Ogród malw Rozdział 6

background image

Rozdział 6

Michał uważał, że jego największą wadą jest to, z jaką łatwością ulega kobietom.

Przeklinał siebie w duchu za tę słabość. Szanował kobiety. Tego szacunku od dziecka uczyła

go mama. Robiła to z myślą o nim, aby w przyszłości, kiedy się ożeni, dobrze traktował żonę.

Nie przewidziała, że weźmie ślub w bardzo młodym wieku, a mężem zostanie tylko przez

krótki czas. Ożenił się z Jagodą, bo zaszła w ciążę. Miała wtedy siedemnaście lat, a on

dziewiętnaście. Popełnili błąd. Ale nie żałował, bo z tego błędu urodził się jego syn – mądry i

rezolutny chłopak. Gdy Jagoda była w ciąży, rodzice zgodzili się na to, aby się pobrali, bo

przecież dziecko musi mieć pełną rodzinę. Ich niby-małżeństwo trwało dwa lata, podczas

których byli dla siebie bardziej przyjaciółmi niż kochankami. On nie chciał jej, bo zrozumiał

swój pociąg do własnej płci, a ona nie kochała go bardziej niż przyjaciela. Rozstali się w

zgodzie i po dziś dzień pozostali bliskimi sobie ludźmi. I zawsze… Prawie zawsze jej ulegał.

Tak samo jak matce i kobietom, które znał. Dlatego nie stało się inaczej nawet w przypadku

tej, której imienia jeszcze nie poznał.

– Michał. – Wyciągnął do nieznajomej rękę, przedstawiając się.

– Agnieszka. – Podała mu swoją dłoń, którą mężczyzna uścisnął delikatnie. Rzuciła

okiem na Darka siedzącego z naburmuszoną miną. W ciągu minuty udało jej się sprawić, że

Sobolewski stał się miłym człowiekiem, podczas gdy jej kolega nie osiągnąłby tego nawet za

sto lat. – Proszę usiąść.

– Dobrze, ale tylko na chwilę. Też pracujesz w tym sławnym wydawnictwie? Mówię

sławnym, bo ostatnio tylko o nim słyszę.

– Na pewno już wcześniej słyszałeś o Lunie.

– Nie ukrywam, że tak. Dlaczego tak piękna kobieta pracuje z takimi szujami?

Darek zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to, że Michał przymila się do Agnieszki w

tak bezpośredni sposób. To z nim powinien rozmawiać, a nie z nią. A ona jeszcze wydaje się

być tym szczęśliwa i uśmiecha się do niego w taki sposób, jakby miała przed sobą najsłodsze

background image

ciasto świata. Przyszła mu ochota, aby ją kopnąć, lecz nie zamierzał zachowywać się jak

dzieciak.

– Nie masz najlepszego zdania o ludziach z wydawnictw – stwierdziła.

– Nie mam. Uważam, że pracują tam tylko chciwi dranie, którzy chcą kasy i dopuszczają

do druku tylko to, co im pasuje, sterując życiem autorów. Myślą, że mają prawo decydować o

tym, co autor ma mówić, z kim żyć i co pisać.

– Ale przez kilka lat współpracowałeś z Tygrysem – zagadywała dziewczyna, nie chcąc,

aby Dariusz się wtrącił, bo z tego co widziała, pisarz natychmiast straciłby ochotę na

rozmowę i odszedłby.

– Tak. Dopóki ta współpraca się nie skończyła.

– Dlaczego?

– O nie, nie wyciągniesz ode mnie tego, co on chce wiedzieć. – Sobolewski wskazał

palcem na milczącego Dariusza. – Powiedzmy, że zrobili coś, co zniszczyło kawał mojego

życia i moje plany. – Z drugiej strony nie mógł za wszystko winić tylko ich. Winna była

jeszcze jedna osoba i to też bolało. Może nawet zwłaszcza to.

– Niczego nie chcę wiedzieć – skłamał Kiliński.

– Czyżby? – Michał uniósł brwi, spoglądając na mężczyznę. Wziął do ręki powieść. –

Czytałeś, a może to należy do niej?

