Ogród malw Rozdział 12

background image

Rozdział 12

Słońce już dawno wzeszło, rozpraszając cienie nocy na kolejne godziny. Ptaki

świergotały radośnie, a ich śpiew przyjemnie podrażniał uszy Michała. Mężczyzna wziął

prysznic po długim porannym bieganiu i zabrał się za pisanie. Był tak blisko końca tekstu! Po

prostu nie mógł uwierzyć, że po tak długim czasie nareszcie go ukończy. Chwilami jednak

przerywał pisanie, żeby spojrzeć na Dariusza. Kochanek czytał jego najnowsze rozdziały,

które sobie rano wydrukował. Tę noc również spędzili razem, ale pisarz mógłby przysiąc, że

coś było nie tak. Kiliński nie był tak rozmowny, jak zwykle. Owszem, kiedy się kochali,

namiętność mężczyzny paliła go żywym ogniem, ale poza tym jego towarzysz lekko się

oddalił. Sobolewski zrzucał to na karb tego, że wyjechała Lisiecka. Co prawda nie wiedział,

dlaczego niby Darek miałby się tym martwić, ale może chodziło o to, że kobieta zakochała się

w Kubie i musiała go zostawić. On by nie mógł zrobić czegoś takiego. A na pewno nie po

latach związku. Doskonale pamiętał, jak bardzo boli zdrada ukochanej osoby i jej odejście.

Wtedy czuł się tak, jakby pękło mu serce, a ktoś w tym samym czasie ciął na kawałki jego

ciało, podczas gdy on był w pełni świadomy tego, co się dzieje. Nie, nie zrobiłby czegoś

takiego drugiej osobie.

– Twoja koleżanka dała kosza mojemu przyjacielowi – wypalił.

Darek uniósł wzrok znad tekstu. W sumie nawet nie miał pojęcia po co to czyta, bo wciąż

tkwił na tym samym zdaniu, nie potrafiąc się skupić. Myśli wciąż przywoływały mu słowa o

tym, że zakochał się w Sobolewskim. Agnieszka nie powiedziała tego wprost, ale to właśnie

miała na myśli.

– Nie odpowiadam za jej czyny. Jest dorosła, sama podejmuje decyzje.

– Nawet jeśli są złe? Nawet jeżeli ranią?

– Michał, uważam, że to nie mnie powinieneś pytać o coś takiego. – Odłożył wydruk i

sięgnął po szklankę z sokiem pomarańczowym.

background image

– A ty, co byś zrobił na jej miejscu? Zostawiłbyś kogoś, kto cię kocha, bo praca jest

ważniejsza? – zapytał pisarz, a w jego głosie Darek wyczuł coś ostrego, pełnego złości.

– Ja to ja. Ona to ona, więc zejdź ze mnie, dobra?

– Byłbyś z kimś i nagle okazałoby się, że…

– Zamknij się, Sobolewski. – Pochylił się ku mężczyźnie. – Jeśli z kimś jestem, to na

zawsze. Chociaż do tej pory nie spotkałem osoby, która miałaby takie same poglądy jak ja,

jeśli chodzi o związki. I dlatego jestem sam. Na pewno nie zaliczam się do tego typu facetów

którzy są łasi na pieniądze i biorą je, zostawiając kogoś, kogo niby kochają.

– Spierdalaj – warknął Michał i zamknął laptopa. Podniósł się z rozmachem z krzesła. –

Nie miałem wpływu na to, co mi zrobił. Miał wszystko… – Przesunął drżącymi dłońmi przez

swoje półdługie włosy.

– Czasami ktoś może mieć wszystko, a i tak odejdzie, bo nie umie być wiernym, nie umie

kochać.

– Gadasz jak nastolatka, która naczytała się romansów. Jeszcze powiesz, że czekasz na

faceta, dla którego będziesz całym światem, a on dla ciebie…

– Czekam – odpowiedział cicho. – Jeżeli dla ciebie to pragnienie jest żałosnym

marzeniem nastolatki, to mam to w dupie. – Obrzucił pisarza wściekłym spojrzeniem. –

Gówno mnie obchodzi, co myślisz na ten temat. Nawet po tym, jak się pieprzyliśmy. Nie

myśl, że to coś znaczy. Sam powiedziałeś, że to tylko seks.

