tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
Rozdział dwunasty
Przez następne dwa tygodnie Elizabeth miała przyjemność pogłębienia
znajomości z panną Darcy. Jane czerpała mniejszą radość z bycia zauważaną
przez jej przyszłe siostry w większym stopniu niż miało to miejsce, kiedy była
tylko ich "drogą przyjaciółką". Pan Bingley był ciągłym gościem na ulicy
Gracechurch, a chociaż rodzina przyzwyczaiła się do jego obecności, jej radość
ze związki z Jane nie zbladła.
Przy jednej z porannych wizyt panna Darcy dostarczyła zaproszenie na
nadchodzący bal, o którym jej ciotka wspomniała na wieczornym przyjęciu.
Elizabeth musiała się uśmiechnąć na niewinną szczerość panny Darcy, która
wspomniała o okolicznościach tego wydarzenia:
- Kiedy odwiedzałam wczoraj moją ciotkę, sporządzała właśnie listę gości.
Poprosiła mnie o pani adres, ale nie pamiętałam numeru domu. Zamiast czekać
na brata powiedziałam jej że się z panią dziś zobaczę i sama przyniosłam
zaproszenie.
Elizabeth była pewna, że dziewczynie nie przyszło nawet na myśl że Lady --
---- mogłaby uznać tą znajomość za niepożądaną, kiedy pozna miejsce ich
zamieszkania.
Chociaż Elizabeth dużo czasu spędzała z panną Darcy, jej brata widziała
rzadko. Uznała to za sprzyjającą okoliczność, bo nadal nie rozważyła zasadności
podejrzeń ciotki i znaczenia jego słów z przyjęcia. Jego obecność jeszcze
bardziej by ją zmieszała.
Pani Gardiner zapytała o czym rozmawiali przy pianinie i po wysłuchaniu
relacji Elizabeth, nie mogło być wątpliwości że jego słowa potwierdzały jej
spekulacje.
- Sądzę, że chciał złożyć ci rodzaj przeprosin za zlekceważenie cię na balu
przy pierwszym spotkaniu. Musiał zrozumieć twoją aluzję do tego wieczoru.
Elizabeth musiała się zgodzić.
- Nie ma wątpliwości, że pojął moją aluzję. Jest na to wystarczająco
inteligentny. Miejmy nadzieję że zrozumiał też moją naganę co do jego
nieprzyjemnych manier w Hertfordshire.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
Panna Gardiner uśmiechnęła się.
- Jeśli sądzisz, że twoja nagana na niego wpłynie, musisz zgadzać się z
moimi przypuszczeniami odnośnie jego uczuć.
Nie chcąc otwarcie przyznać że tak może być szybko zmieniła temat. Ale po
cichu musiała przyznać, że uznała to przypuszczenie za bardzo prawdopodobne.
Zgadzała się z ciocią, że Darcy chciał wyrazić żal, bo nie stanął z nią do tańca.
Ale czy żal ten wynikał z jego obecnego uczucia czy też naprawdę pojął swoje
błędy? Jego próby usprawiedliwienia się sugerowały, że jego żal odnośnie tańca
musiał być sprowokowany przez pierwszy powód i że nadal uważał swoje
zachowanie za nienaganne. Oczywiście ten wniosek zakładał sam w sobie, że
ż
ywi do niej uczucia.
Nawet bardziej niepokojące było rozważanie jego ostatniej wypowiedzi:
Teraz może pani mną gardzić, jeśli chce. Ignorując możliwe znaczenie faktu że
zapamiętał jej słowa i je powtórzył, zastanawiała się dlaczego mógł coś takiego
powiedzieć. Nie rozważała wcześniej czy jest świadomy że nie ceni go wysoko.
Zawsze wydawało jej się że żywią do siebie wzajemną niechęć. To że jego
słowa wskazywały na znajomość jej uczuć nie było ani w połowie tak
kłopotliwe jak idea, jaką przekazywały: że jej niechęć jest nieusprawiedliwiona.
Kilka dni upłynęło, zanim Elizabeth doszła do takiej konkluzji. Za każdym
razem rozważała to pod różnymi kątami, usiłowała zrozumieć, irytowała się że
zajmuje się czymś tak niedorzecznym, a w dodatku nie może znaleźć
odpowiedzi. Za każdym razem była też zadowolona, że spotkała go tylko raz
podczas dwóch tygodni które minęły od wtorkowego przyjęcia.