– Książka jest Agnieszki, ale ja ją czytam. – Zanim Michał dosiadł się do nich, Darek

podczytywał kolejny rozdział, siedząc przy pucharku lodów i kawie. Zawsze lubił lody z

kawą, na co Agnieszka krzywiła się. – Jest dobra. Bardzo dobra. – Przez chwilę miał ochotę

mu dopiec, ale poczuł, że to by tylko utrudniło ich relację. Tym bardziej, że nie znalazł

niczego, co by mu się w powieści nie podobało. Poza korektą. Znalazł kilka błędów. Jego

zawodowa przypadłość. Nie potrafił czytać książki dla przyjemności, bo zawsze szukał w niej

niedociągnięć. – Ale popracowałbym jeszcze nad nią. Korektor się nie spisał.

Michał prychnął. Pochylił się nad stolikiem.

– Sądzisz, że ty byłbyś lepszy? – warknął.

background image

Darek uniósł kąciki warg, również pochylając się nad stolikiem.

– Byłbym lepszy. Jestem dobry w wielu rzeczach.

– Na pewno we wkurzaniu ludzi i naruszaniu ich spokoju. – Wpatrywał się w zielone

oczy Kilińskiego, które nagle zaczęły przyciągać go jak magnes.

– Bo nie potrafisz zachować się jak człowiek i porozmawiać, wysłuchać tego, co mam do

powiedzenia. – Po plecach przeszły mu dreszcze, kiedy pisarz zmrużył oczy, niewątpliwie

coraz bardziej zirytowany.

– Bo powiedziałem, że nie mam zamiaru rozmawiać, ani tym bardziej spotykać się z

kimś, kto ma cokolwiek wspólnego z dziennikarzami lub wydawnictwami. A ty jesteś

namolnym skurwysynem. Jak się uczepisz, to nie odejdziesz.

Agnieszka próbowała odchrząknąć i przerwać ich „rozmowę”, ponieważ zaczęli

przyciągać uwagę klientów lodziarni, ale obaj nie zwracali na nią uwagi.

– Mówi ten, który zachowuje się jak dupek, oceniając ludzi po tym, gdzie pracują. Nie

jesteś lepszy od tych, którymi gardzisz. Nie odczepię się, dopóki nie osiągnę tego, po co tu

przyjechałem. A przyjechałem zdobyć ciebie dla Luny i zmusić do pisania.

Z ust Michała wydobył się szyderczy śmiech. Wyprostował się.

– Zdobyć mnie i zmusić do pisania. Zabawne. Bardzo zabawne. Szkoda twojego czasu –

dodał poważnie. – Cud, którego oczekujesz, nie zdarzy się. – Wstał.

– Jeszcze zobaczymy. Wrócę koczować przed twoim domem.

– Mój ogród czeka. Do widzenia pięknej pani – pożegnał się mile z Agnieszką, a Darka

obrzucił morderczym wzrokiem, z którego mężczyzna nic sobie nie robił.

Kobieta poczekała aż pisarz odejdzie, a potem wyciągnęła rękę i trzepnęła nią tył głowy

Darka.

– Po jakie licho się odzywałeś? Faceci. – Również się podniosła. – Z wami źle, bez was

jeszcze gorzej.

– Tak się mówi o kobietach.

background image

– Jest równouprawnienie, nie? Przecież można grzecznie porozmawiać, przy kawce. –

Ruszyła przed siebie, wściekła na przyjaciela. Miała plan, gdy zobaczyła Sobolewskiego, ale

Darek musiał wszystko zepsuć. Tych dwóch działało na siebie jak płachta na byka. Gdyby

Sobolewski był gejem, mogliby się ze sobą przespać, a wówczas napięcie, które wyczuła

pomiędzy nimi, uspokoiłoby się. Ale nie, tak dobrze być nie może. Zresztą miała własne

problemy i nie zamierzała zajmować się tymi dwoma. Niech sami sobie radzą. Może

zmądrzeją.

W jej głowie ciągle tkwił pan Ambroży, jego wnuk i jej babcia. Spojrzała tęsknie na

księgarnię. Ciągnęło ją tam, ale nie zamierzała wchodzić gdzieś, gdzie jej nie chcieli.