– Kiliński, powiedział ci ktoś, że czasami też potrafisz być chujem? – Sobolewski

chwycił brodę Darka swoją szeroką dłonią i uniósł jego głowę, po czym wpił się żarłocznie w

jego usta. Kąsał je, napierał na nie, władał nimi, a serce biło mu w piersi coraz mocniej.

Mężczyzna miał takie same pragnienia jak on. Też chciał tego samego, ale on nie potrafiłby

się tak otwarcie do tego przyznać. Poza tym przerażało go to, że odczuwał tak wiele emocji,

kiedy miał Darka blisko siebie. Za wcześnie było na konkretne deklaracje, na cokolwiek. Za

wcześnie po tym, co go spotkało. Jak miał zaufać? A jednak czuł, że kochanek nie rzuca słów

na wiatr i coś w nim błagało, aby to była prawda.

background image

– Ktoś mi to już powiedział – wyszeptał Dariusz, kiedy Michał pozwolił mu złapać

oddech po tym, jak doszczętnie zmaltretował jego usta. Tym razem to on przywarł wargami

do jego, przejmując kontrolę. Chwycił koszulkę wciąż pochylonego nad nim autora jednego z

najlepszych tekstów jakie czytał, nie pozwalając mu się odsunąć. Do tej pory sparaliżowany

lękiem o to, czy może czuć więcej niż tylko silne pożądanie do tego mężczyzny, pozwolił

sobie na dopuszczenie serca do głosu. Będzie jeszcze czas, aby pomyśleć nad tym, czy dobrze

zrobił. Potem zastanowi się nad wszystkim. Teraz wolał wsunąć palce w jego włosy i

zacisnąć dłoń na nich, pogłębić pocałunek, dominować nad nim i zostać zdominowanym.

Dopóki ich śliskie języki będą oplatać się wzajemnie, a zęby zahaczać o siebie, wargi ocierać,

pragnienia zderzać się ze sobą, dopóty nie musi o niczym myśleć.

Na pewno do chwili, gdy przerażony głos doleciał do jego uszu. Natychmiast oderwał się

od ust Michała, dostrzegając, że mężczyzna również to usłyszał.

– Ratunku!

– To Majka – powiedział Sobolewski i już biegł w stronę, z której dochodziło wołanie. –

Coś się stało!

Darek ruszył zaraz za nim, ale nie był tak szybki jak Sobolewski, który pokonywał

ścieżkę w szybkim tempie. Może powinien dołączyć do niego podczas jego porannego

biegania, poprawić kondycję.

– Ale co się mogło stać?! – zawołał.

– Z tymi dzieciakami? Wszystko! – Nie czekał na Kilińskiego. Przyśpieszył, widząc

wstęgę rzeki. Ominął skupisko drzew i jego oczom ukazał się w oddali widok, który go

przeraził. Po deszczach woda w rzece wyraźnie przybrała i była rwąca, nieprzystępna i każdy

głupi wiedział, aby do niej nie wchodzić. Niestety, ktoś musiał to zrobić i teraz tonął. Na

brzegu szczekał pies, natomiast Majka krzyczała tak głośno jak tylko umiała. Dobra

dziewczyna, pomyślał. Doskonale zrobiła, że choć sytuacja była dramatyczna, nie weszła do

rzeki. Nie straciła zimnej krwi, zwłaszcza, że nie umiała pływać. W ten sposób mogliby

stracić dwie osoby, ale on przyrzekł sobie, że nie ucierpi ani jedna.

– Michał, on tonie! – Przerażona Majka, potwornie płacząc, zauważyła w końcu pisarza,

modląc się w duchu, aby jej przyjaciel nie poszedł pod wodę.

background image

– Mówiłem wam, żeby nie wchodzić do wody! – krzyczał na dziewczynę, będąc już tuż

przy niej. Chłopak będący w wodzie wymachiwał panicznie rękoma, ledwie trzymając się na

powierzchni. Ale rzeka już go znosiła, przez co chłopiec płynął z jej prądem.

– Lucek to dobry pływak, ale skurcz go złapał!

Michał już nic nie powiedział, tylko wskoczył do wody, nie zważając na siebie, swoje

zdrowie. Z rana woda była jeszcze zimna, przez co jego rozgrzane po biegu mięśni mocno

zaprotestowały. Nie mógł jednak czekać. Kiedy Lucjan zniknął pod wodą, Sobolewski

zanurkował.

