Ogród malw Rozdział 11

background image

Rozdział 11

Obudził się, kiedy słońce usilnie próbowało dostać się pod jego powieki. Ciało go bolało,

ale czuł się usatysfakcjonowany dzisiejszą nocą spędzoną z Michałem. Tej nocy obaj

przekonali się, jak bardzo potrzebowali seksu, a szczególnie bliskiego kontaktu z drugą osobą.

Działali na siebie bardzo mocno, więc Darek nie wątpił, że to się jeszcze powtórzy. Tym

bardziej, że tej nocy wiele się zmieniło.

Usiadł, rozglądając się po pokoju. Był sam. Michał pewnie jak zwykle poszedł pobiegać.

Już zdążył poznać jego zwyczaje, aż go to zaskakiwało. Nawet wiedział, ile łyżeczek cukru

pisarz wsypywał do kawy czy herbaty. Trochę przerażała go sytuacja, bo to oznaczało, że

obserwował mężczyznę, a jego mózg kodował sobie wszystko, jakby chciał to na zawsze

zapamiętać. Jakby Sobolewski był kimś więcej niż tylko znajomym, z którym poszedł do

łóżka.

Wstał, przeciągając się i postanawiając nie myśleć za dużo, bo nie wątpił, że bardzo

szybko wysnułby pewne wnioski, na które nie czuł się gotowy. Założył na siebie spodnie i nie

ubierając koszulki, podszedł do otwartego okna, wpuszczającego do środka świeże powietrze.

Wychodziło ono akurat na rozległe połacie niekończących się łąk i ten widok jakoś sprawił

mu satysfakcję. Urodził się w Warszawie i wychował w tej wielkiej aglomeracji stworzonej z

betonu i stali. Będąc dzieckiem i wyglądając przez okno, widział tylko szeregi takich samych

bloków. Krajobraz nie zmieniał się, pokazując codziennie te same widoki aż do znudzenia.

Natomiast tutaj, gdyby nawet przez lata patrzył na ten sam obraz, dostrzegałby szczegóły,

które poddawały się zmianie. Choćby polne kwiaty, które jednego dnia kwitły wznosząc się

ku słońcu, a drugiego już z wielu opadały płatki, gdy przekwitały, ustępując miejsca innym.

Kochał Warszawę i denerwowało go to, że musiał przyjechać na to zadupie, ale wraz z

mijającymi dniami zaczynał widzieć dobre strony takich miejsc i tęsknota za znalezieniem się

z powrotem w wielkim mieście wycofywała się gdzieś. Szczególnie kiedy obok niego

znajdował się bardzo seksowny mężczyzna.

background image

Odwrócił się od okna, przesuwając wzrokiem po pomieszczeniu o ścianach koloru zboża,

które było zarówno głównym pokojem, jak i sypialnią pisarza. Na rozłożonej wersalce leżała

skotłowana pościel i mógłby się założyć, że pachniała nimi oraz seksem. Obok stał stolik z

dwoma fotelami. W rogu ustawiony był telewizor, a w drugim końcu pokoju kaflowy piec i

oparty na stojaku pogrzebacz. Skromnie, po staremu i swojsko – tak mógłby określić pokój.

Postanowił, że zanim pisarz wróci, to zrobi jakieś śniadanie. Może nie miał wyjątkowych

zdolności kulinarnych, ale od kilku lat mieszkał sam, więc czegoś musiał się nauczyć, aby nie

umrzeć z głodu. Nie stołował się w barach jak inni, bo po pierwsze wolał domowe jedzenie, a

po drugie, nie było go na to stać. Przeszedł więc do kuchni, żeby coś przygotować i kiedy

spojrzał przez okno, aby nacieszyć oczy pięknym, zapowiadającym się na słoneczny, dniem,

zaskoczyło go to, co ujrzał w ogrodzie. Bynajmniej nie było to poranne słońce, którego

promienie igrały w pokrytych rosą kwiatach czy trawie. Uniósł kąciki ust na ten widok i nie

potrafiąc się powstrzymać, skierował swoje kroki na dwór.

Zatrzymał się w otwartych drzwiach, obserwując interesującą scenę.

Michał, zamiast biegać, siedział przy stoliku. Obok niego stała filiżanka kawy.