Odwróciła się na pięcie i spacerkiem ruszyła w stronę motelu.

Kuba, który chwilę wcześniej wrócił z drobnych zakupów, wyglądał przez okno i ciężko

westchnął. Ostatnio go poniosło, ale martwił się o dziadka. W Agnieszce zobaczył kogoś,

przez kogo staruszek źle się poczuł. Zareagował zbyt impulsywnie. Nie miał pojęcia, jak to

naprawić. Z jednej strony chciał tego, a z drugiej ona była z Warszawy. Pewnie niedługo

wyjedzie. Z kolei on urodził się tutaj, mieszkał i nie zamierzał się wynieść z Utopii. Należał

do tego miasteczka, jak jego dziadek. Nie powinien zawracać sobie głowy tą dziewczyną. Co

z tego, że gdy pierwszy raz ją zobaczył, jego serce zabiło zdecydowanie mocniej.

– Spotkałbyś się z nią.

Kuba odwrócił wzrok od idącej w oddali kobiety. Wrócił za ladę, za którą na wysokim

stołku siedział jego dziadek.

– Jest ładna, mądra. Marnujesz się sam bez kobiety. Ja w twoim wieku…

– Dziadku, wiem, co ty robiłeś w moim wieku. Nie jestem taki jak ty. – Wziął stos

książek, żeby je poukładać na regale. Niestety większość wypadła mu z rąk, więc jęknął z

frustracji. – Nie byłeś takim niezdarą jak ja.

background image

– Bo za dużo tego wziąłeś. Chcesz wszystko zrobić od razu. A czasami do czegoś trzeba

podejść ostrożnie i powoli. Krok po kroczku. – Ambroży założył na głowę kapelusz, wziął

swoją laseczkę. – Idę na spacer. A ty nie zabij mi się tutaj. Dochodzę do wniosku, że dla

ciebie nawet książka może być niebezpieczna.

Kuba pomacał się po głowie, gdzie miał jeszcze guza po tym, jak przewrócił się na niego

regał. Wtedy ją zobaczył. Podeszła do niego, a on siedział na podłodze w stosie leżących na

nim i wokół niego książek. Jej oczy uśmiechnęły się do niego, a zaciśnięte mocno usta

powstrzymywały wybuch rozbawienia. W tamtej chwili, kiedy zaproponowała pomoc,

oczarowała go. Spędzili razem parę godzin, rozmawiając tak, jakby znali się od dawna.

Chciałby to jeszcze powtórzyć.

– Bo dlaczego nie? – W mgnieniu oka poukładał książki na półkach, rozdzielając je

według autorów i kategorii. Jedną z nich ustawił na końcu. Napisał ją Michał Sobolewski,

jego przyjaciel, który uciekł przed światem. Słyszał, że już wrócił od rodziców, więc musiał

się z nim kiedyś spotkać. Na razie jednak zamierzał doprowadzić do innego spotkania.

Kiedy chwilę później zamykał księgarnię, zostawiając kartkę, że dzisiaj jest nieczynne,

miał plan i liczył, że dojdzie on do skutku.

Agnieszka siedziała na tarasie, trzymając laptop na kolanach. Przeglądała stare zdjęcia

babci Wandy. Kobieta miała wiele fotografii z młodości, a przecież w dawnych czasach nie

można było tak łatwo zrobić sobie zdjęcia. W przypadku jej babci wiele z nich pochodziło od

zawodowego fotografa, bo zostały zrobione na sztucznych tłach w studio. Jednak niektóre

musiały być wykonane przez prywatną osobę, bo za babcią rozciągały się prawdziwe plenery.

Rozległe łąki, które nie miały końca. To zwróciło jej uwagę. Przyjrzała się bliżej fotografiom,

które dawno temu zeskanowała, aby je zawsze mieć przy sobie. Dużo z nich wyretuszowała,

ale z sentymentu zostawiła też oryginały.