W tym czasie Darek dobiegł na brzeg, zmęczony, ledwie oddychając. Pochylił się,

opierając ręce o uda i próbując złapać powietrze. Nie trwało to długo, bo niemal natychmiast

zaczął śledzić wzrokiem wodę i serce mu się ścisnęło, kiedy nikogo nie zobaczył.

– Gdzie oni są?

– Pod wodą – pisnęła rozdygotana Majka. Jej pies ciągle szczekał, ale nie próbowała go

uspokajać.

– Jak to pod wodą? – Lodowaty strach zaczął wspinać się po jego kręgosłupie. Coś

ścisnęło mu klatkę piersiową i to nie była bynajmniej wina biegu. Zanim jednak zaczął się

dusić, owładnięty przerażeniem, spod wody wychynęła głowa blondwłosego chłopaka, a po

chwili ukazał się Michał, holując młodzieńca do brzegu.

Darek uklęknął, wyciągając ręce i przejmując od mężczyzny kaszlącego, niedoszłego

topielca. Przy pomocy Majki wydostał chłopaka na brzeg, układając go na boku, by dzieciak

mógł odkaszleć to, co dostało się do płuc. Potem pomogli wyjść Sobolewskiemu.

– Tyle razy mówiłem, tyle do łba kładłem – mówił Michał, siadając na trawie i próbując

dojść do siebie – żebyście uważali.

– Nie wiedziałem, że ta rzeka potrafi być taka niebezpieczna – wtrącił Kiliński. –

Sądziłem, że jest spokojna i płytka.

– Jest nie tylko szeroka, ale i bardzo głęboka, a po deszczu rwąca, zimna – wytłumaczył

pisarz, spoglądając na Lucjana Wąsacza. – Jak się czujesz?

background image

– Dobrze. Dzięki. Chciałem popływać, ale skurcz mnie złapał i nie dopłynąłem do

brzegu.

– Muszę zabrać cię do lekarza – stwierdził przemoczony do suchej nitki mężczyzna. –

Nie wygląda na to, aby coś ci było, ale lepiej to sprawdzić. – Wstał.

– Ja go zawiozę – zaproponował Darek. – Majka pojedzie ze mną i pokaże gdzie. Ty

musisz się wysuszyć. – Z niepokojem przesuwał wzrokiem po ciele kochanka. Nie chciał, aby

coś mu się stało. Najchętniej to już okryłby go kocem, wziął ręczniki i zaczął wycierać.

– Dzięki. Musimy go zaprowadzić do mnie, bo tutaj samochód nie wjedzie. Lucek, gdyby

nie krzyki Majki…

– Wiem. – Chłopak usiadł, podkulając nogi i spuszczając głowę pomiędzy kolana. Wciąż

ciężko oddychał i od czasu do czasu zakaszlał. – Matka mnie zabije, a ojciec jej w tym

pomoże, a potem jeszcze dostanę karę.

– Dobrze, że żyjesz. To najważniejsze – rzuciła Majka, też już wiedząc, że i ona oberwie.

Ale należało im się.

Darek napotkał spojrzenie patrzącego na niego Michała, pełne ciepła, czułości i

natychmiast opuścił go niepokój. Nie powstrzymał się przed odgarnięciem mu z twarzy

mokrych włosów. Ten pełen troski gest nie umknął Majce, a w Sobolewskim wzbudził chęć

przytulenia go. Lecz w przeciwieństwie do Kilińskiego, pisarz powstrzymał się, odchrząknął i

zarządził:

– Zabierzmy stąd Lucka.

Kilka godzin później Lucjan, po wszelkich badaniach, panice matki i wściekłości ojca,

został odwieziony do domu, a Darek wraz z Michałem – który po tym, jak się przebrał,

dołączył do nich w przychodni – usiedli przy stoliku w lodziarni. Obaj byli głodni, ale czuli,

background image

że po tych wszystkich wrażeniach nie przełknęliby niczego, co przybrałoby formę jedzenia.

Zamówili tylko po kawie – Darek, jak zazwyczaj, poprosił o cafe latte.

Milczeli, ale to milczenie nie było krępujące. Każdy z nich oddał się władaniu swoich

myśli. Przyglądali się ludziom. Zdaniem Kilińskiego nie było tu wielu okazji do

zaobserwowania tylu różnych charakterów, co na przykład w zwykłym centrum handlowym,

ale i tak przez miasteczko przewijało się mnóstwo turystów i każdy z nich był inny.