Darcy również był wdzięczny za tą okoliczność. Chociaż cieszył się z
towarzystwa Elizabeth, gubił się we własnych uczuciach. Przygniatał go ciężar
walki związany z własnym afektem. Nie skupiał się dłużej na jej
nieodpowiedniości, ale skierował swoje wysiłki by dowiedzieć się, dlaczego
nadal pragnął kobiety która go nie lubi, dlaczego próbuje poprawić jej opinię i
czy mu się udało.
Był zaskoczony własnym zachowaniem. Nie dość że nie nadawała się na
jego żonę, to jeszcze go nie lubiła. Jednak czuł nieodpartą potrzebę poznania
przyczyny jej niechęci i pokazania, że jego wart jej szacunku. To było niepojęte:
dlaczego wiedząc że go nie lubi, nadal ją kochał? Przecież uzyskał bardzo dobry
powód, by przestać. Zastanawiał się potem dlaczego w tak trudno mu było
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
przebywać z dala od niej, dlaczego chciał zabawiać, zrozumieć, skupić na sobie
jej uwagę.
Kiedy z nim była ledwo utrzymywał spokój i dlatego musiał zdecydować raz
na zawsze zanim ją zobaczy na balu. Czy za nią gonić - próbować zmienić jej
złą opinię i ją w sobie rozkochać, czy też się poddać. Było wiele powodów,
które skłaniały go do drugiej opcji, w tym jej niechęć. I nie zapomniał kwestii
jej niskiej pozycji, dezaprobaty jego rodziny, odrzucenia jakiego doświadczy,
braku znaczących koneksji i mnóstwa takich, które były nieodpowiednie. Musiał
przyznać, że lubi Gardinerów i chociaż nie mógł być zadowolony z ich sytuacji
ż
yciowej, podobał mu się ich charakter i usposobienie. Być może ich
najbardziej ujmującą cechą była miłość i troska którą otaczali Elizabeth.
Za drugą opcją przemawiała tylko jedna okoliczność: kochał ją - wciąż i
niezależnie od wszystkiego. Siła jego uczuć go zaskoczyła, bo przetrwała nawet
wiadomość o jej niechęci. Taka informacja rozwiałaby na pewno słabsze
uczucie – „może nawet skuteczniej niż poezja” mruknął do siebie
przypominając sobie słowa Elizabeth na ten temat. W jego uczuciach do niej
była pewność. Nie zbledną ani nie znikną. Chciał by była jego. Poza tym był
pewien, że jej opinia musiała ulec zmianie po jego szczerych przeprosinach za
niezatańczenie z nią przy pierwszym spotkaniu.
Był zdeterminowany by dokonać wyboru zanim ją zobaczy, kiedy jeszcze
mógł myśleć racjonalnie i obiektywnie. Wiedział że gdyby unikał podjęcia
postanowienia do momentu kiedy ją spotka, straciłby szansę wyboru. Jednak
czuł że nawet jeśli zdecyduje się zrezygnować, jego decyzja nie przetrwa w
porównaniu z pokusą, jaką odczuje w jej obecności.
Jak do tego doszło? Przejście od pewności że jeśli tylko ją zechce będzie
jego, do konieczności udowadniania że jest wart jej szacunku, w dodatku
podejmowanej przez niego dobrowolnie? Był od niej znaczniejszy w tylu
różnych kwestiach, a jej sytuacja sprawiała że powinna być wdzięczna za jego
względy. Związek przyniósłby jej nieporównywalnie większe korzyści w niemal
każdym aspekcie oprócz jednego: pozyskania jej towarzystwa - tutaj jego zysk
byłby co najmniej równy.
Chociaż cieszył się przerwą w intensywności uczuć, jakie odczuwał kiedy z
nim była, bo mógł dokonać obiektywnego wyboru, radował się z daleka
kwitnącą przyjaźnią Elizabeth i jego siostry. W miarę jak mijały dni Georgiana
mówiła coraz więcej o obu pannach Bennet i szybko stało się jasne że chociaż
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
bardzo lubi pannę Bennet, to Elizabeth została jej szczególną przyjaciółką. A
Georgiana nie mogła być bardziej zadowolona.