Mężczyzna pisał coś zaciekle na laptopie i Darek podejrzewał, co to może być. Ten widok

napawał go niezwykłym szczęściem. Czyż mogło być coś wspanialszego od pisarza, który

wrócił do tego co kochał? Z szerokim uśmiechem na twarzy zbliżył się od tyłu do

Sobolewskiego. Pochylił się nad nim i pocałował go w szyję, odsuwając wcześniej na bok

jego włosy. Wtedy spostrzegł, że w ustach Michała tkwi papieros.

– Palisz? – Trącił nosem jego ucho.

– Tylko kiedy piszę. Uspokaja mnie to i pozwala się skupić. – Wyjął papierosa z ust.

Odwrócił głowę w stronę twarzy nadal nad nim pochylonego Dariusza. – Dzień dobry,

Kiliński.

– Odezwał się dupek – odparł, a potem kładąc dłoń na jego pokrytym zarostem policzku,

pocałował go w usta. To było zaledwie muśnięcie, ale poczuł, jak przez jego ciało przepływa

fala ciepła. Tak, tej nocy dużo się zmieniło. – Piszesz. – Odsunął się od mężczyzny.

– Jak widzisz. Naszło mnie, kiedy dopiero świtało. – Zaczął na nowo stukać w

klawiaturę.

background image

Obecność Darka nie irytowała go, a wręcz pomagała jego natchnieniu, mimo że zawsze

wolał pisać w samotności. Od dawna nie odczuwał pasji i chęci do pisania tak jak po tym,

kiedy otworzył oczy i ujrzał śpiącego obok niego kochanka. Tak go nazywał, bo

wystarczająco dużo i wiele wydarzyło się tej nocy, aby mówić inaczej. Długo patrzył na

niego, pozwalając swobodnie krążyć myślom. W tamtej chwili po prostu poczuł, że musi

wstać i napisać scenę, przed którą tak bardzo się bronił. Jak ze złamanym sercem miał opisać

akt miłosny, wypełniony emocjami i miłością? Wyszedłby pusty, beznamiętny, pełen

goryczy. Pewnie i taką scenę by napisał, gdyby w ogóle był w stanie to zrobić. Tak długo nie

potrafił złożyć sensownego zdania, odrzucało go od pisania, pomimo tęsknoty, a teraz…

pisał. Słowa same wpadały mu do głowy, a palce sunęły łagodnie po klawiaturze, tworząc

kolejne zdania, strony. Przez dwie godziny napisał bardzo dużo i to nie koniec na dziś. Nagle

zamarzył o tym, by tekst, który postanowił dokończyć, ujrzał światło dzienne, by w formie

książki pojawił się na półkach, a potem znalazł w rękach czytelników. Co powiedzą na to, że

ich pisarz opisał historię miłości dwóch mężczyzn? Wolał nie zastanawiać się nad tym, ilu

czytelników z nim zostanie, a ilu odejdzie. Polska nie było gotowa na takiego typu opowieści.

Niemniej może właśnie nadeszła pora, aby to zmienić. Dlatego pisał, dając się ponieść historii

i marzeniom.

Darek patrzył na skupionego pisarza przez długie chwile. Mógłby go zawsze obserwować

przy pracy. On siedziałby obok i poprawiałby teksty, a Sobolewski tworzyłby swoje własne,

których on byłby pierwszym czytelnikiem. Miał ochotę prychnąć na to, że odezwała się w

nim ta część, która marzyła o tym ‘jedynym na zawsze’. Nigdy nie tracił wiary w to, że ktoś

taki pojawi się w jego życiu, ale jakoś nie wierzył, że to mógłby być Michał. Przecież w

końcu pozabijaliby się. Obaj byli uparci jak osły, obstawali przy swoim i, pomimo obłędnie

wspaniałego seksu, długo nie wytrzymaliby ze sobą. Ale tej nocy, kiedy dzielili ze sobą

dotyk, Michał patrzył na niego bez tego dupkowatego spojrzenia, robiąc to z łagodnością, o

którą go nie podejrzewał. Wtedy jego serce wariowało, a on wraz z nim.

– Myślisz tak intensywnie, że aż słyszę szum pracujących trybików – rzucił z przekąsem

Sobolewski. – To był tylko seks. Dwa splecione ze sobą ciała dostarczyły sobie masę

przyjemności. To nic nie znaczyło.