Najbardziej jednak interesował go mężczyzna siedzący naprzeciwko. Mężczyzna, który go

dzisiaj bardzo wystraszył.

– Kiedy zniknąłeś pod wodą, przez chwilę… – umilkł, bo za dużo powiedział. To tak

jakby z czymś się zdradził.

– Ale nic się nie stało.

– Jesteś bohaterem.

Michał prychnął, słysząc to określenie.

– Nie jestem. Jestem pisarzem, który powinien teraz kończyć swój tekst, a nie siedzieć w

jedynej lodziarni w miasteczku gapić się na znajome widoki.

– Możesz gapić się na mnie. – Darek nieznacznie uniósł kąciki ust.

– Z tobą to wolę robić coś innego – mówił szeptem, aby nikt ich nie usłyszał. Na

szczęście stoliki obok były wolne, więc mieli trochę prywatności.

– I to ma być romantyczne?

– A nie jest? To co, zdaniem Darka Kilińskiego, jest romantyczne?

– A zdaniem Michała Sobolewskiego? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie

zamierzał zdradzać mu wszystkiego. Niech pisarz sam trochę pogłówkuje. Dlaczego zawsze

nie mogli rozmawiać tak spokojnie, bez docinek?

– Moim zdaniem romantyzm jest przereklamowany. – Sobolewski napił się kawy.

Darek przez chwilę patrzył, jak porusza się grdyka Michała, kiedy ten przełykał swój

napój. Polizałby ją.

background image

– Tak? A to dlaczego ostatnia scena miłosna, którą wczoraj napisałeś, jest pełna

romantyzmu?

– Nie wiem. To chyba nie ja ją pisałem. – Puścił oczko do Darka.

– Pewnie, sama się napisała. I na pewno nie będzie niczego romantycznego w tym, że

kupię dzisiaj butelkę dobrego wina i wypijemy je, mając nad głową dach stworzony z gwiazd.

– Uśmiechnął się, kiedy coś błysnęło w oczach autora. Jeszcze wczoraj wieczorem, zanim

pojechał do niego, zastanawiał się czy dobrze robi i może powinien się wycofać, a teraz pchał

się w to, z entuzjastyczną zgodą swojego serca.

– Mógłbym rozważyć coś takiego. Pod jednym warunkiem.

Kiliński spuścił na chwilę wzrok na swoje dłonie, a potem znów zatopił go w oczach

koloru burzowego nieba.

– Boję się pytać, pod jakim.

– Czy robisz to wszystko, żebym ci uległ i pojechał z tobą do Warszawy?

– To koniec miłej rozmowy. – Westchnął ciężko, jakby właśnie podniósł potężny ciężar.

– Nie, nie robię tego. Jeżeli tak sądzisz, to trudno. To, że z tobą sypiam, też nie ma z tym

związku – odpowiedział zimno.

– Nie denerwuj się, wolałem zapytać. – Właściwie znał odpowiedź na to pytanie, ale

uważał, że upewnienie się wyjdzie mu na dobre. Tym bardziej, że nie mógł przed sobą

ukrywać, że byli ze sobą blisko. Owszem, seks nie oznaczał, że zaraz będą parą i do tego nie

dążył, ale w niektórych chwilach łapał się na tym, że gdyby miał jeszcze kiedykolwiek

spróbować związać się z kimś, to byłby to właśnie Dariusz. – Co do wina i gwiazd…

Wystarczająco romantyczne, a nie przesadne i mogę się na to zgodzić. Pod warunkiem, że

wino będzie słodkie. Nienawidzę wytrawnego.

– Będzie najsłodsze jakie tylko uda mi się znaleźć.

Dlatego po tym, jak się rozstali, Kiliński udał się na zakupy i kupił dwie butelki –

podobno – dobrego wina. Nigdy takiego nie pił, ale wierzył sprzedawcy, że wino jest słodkie,

gronowe i każda panna jest po nim bardziej przystępna. Akurat o to ostatnie mu nie chodziło.

background image

– Hej – pomachał naburmuszonej Majce, która myła podłogę na korytarzu pierwszego

piętra. – Kara?

– A żeby pan wiedział. Do nocy się nie wyrobię.

– Powodzenia.

– Panie Kiliński?