Zdarzyło się że kiedy pani Gardiner przebywała po drugiej stronie miasta,
Elizabeth skorzystała z okazji żeby odwiedzić pannę Darcy około tygodnia po
przyjęciu. Elizabeth zwróciła pierwszy tom powieści, który pożyczyła od panny
Darcy i gdy poszły do biblioteki po drugi tom, panna Darcy zorientowała się że
szukana książka leży nadal w jej sypialni. Poszła po nią, prosząc Elizabeth by
została w bibliotece i przejrzała zawarte tam tytuły dopóki nie wróci.
Podczas tej krótkiej rozłąki pan Darcy wrócił z klubu i nie chcąc
przeszkadzać siostrze w porannych wizytach, poszedł prosto do biblioteki.
Można sobie wyobrazić jego zaskoczenie, kiedy znalazł tam Elizabeth.
Spodziewając się w każdym momencie powrotu przyjaciółki, Elizabeth też była
zaskoczona kiedy na dźwięk otwieranych drzwi podniosła oczy i zamiast jego
siostry zobaczyła pana Darcy'ego.
- Panno Bennet - wykrzyknął Darcy. Potem uspokoił się i kontynuował - Nie
spodziewałem się tu pani. Mam nadzieję, że ma się pani dobrze od naszego
ostatniego spotkania.
Rumieniec który oblał jej policzki kiedy wszedł, teraz się cofnął.
- Owszem sir, dziękuję. Przypadkiem byłam tego ranka w sąsiedztwie i
skorzystałam ze sposobności odwiedzenia panny Darcy. Szukałyśmy książki ale
przypomniała sobie, że zostawiła ją w swoim pokoju i właśnie jej szuka.
- Czy mogę zapytać o zdrowie pani siostry oraz pana i pani Gardiner?
- Wszyscy czują się dobrze, sier. Moja siostra jest w tym tygodniu w
szczególnie dobrym humorze.
- Pan Bingley również był przez ostatni tydzień bardziej radosny, chociaż
sądzę że widuje go pani więcej niż ja od czasu jego zaręczyn.
Elizabeth się uśmiechnęła.
- Spędza bardzo dużo czasu odwiedzając dom mojego wuja i cieszy mnie
widzieć ich oboje w takim szczęściu. Nie sądzę, żeby ktokolwiek bardziej
zasługiwać na radość, która naturalnie wynika z uczucia takiej miłości.
Darcy zamilkł na chwilę i odparł:
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
- Nie powiedziałbym, że z miłości zawsze wynika szczęście.
- Sądzę, że musi. Uważam że takie uczucie z samej natury wywołuje uczucie
zadowolenia.
- Zgadzam się że tak powinno być, ale podtrzymuję opinię że szczęście nie
zawsze podąża za miłością. Na przykład kiedy miłość jest nieodwzajemniona
nie ma mowy o zadowoleniu.
Elizabeth zarumieniła się na chwilę, zastanawiając się czy coś sugeruje czy
też mówi ogólnie. On też lekko poczerwienial i odwrócił oczy kiedy zorientował
się, co właśnie powiedział. Elizabeth nie wiedziała jak odpowiedzieć i oboje
poczuli ulgę, gdy niezręczna cisza została przerwana przez wejście panny Darcy
z książką, której miała poszukać.
Po wejściu do pokoju panna Darcy wyraziła radość z zobaczenia brata. Po
kilku minutach rozmowy panie wróciły do salonu pozostawiając Darcy'ego
własnym myślom. A kiedy on kontemplował o niej w gabinecie, Elizabeth
usiadła z panną Darcy myśląc o głębszym znaczeniem jego słów. Po krótkiej ale
miłej wizycie opuściła dom i nie widziała Darcy'ego aż do balu.