– Wiesz co? Jesteś draniem. – Odwrócił się, aby odejść. Chciał się ubrać i wrócić do

motelu. Zanim jednak zdołał zrobić kolejny krok, ręka autora wystrzeliła do przodu i

chwyciła go tuż nad nadgarstkiem.

background image

– Nie waż się odchodzić. – Ich oczy spotkały się, kiedy obaj na siebie spojrzeli. – Musisz

przeczytać to, co napisałem. Zrobisz śniadanie? Głodny jestem.

– Dupek – szepnął Kiliński, próbując powstrzymać wpełzający mu na usta uśmiech.

– Wolałbym coś słodszego, jak misio, kotek, pieseczek.

– Może żabeńko? Po moim trupie. – Ruszył w stronę domu, odprowadzany śmiechem

Michała. Stwierdził, że lubi ten śmiech.

Agnieszka zamknęła drzwi za Kubą. Mężczyzna wyszedł zaledwie sekundę temu, a ona

już za nim tęskniła. Jak niby miała wsiąść do autobusu i wyjechać? To ją zabije, ale strach

przed zmianą swojego poukładanego życia, przed czymś nowym, na co i tak nie miała

gwarancji, że się uda, sprawiał, że znalazła w sobie siłę, aby zacząć się pakować. Ignorowała

łzy płynące po policzkach. Pozwoliła sobie tej nocy pożegnać się z Kubą i chociaż serce

krzyczało, że chce zostać z tym człowiekiem, ona nie dopuszczała go do głosu. Wciąż sobie

powtarzała, że w Warszawie ma mieszkanie, pracę, życie. Nie tutaj. Przez moment żałowała,

że przyjechała do Utopii. Zawsze była osobą twardo stąpającą po ziemi, nie dającą się

ponosić porywom serca, szczególnie od kiedy Elka Polanowska odbiła jej narzeczonego.

Tymczasem to miejsce wydarło z niej to, co tak długo ukrywała przed sobą.

Wrzuciła do walizki kilka bluzek z dłuższym rękawem, których nie miała okazji założyć,

bo było zbyt upalnie i usiadła ciężko na łóżku, targana silnymi emocjami. Czuła się zmęczona

i nieszczęśliwa. Dzisiaj rano, kiedy obudziła się wtulona w Kubę, a on pocałował ją w skroń,

było zupełnie inaczej. Była szczęśliwa. Nie tak jak teraz. Przecież gdyby tylko powiedziała

sobie, że zostaje… Wszystko by się zmieniło.

– Głupia jestem. – Zaczęła wrzucać do walizki kolejne rzeczy, nie bawiąc się w ich

układanie. W pewniej chwili zaczęła robić to ze złością i to taką, że niemalże rzuciła komórką

o ścianę, kiedy jej dłoń przypadkiem trafiła na telefon. – Głupia. Nie mogę zostać.

background image

Spakowała się, mimo że miała jeszcze dwie godziny do odjazdu autobusu. Kuba

powiedział, że nie przyjdzie się z nią pożegnać i to ją jeszcze bardziej bolało. Potrzebowała

rozmowy z kimś, kto jej wysłucha. Założyła na siebie szorty i bluzkę z nadrukiem papugi

siedzącej na gałęzi jakiegoś egzotycznego drzewa i kilka minut później stała przed pokojem

Darka, usilnie próbując zmusić mężczyznę, żeby otworzył jej drzwi. Nie przestawała pukać,

aby po jakimś czasie zrozumieć, że w pokoju nikogo nie ma.

– Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. – Próbowała do niego zadzwonić, ale automat

ciągle powtarzał, że abonent jest niedostępny. Akurat teraz, kiedy potrzebowała Darka.

Zeszła na parter, gdzie zamówiła kawę. Nie chciała jeść śniadania, bo obawiała się, że i

tak niczego nie przełknie. Usiadła na jednej z kanap w foyer, trzymając w lewej ręce szklankę

wypełnioną napojem. Obserwowała gości motelu. Dużo turystów przewijało się tutaj,

wszyscy tacy roześmiani, rozprawiający ze znajomymi o tym, gdzie wybiorą się na

wycieczki. Byli szczęśliwi i tylko ona ze swoją grobową miną nie pasowała do nich.

– Wyglądasz, jakbyś potrzebowała przyjaciela – zagadnęła ją Malwina, zbliżając się do

niej.

– Potrzebuję wymiany mózgu.