– Tak? – Przystanął na pierwszym stopniu, zatrzymany przez dziewczynę.

– Ja i mama wiemy, że Michaś jest gejem. Widziałam, co pan dzisiaj zrobił. Fajne to

było, ale niech go pan nie skrzywdzi. On nie ufa tak szybko, a widzę, że panu ufać zaczyna.

– Nie mam zamiaru go krzywdzić. Poza tym myślę, że ma już tyle lat, aby sam siebie

obronić.

– Ma też nas. A my z mamą troszczymy się o przyjaciół. – Zamoczyła mopa w wiadrze.

– Dlatego wywiodłaś mnie w pole za pierwszym razem?

Wzruszyła ramionami.

– Nie znałam pana. Nie poddał się pan. To dobrze o panu świadczy.

Uśmiechnął się pod nosem. Po chwili pożegnał się z nastolatką i udał na poddasze, gdzie

miał wynajęty pokój. Ten, który zajmowała Agnieszka, stał pusty. Kobieta dzwoniła do niego,

że u niej wszystko dobrze i jutro wracała do pracy. Tym samym miała spotkać się z Jerzym

Laskiem i dać mu rozdziały Michała. Od decyzji tego mężczyzny zależało, jak będą układać

się kolejne tygodnie. Liczył, że odpowiedź właściciela Luny będzie pozytywna.

Umył się, nie zapominając o zębach, ogolił i po założeniu na siebie czarnych dżinsów i

białej koszuli, której rękawy podwinął do łokci, pojechał do Michała. Dzień powoli dobiegał

końca. Zastał mężczyznę siedzącego ciągle przy tym samym stoliku – a dawniej tak narzekał,

że kobiety go tu wstawiły – podekscytowanego, szczęśliwego i wgapiającego się w ekran

laptopa. Wokół paliły się świece wyglądające jak pochodnie, mające za zadanie odganiać

komary.

– Stało się coś? – zapytał, podchodząc do niego z winem. Postawił butelkę na stole.

background image

– Zobacz. Przed chwilą to napisałem.

Darek obszedł stolik. Zajrzał przez ramię pisarza i jemu samemu udzielił się dobry

nastrój mężczyzny. W pliku tekstowym, czarno na białym, widniał napis „Koniec tomu

pierwszego”.

– Twoja trylogia doczekała się pierwszego tomu. Gratuluję. – Pocałował Michała w

czubek głowy. – Masz kieliszki? Musimy to uczcić, skarbie. – Zamarł po tym, jak

wypowiedział to słowo. Tak zakazane, bo przecież nie są parą. Na szczęście Michał chyba

tego nie usłyszał, wciąż zaabsorbowany tym, że udało mu się dokończyć tom.

– Pisałem, odkąd wróciłem z lodziarni. Tyle godzin pracy i jest efekt. – Nie, że nie

usłyszał tego słowa, ale wolał pozostawić to tak, jakby ono nigdy nie padło.

– Musisz się czuć wspaniale – powiedział wciąż nad nim pochylony, z dłońmi na jego

ramionach i kciukami delikatnie masującymi skórę pisarza. – Mam nadzieję, że będziesz się

tak samo czuł, kiedy mój szef po przeczytaniu dwóch pierwszych rozdziałów zdecyduje się

wydać tę książkę. – Ścisnął ramiona mężczyzny, bo znów powiedział coś, czego nie

powinien. Po prostu czasami mówił za dużo, będąc tak podekscytowanym,.

– Nie przeczyta ich, bo mu nie wyślemy. Prawda? – dopytał, kiedy Darek odsunął się od

niego. – Prawda? – Obejrzał się na Kilińskiego. Jego mina bardzo mu się nie spodobała. –

Coś ty do cholery zrobił? – warknął. Nie pozostała w nim nawet nuta wcześniejszego ciepła.

– Dałem Agnieszce dwa pierwsze rozdziały. Ma je jutro pokazać Laskowi. – Cofnął się,

bo gdy Michał wstał, jego postawa świadczyła o tym, że to co Darek powiedział i zrobił nie

spotka się z miłym przyjęciem. Sobolewski wyglądał jak dzikie, rozwścieczone zwierzę

mogące lada chwila zaatakować. – Chcę, żebyś wiedział…

– Zamknij się! Jak, kurwa, mogłeś zrobić coś takiego? Bez mojej pierdolonej zgody!