– A to ciekawe. – Nie mogły zostać zrobione w Warszawie lub okolicach, tak jak

opowiadała jej babcia. Zawsze mówiła, że wraz z koleżanką, której tata był fotografem,

background image

pożyczyły aparat i wyjeżdżały poza Warszawę, by porobić zdjęcia. Jednak na tych, które

miała w dłoni, nie rozpoznawała przedmieść stolicy. Miejsca bardziej przypominały okolice,

jakie widziała poza granicami Utopii, kiedy jechała tu z Darkiem. To było dosyć dziwne, bo

tata powiedział jej, że jego mama nigdzie nie wyjeżdżała. Jednakże w czasach, gdy zrobiono

te fotografie, musiał mieć może z pięć lat i nie mógł pamiętać takich rzeczy. – Musiałaś tu

przyjechać. Nie wiem, jaki był powód, ani jak tu trafiłaś, ale… – urwała, bo czyjś cień

przysłonił jej przyjemnie grzejące ją słońce. Uniosła głowę.

– Dzień dobry, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

– Kuba. Nie. – Odruchowo poprawiła włosy, które przecież i tak miała związane w

koński ogon. – Oglądam stare fotografie.

– Przyszedłem przeprosić za to, co ostatnio się stało. – Nerwowo poprawił okulary.

– Bywa. Zdenerwowałeś się. – Nie zamierzała żywić do niego urazy. Polubiła tego

faceta, za bardzo. – Usiądź. – Poklepała miejsce koło siebie. – Pokażę ci coś, a ty mi powiesz,

czy znasz to miejsce. – Wskazała na zdjęcie. – To moja babcia. Za nią są trzy rozłożyste

drzewa i jakiś budynek, a wokół pola. Słabo to widać, bo wszystko jest rozmazane, ale to są

łąki. Czy to było robione tutaj, w Utopii?

Kuba przyjrzał się najpierw zdjęciu, a potem siedzącej obok niego kobiecie. W tym

samym momencie ona spojrzała na niego, a on nie pragnął niczego więcej, niż zagubić się w

jej oczach. Uśmiechnęli się do siebie. Czasami wystarczała jedna chwila, jeden gest, by

wszystko się zmieniło, by serca zaczęły bić w tym samym rytmie.

Agnieszka wstrzymała oddech, bo gdy Kuba tak na nią patrzył, czuła się najpiękniejszą i

jedyną kobietą na świecie. Czy to możliwe, żeby pokochać kogoś w ciągu kilku chwil? A

może obojgu się to wszystko śni i kiedy się obudzą, znów pozostaną samotni?

– Co robisz? – zapytał, kiedy kobieta uszczypnęła się.

– Nic, sprawdzam, czy to nie sen – szepnęła, a potem nagle otrząsnęła się z odczucia,

które nią zawładnęło. Odetchnęła głęboko. – To co? Znasz to miejsce? Jest tutaj takie?

– Znam. Planowałem cię tam zabrać.

– O. I byłeś pewny, że zgodzę się na małą wycieczkę?

background image

– Tak.

– Miałeś rację. To co, zbieramy się?

Skinął głową.

– Dobra, to ja tylko to pozbieram, zaniosę do pokoju i zaraz będę.

– Poczekam na ciebie przed motelem. Tylko zmień buty na jakieś wygodniejsze, bo w

klapkach będzie ci się źle chodziło po nierównym terenie. Sporo tam kamieni.

– Super. Na szczęście przywiozłam trampki. – Ucieszyła się, że pójdzie na wycieczkę.

Rano chciała wybrać się z Darkiem na małe zwiedzanie, ale on to by tylko siedział w jednym

miejscu. Może to i lepiej, bo jeżeli miała wybierać, zdecydowanie wolała towarzystwo

Jakuba. – Dwie minutki i jestem.

Kuba nie miał zbyt wiele do czynienia z kobietami, ale na tyle, na ile się orientował, to te

„dwie minutki” zazwyczaj oznaczały dużo więcej czasu. Wyszedł więc przed motel i

przysiadł na schodku. Niedługo później podszedł do niego labrador i trącił go nosem.