– Dlaczego chcesz wyrwać sobie i jemu serce? – Usiadła obok dziewczyny.

– Bo nie mogę zdecydować się na coś, czego nie jestem pewna. Co zrobię, jeśli się nie

uda? Zostanę bez domu, bez pracy, bez niczego. Ty może mogłaś opuścić tamto życie. Ja

swojego nie. – Otarła łzę wolno kreślącą na policzku wilgotną ścieżkę. – Tchórzę, wiem to.

Ale tak będzie lepiej.

– Dla kogo?

Agnieszka nie odpowiedziała, bo tak naprawdę wiedziała, że lepiej nie będzie. Na pewno

nie dla niej i nie dla Kuby, który tej nocy zapewniał ją o swojej miłości i prosił, aby została.

– Malwina, możesz mnie potępiać…

– Nie robię tego. To twoje życie. Ty o nim decydujesz, ale mam nadzieję, że zrozumiesz,

gdzie jest twoje serce.

background image

– Jest ono w Warszawie, w mojej pracy, mieszkaniu – odparła, zanurzając się w morzu

myśli.

Malwina postanowiła dać jej spokój. Wierzyła, że Agnieszka zrozumie, gdzie naprawdę

jest jej miejsce.

– Mógłbyś mi gotować – powiedział Michał, czyszcząc chlebem talerz z resztek

jajecznicy. Smakowało mu.

– Ciekawe, co twoim zdaniem mógłbym jeszcze robić – prychnął Darek, odstawiając

swój talerz do zlewu. Odkręcił kurki w kranie, chcąc umyć wszystko po śniadaniu.

– Znalazłoby się parę rzeczy. – Podniósł się z krzesła, również odkładając talerz oraz ich

kubki. Stanął za Darkiem, obejmując go w pasie rękoma. Pocałował mężczyznę w szyję, tak

jak Darek zrobił to paręnaście minut wcześniej.

– Jeśli o to chodzi, to miałbym parę pomysłów. – Zakręcił wodę. – Na razie jednak chcę

umyć naczynia. Zaraz muszę jechać. Agnieszka dzisiaj wyjeżdża.

– Wspominałeś – szepnął, kładąc brodę na jego ramieniu i przyglądając się, co Kiliński

robi. – Ja je mogę umyć.

– Ty wracaj do pisania. – Wyplątał się z jego ramion i odwrócił przodem do Michała. –

Wrócę po południu i chcę widzieć kolejny rozdział. – Zaczął całować go wzdłuż szczęki.

Wsunął dłonie pod jego koszulkę, by móc poczuć rozgrzaną skórę kochanka. Żałował, że

mieli na sobie koszulki. Na szczęście Sobolewski zawsze nosił takie na szelkach, dzięki temu

mógł podziwiać jego bicepsy.

– Rób tak dalej, to nigdzie nie pojedziesz. – Darek go podniecał. Teraz, kiedy spędzili ze

sobą noc, nie zamierzał uciekać przed pragnieniami ciała. O całej reszcie, o tym co

przychodziło mu do głowy, kiedy się z nim kochał, wolał nie myśleć.

background image

– To może lepiej wróć do pisania. – Poprawił mu koszulkę, którą jeszcze przed

momentem miał ochotę z niego zdjąć.

– Ile masz czasu? – Dobrał się do szyi Dariusza.

– Za mało nawet na szybki numerek. – Odepchnął go od siebie, wcześniej wbijając zęby

w jego szyję i zostawiając na niej ślad. – Idź sobie stąd.

– Wyganiasz mnie z mojej kuchni? – Sobolewski uniósł brwi.

– Ja za ciebie nie napiszę rozdziału.

– Mógłbyś spróbować.

– Tylko wtedy, kiedy ty zaczniesz poprawiać teksty.

– W życiu. Prędzej by mnie szlag trafił.

– Michał, mnie czasami trafia. – Odwrócił się do zlewu i nalał płynu do mycia naczyń.

– Wierzę. Przyniesiesz mi kawki?

– Nie przeginaj, Sobolewski.

– Warto było spróbować, Kiliński.

Zrobiłby Michałowi kawy, bo dlaczego miałby postąpić inaczej, ale tylko pod

warunkiem, że ten nie wypiłby już jednej o poranku. Uważał, że z kofeiną nie można

przesadzać. Szybko umył naczynia, bo nie było tego dużo. Jednak wolał ich nie zostawiać

pisarzowi, bo ten powinien skupić się na pisaniu. Tak niewiele brakuje do ukończenia książki.