Powinienem był wiedzieć, że coś knujesz! A szukałem dzisiaj tych rozdziałów, by zajrzeć do

twoich notatek. Sądziłem jednak, że masz je w motelu. Jesteś pieprzonym szują! – Popchnął

Darka na ścianę i zacisnął pięści. Miał ochotę mu przywalić, czując się zdradzony.

– To tylko wyjdzie ci na dobre. Zobaczysz, że Laskowi nie będzie nic przeszkadzać. On

chce cię jako autora, a ten tekst jest genialny. Lepszy niż poprzedni.

background image

– Powiedziałem ci, abyś się zamknął – zawarczał, dociskając swoim ciałem mężczyznę

do ściany.

– Nie potrafię być cicho, kiedy tak patrzysz. Nie chcę niczego złego, chcę ci pomóc.

– Pomóc? Dlaczego? Bo cię szef wyrzuci z pracy? Gówno mnie to teraz obchodzi.

– Mnie też! – Chwycił Michała za przedramiona. Gorąco mu się zrobiło na to, że ten

rozjuszony mężczyzna znajdował się tak blisko. – Z początku było inaczej, a teraz…

– Co, kurwa, teraz? – Przechylił głowę w bok, wciąż powstrzymując się przed

uderzeniem go.

– Teraz wszystko się zmieniło. Chcę ci pomóc, bo wiem, czego ty pragniesz.

– A co cię to obchodzi?!

– Bo mi, kurde, zależy!

Michał zamrugał szybko, niepewny tego, co usłyszał. Albo źle zrozumiał, albo…

– Jak to, kurwa, zależy? – Oddychał szybko, jakby właśnie przebiegł maraton. Oparł

przedramiona po bokach głowy Darka.

– Zależy. – Przełknął z trudem ślinę. Więcej nie chciał mówić. – Nie pytaj, po prostu

zależy. – Objął go jedną ręką wokół pleców, a drugą położył na karku kochanka. Przyciągnął

go jeszcze bliżej siebie, ale nie pocałował. Czekał na to, co zrobi Michał. Odepchnie go albo

pocałuje.

Przez chwilę stali blisko siebie, jakby byli przyklejeni jeden do drugiego. Darek

niepewny tego, co będzie dalej, a Michał wciąż wściekły, czujący jak krew wrze mu w

żyłach. Sobolewskiemu wciąż nie przeszła ochota na to, by poprawić wygląd nosa

Kilińskiego, ale słowa Darka ewidentnie poruszyły właściwe struny w jego sercu. Głośno

wciągnął powietrze przez nos i wybrał opcję, która nie mogła zranić mężczyzny. Wcałował

się w jego usta z brutalnością i złością. Pokazywał mu, jak bardzo nie podoba mu się to, co

zrobił, ale jednocześnie jak bardzo go pragnie. Jak to pragnienie wstrząsa nim do bólu,

przeraża go, a jednocześnie ekscytuje. Całował jego szczękę, oczy, policzki, nos, szyję, by

background image

znów wrócić do maltretowania warg, gryzienia ich i zatracania się w smaku oraz tym, że

Dariusz nie pozostaje bierny i odpowiada tym samym, pokazując mu, że chce więcej.

Znacznie więcej.

Tym razem seks był brutalny, nie mający nic z nuty delikatności. Gorące dłonie sunęły

po ciele, paznokcie drapały skórę, zęby gryzły, jęki podniecały. Pchnięcia bioder ogłuszały

rozkoszą. Ciała drżały, a krzyki spełnienia pochłaniała noc, kiedy dwaj mężczyźni kochali się,

nie panując nad sobą i pragnieniami.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ogród malw Rozdział 3
Ogród malw Rozdział 5
Ogród malw Rozdział 10
Ogród malw Rozdział 7
Ogród malw Rozdział 13
Ogród malw Rozdział 14
Ogród malw Rozdział 11
Ogród malw Rozdział 8
Ogród malw Rozdział 6
Ogród malw Rozdział 16
Ogród malw Rozdział 15
Ogród malw Rozdział 2
Ogród malw Rozdział 4
Ogród malw Rozdział 18 ostatni Epilog
Ogród malw Rozdział 9
Ogród malw Rozdział 1
Ogród malw Rozdział 17
Kurcz Język a myślenie rozdział 12
Rozdzial 12, Zimbardo ksiazka i streszcznie

więcej podobnych podstron