– Hej. Jak się masz? Gdzie masz Majkę? – Potarmosił go po łbie. – Wiesz co? Poznałem

fajną dziewczynę – wyszeptał psu do ucha. – Ale niedługo i tak pewnie wyjedzie. Jednak nie

zmarnuję tych kilku dni. Nie pozwolę na to.

Darek wracał do motelu w nienajlepszym nastroju. Ominął siedzącego na schodach

mężczyznę rozmawiającego z psem. Pies wydawał mu się znajomy, ale według niego

wszystkie były takie same. Wszedłszy do holu, udał się do recepcji po klucz do pokoju. Miał

ochotę położyć się na łóżku i tam skończyć książkę. Za ladą stała kobieta około trzydziestki,

co rusz ocierając oczy chusteczką. Musiała to być Celina, o której wspominała Malwina

Potocka.

– Poproszę o klucz do dwudziestki.

background image

– Tak, proszę pana. – Celina pociągnęła nosem. Podała klientowi klucz, a potem się

rozpłakała. – Przepraszam pana, mam zły dzień.

– Każdy takie ma. – Nie miał pojęcia co robić. Pocieszanie kobiet to nie jego działka.

Uważał też, że kobieta zachowuje się nieprofesjonalnie. Ale co on tam wiedział. Wolał

szybko oddalić się od stanowiska recepcji. – Do widzenia.

– Tak. Do zobaczenia. I przepraszam. – Chlipnęła.

Jeszcze raz przyjrzał jej się, a potem poszedł w stronę schodów. Omalże nie zderzył się

ze schodzącą w pośpiechu Agnieszką.

– A ty gdzie się tak śpieszysz?

– Na spotkanie. Kuba na mnie czeka. No nie patrz tak. Przyszedł, przeprosił. Przecież nie

będę się gniewać. Idziemy na wycieczkę.

– W taki upał? – Sam wolał już wrócić, bo słońce grzało tak intensywnie, jakby chciało

upiec ludzi.

– Człowieku, gdzie w tobie romantyzm? Faceta na stałe szukasz – szepnęła – ale

romantyzmu za grosz nie masz. Jak go chcesz zdobyć? Może walnąć w łeb, złapać za fraki i

zaciągnąć do swojej jaskini?

– Nie w głowie mi romantyczne kolacyjki. Lepiej idź, bo jeszcze ten facet, który siedzi

na schodach i gada z psem, pomyśli, że go wystawiłaś.

– Przynajmniej jest romantyczny. Pa.

Obejrzał się na nią. Fajnie wyglądała w letniej sukience i różowych trampkach.

Przynajmniej ona spędzi miłe chwile w dobrym towarzystwie. Jego myśli skierowały się w

stronę Michała. I nagle wizja chłodnego pokoju oraz czasu spędzonego z książką oddaliła się,

kiedy na pierwszy plan wyłonił się ten mężczyzna. Facet go wkurzał, ale – co musiał przed

sobą przyznać – i pociągał. Wzbudzał jego ciekawość, emocje i chęć by z nim wygrać i

postawić na swoim.

Uśmiechnął się pod nosem. Zawrócił do recepcji. Położył klucz na ladzie. Zapłakana

dziewczyna popatrzyła na niego.

background image

– To już pan nie wraca do pokoju?

– Nie. Mam inne plany. I proszę się uśmiechnąć, mamy przecież taki piękny dzień.

Celina wyjrzała przez okno.

– Rzeczywiście. – Kiedy ponownie skierowała wzrok w miejsce, w którym oczekiwała

mężczyzny, już go tam nie było. – Ciekawe gdzie poszedł.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ogród malw Rozdział 3
Ogród malw Rozdział 5
Ogród malw Rozdział 12
Ogród malw Rozdział 10
Ogród malw Rozdział 7
Ogród malw Rozdział 13
Ogród malw Rozdział 14
Ogród malw Rozdział 11
Ogród malw Rozdział 8
Ogród malw Rozdział 16
Ogród malw Rozdział 15
Ogród malw Rozdział 2
Ogród malw Rozdział 4
Ogród malw Rozdział 18 ostatni Epilog
Ogród malw Rozdział 9
Ogród malw Rozdział 1
Ogród malw Rozdział 17
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt

więcej podobnych podstron