Poprawiłby to w mgnieniu oka i potem namówił pisarza na spotkanie z szefem w Lunie.

Podczas śniadania wspomniał o tym Michałowi, ale mężczyzna powiedział głośne „nie”,

mimo że wizja gotowego tomu na półkach kusiła. Podejrzewał, że pisarz ciągle boi się, że ten

tekst znów zostanie odrzucony z powodu treści. Sam też miał co do tego obawy i dlatego

postanowił najpierw skontaktować się z szefem. Namówi też Agnieszkę, aby porozmawiała z

Jerzym Laskiem, co więcej, da jej dwa rozdziały tego, co pisze Michał. Gdy pisarz się o tym

dowie, to go zabije, ale nie widział innego wyjścia. Dlatego kiedy Sobolewski przed

background image

śniadaniem poszedł do toalety, on schował wydruki do schowka w samochodzie. Widać było

na nich jego poprawki, ale Lasek doskonale się w tym połapie.

Po umyciu naczyń wyszedł na dwór z kluczykami w ręce. Michał pisał, a obok niego na

brzegu stolika przysiadła pszczoła.

– Nie boisz się ich?

– Kogo?

– Pszczół – wyjaśnił Kiliński.

– Nie robię im krzywdy, a one mnie. Poza tym nie mam uczulenia. Gdyby mnie użądliła,

to sama by zginęła. Bez nich zniknie całe życie na ziemi – odpowiedział pisarz, nie

przerywając stukania po klawiaturze. W końcu poczuł, że znów żyje. Jakby złapał pierwszy

oddech po tym, jak się dusił. – A ty masz uczulenie?

– Nie. Jadę już, ale wrócę wieczorem – poinformował go. – Muszę się wyspać, zanim

wrócę.

– Nie wiem, co takiego robiłeś w nocy, że nie spałeś. – Michał uniósł spojrzenie na

Darka, ale wciąż pisał, robiąc to automatycznie.

– Też się nad tym zastanawiam. Mam krótką pamięć. Ale jestem przychylny

przypomnieniu mi tego za kilka godzin. – Zadrżał, kiedy w oczach Michała pojawił się

znajomy błysk. Zawsze gościł w nich smutek, ale ten odszedł, oby na zawsze. – Pisz.

– Apodyktyczny bumerang – burknął Michał, mając wielką ochotę już teraz przypomnieć

mu, co robili w nocy.

Kiliński westchnął głośno, co znów spowodowało śmiech pisarza, i poszedł do swojego

samochodu. W środku sprawdził, czy na pewno wziął przygotowane ‘do podróży’ rozdziały.

Potem uruchomił silnik i ruszył do motelu.

background image

– Wiesz, co masz robić? – zapytał jeszcze raz Darek, przez co Agnieszka miała ochotę

mu przyłożyć. Stali już na przystanku, czekając aż podjedzie autobus.

– Mam wszystko i wiem, co mam robić. I spoko, dam szefowi kopie, a oryginały

schowam u siebie. – Rozglądała się za Kubą, ale nigdzie go nie było. Nie przyjdzie, tak jej

powiedział. – Dowiem się wszystkiego i zadzwonię. Sobolewski cię zabije.

– Też to podejrzewam. Postaram się jednak niczego mu nie zdradzić.

– Uważam, że źle postępujesz. Nawiązaliście nić porozumienia czy czegoś tam, a tym

ruchem możesz to zniszczyć.

– On się boi i chcę mu pokazać, że nie musi.

– Jesteś pewny, że Lasek nie będzie miał nic przeciw treści?

– Tak. W innym razie nie mam co robić w takim wydawnictwie. Nawet jeśli miałbym

zamieszkać pod mostem. Nasz szef wysłał mnie po to, abym ściągnął Michała do

wydawnictwa, mimo że ma od tego ludzi. Nie wiem, dlaczego wybrał mnie, ale odnalazłem

Sobolewskiego i wykonam zadanie.

– Sypianie z nim chyba nie było warunkiem tego zadania – wtrąciła Lisiecka. Autobus

już podjeżdżał na stanowisko, a Kuby wciąż nie było.

– Pewnych rzeczy nie brałem pod uwagę. Wielu nie brałem.

