PiS. Niewątpliwie ważne jest, aby odwojowywać
tereny zaprzepaszczone przez PO. Opracowanie planu tych działań
wydaje się głównym zadaniem intelektualnego zaplecza PiS w tej
chwili.
Walka
o te tereny nie oznacza zdobywania za wszelką cenę wyborców PO,
ale właśnie walkę ideową o tych, którzy nie są zdecydowani. I
rodzi się w tym miejscu pytanie o formę: jak walczyć o poparcie?
Pomimo starań wciąż PiS jest przedstawiane jako partia jednego
tematu...
-
Nie należy odpuszczać tematu Smoleńska - to zbyt ważna sprawa,
aby ją zostawić w imię zmiany wizerunku. Jednak ta sprawa nie może
być jedyną. Partia Jarosława Kaczyńskiego powinna konsekwentnie
wskazywać, że tak naprawdę to właśnie Platforma instrumentalnie
wykorzystuje temat Smoleńska, aby realizować swoje partykularne
interesy. Z czymś takim mieliśmy do czynienia w przypadku pomysłu
Hanny Gronkiewicz-Waltz na przeprowadzenie referendum w sprawie
pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej w Warszawie
- jest to przykład tego, jak członkowie Platformy działają, aby
jątrzyć, dzielić i wykorzystywać ważne sprawy jako wrzutki
medialne mające przykryć kolejne niepowodzenia rządu. PiS mogłoby
udowodniać, że to Platforma jest partią instrumentalizującą
Smoleńsk. Jednak do tego potrzebne są media, które nie ucinają
wypowiedzi polityków "niepoprawnych" w pół zdania albo
wyrywając je z kontekstu. Bez mediów trudno byłoby taką grę
podjąć, choć nie należy też poprzestawać na takiej obserwacji.
Politycy PiS powinni pamiętać, że w każdym koncernie medialnym
pracują różni dziennikarze. I w najszczelniejszym, wydawałoby
się, murze ograniczającym komunikację ze społeczeństwem można
znaleźć szczeliny pozwalające na docieranie do
elektoratu.
Dziękuję
za rozmowę.