– Nie robisz tego tylko dlatego, aby go przywieźć do Warszawy? – Złapała za rączkę

walizki.

– Nie. To… To po prostu wyszło samo. Nie umiem ci tego wytłumaczyć.

– Domyślam się o co chodzi. Ja też nie brałam pod uwagę, że się tutaj zakocham.

Darkowi szczęka opadła na to, co usłyszał. Zamknął usta, otworzył je i znów zamknął.

– Nie zakochałem się – wydusił z siebie cicho i ochryple, a serce omalże mu się nie

zatrzymało.

– A ja na pewno nie kocham Kuby. – Spojrzała koledze smutno w oczy. – My, kobiety,

widzimy więcej, a wy, mężczyźni, jesteście ślepi na pewne rzeczy. – Podała kierowcy

background image

walizkę, a mężczyzna zapakował ją do bagażnika wielkiego pojazdu. Agnieszka ucałowała

policzek Kilińskiego. – Zadzwonię, jak będę na miejscu. – Dojedzie autobusem do połowy

drogi, a potem przesiądzie się na pociąg.

– Jeśli go kochasz, to po co…

– Nie poświęcę życia, które miałam, dla tych paru dni, które przeżyłam tutaj i dla

niepewności tego, co może być.

– A może boisz się, że Kuba zrobi to samo co twój były.

– A ty niczego się nie boisz? – zapytała, wsiadając do autobusu jako jedyna z tego

miasteczka. W środku było już kilkoro ludzi. Usiadła na jednym z ostatnich siedzeń. Bilet

kupiła już wczoraj, więc nie musiała się teraz tym przejmować. Przez okno pomachała do

Darka, ale nie widziała, co zrobił, bo oczy wypełniły jej się łzami.

Autobus ruszył. Jeszcze mogłaby go zatrzymać i wysiąść. Nie zrobiła tego. Pozwoliła

łzom swobodnie spłynąć. Sięgnęła do torebki po chusteczkę, starając się, aby to były jej

ostatnie łzy. Wróci do Warszawy, do tego co było i zapomni. Jak jej babcia, która wiele lat

temu opuściła Utopię i kogoś, kogo kochała.

– Historia zatoczyła koło – szepnęła do siebie.

Uniosła wzrok, bo autobus zatrzymał się. Pewnie ktoś się spóźnił, pomyślała. Ale jakże

się pomyliła, kiedy zamiast obcej osoby ujrzała Kubę.

Mężczyzna wsiadł do środka, zaczynając jej szukać. Kiedy ją zobaczył, podszedł do niej

szybko.

– Kuba? Co ty tu robisz? – Jedzie z nią? Niech powie, że z nią jedzie.

– Po prostu musiałem cię jeszcze raz zobaczyć. – Położył dłonie na jej policzkach i

pogłaskał je kciukami. – Chcę ci powiedzieć, że cię kocham i nie proszę cię o to, abyś została,

ale błagam, żebyś wróciła. – Pocałował ją czule. – Wróć do mnie. Będę czekał – wyszeptał.

Nie żądał obietnic, ale miał nadzieję, że Agnieszka tu wróci. Do niego. Do życia, które mogą

spędzić razem.

background image

Zanim kobieta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, jeszcze raz poczuła jego usta na swoich,

a potem już go nie było. Opuścił autobus i mogła przez okno dojrzeć, jak mężczyzna

odchodzi, nie odwracając się. Odetchnęła, a potem uśmiechnęła się przez łzy. Malwina miała

rację, zostawiła przy nim swoje serce, a przecież bez serca nie można żyć.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ogród malw Rozdział 3
Ogród malw Rozdział 5
Ogród malw Rozdział 12
Ogród malw Rozdział 10
Ogród malw Rozdział 7
Ogród malw Rozdział 13
Ogród malw Rozdział 14
Ogród malw Rozdział 8
Ogród malw Rozdział 6
Ogród malw Rozdział 16
Ogród malw Rozdział 15
Ogród malw Rozdział 2
Ogród malw Rozdział 4
Ogród malw Rozdział 18 ostatni Epilog
Ogród malw Rozdział 9
Ogród malw Rozdział 1
Ogród malw Rozdział 17
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
Rozdział 11, Choroby zakaźne i pasożytnicze - Zdzisław Dziubek

więcej podobnych podstron