Można prawdopodobnie założyć że Darcy przygotowywał się do balu z tą
samą uwagą i z tych samych powodów, jak na inne wydarzenia na których była
ona obecna. Zaskakujący był jednak fakt, że Elizabeth też szczególnie zadbała o
swój wygląd, w dodatku po raz pierwszy z myślą o nim. Nadal nie
odpowiedziała na pytanie czy ją kochał, albo przynajmniej to sobie wmawiała,
ale jej podejrzenia dały jej motyw do czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiła:
obserwowała go, poznawała różne aspekty jego charakteru, usposobienia i
osoby. Wiele spostrzeżeń zmieniło jej poprzednią złą opinię na bardziej
przychylną.
Smutne opowiadanie Wickhama nie zaprzątało jej już umysłu, a kiedy
przychodziło jej na myśl odtrącała je, bo przestała dawać wiarę że historia
naprawdę odzwierciedla stosunki między dwoma dżentelmenami. Nie otrzymała
co prawda żadnego dowodu na jej potwierdzenie lub zaprzeczenie, ale sama
wątpliwość jak na razie wystarczała. W tym momencie nie potrzebowała
konfirmacji, bo skupiała się bardziej na odgadnięciu intencji i uczuć pana
Darcy'ego niż na swoich.
Kiedy wkroczyła na salę balową, był pierwszą osobą jaką dostrzegła. Stał
blisko wejścia z siostrą i Bingley'em udając, że prowadzi z nim rozmowę.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
Zastanawiała się czy możliwe było, że stał tam i czekał na nią i odkryła że myśl
ta sprawia jej przyjemność. Celem Bingley'a było oczywiście podejście do Jane
gdy tylko wejdzie do pokoju, a obecność Darcy'ego w tym samym miejscu
mogła być równie dobrze tłumaczona chęcią rozmowy z Bingley'em.
Zauważyła, że był dziś wyjątkowo przystojny i zastanawiała się, czy
przygotowywał się tak do wieczoru ze względu na nią.
Darcy również zauważył, że Elizabeth wygląda wyjątkowo dobrze. Nie
przestało go zadziwiać, że za każdym razem kiedy ją widział, wydawała mu się
coraz cudowniejsza. Panowie i panna Darcy natychmiast powitali panie. Po
wymianie grzeczności Bingley zarezerwował dwa pierwsze tańce, Darcy też
skorzystał ze sposobności by zapewnić sobie te same tańce z Elizabeth. Podjął
już decyzję i miał zamiar osiągnąć swój cel. Bingley poprosił Elizabeth o dwa
trzecie tańce, bo poprzednie ofiarował pannie Darcy. A Darcy poprosił Jane o
drugą parę tańców.
Po tych ustaleniach rozpoczęli swobodną rozmowę czekając na kolejnych
gości. Szybko dołączył pułkownik Fitzwilliam i zajął dwa drugie tańce
Elizabeth i trzecie panny Bennet. Miał otwierać bal ze swoim kuzynem.
Po tym jak odszedł pojawili się Hurstowie z panną Bingley i panem
Tinleyem. Kiedy inni ustawili się w kolejce do przywitania, Tinley podszedł
bezpośrednio do Elizabeth. Uśmiechnęła się tak szeroko a jej oczy rozbłysły
kiedy go zobaczyła, że Darcy odwrócił spojrzenie by sprawdzić, co jest
powodem jej radości. Był pełen niepokoju gdy zobaczył zdążającego w ich
stronę pana Tinleya.
Kiedy do nich podszedł Elizabeth powiedziała:
- Panie Tinley, jak miło pana widzieć. Sądziłam, że do tej pory opuści pan
już Londyn.
- Niespodziewane okoliczności sprawiły, że pozostałem w mieście nieco
dłużej, panno Bennet.
- Mam nadzieję, że szczęśliwe okoliczności? - spytała.
- Tak - odparł rumieniąc się lekko.
Potem zapytał ją o drugą parę tańców, ale musiał odłożyć przyjemność tańca
z nią do czwartej. Do tej pory Hurstowie i panna Bingley dołączyli do grupy.
Pan Darcy poprosił każdą z sióstr Bingleya o taniec a pan Tinley postąpił tak
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
samo. Caroline była widocznie rozczarowana, kiedy Darcy nie poprosił ją o
otwarcie z nim balu. Zastanawiała się kto dostąpił tego zaszczytu z nadzieją, że
to nie panna Eliza Bennet. Razem z Hurstami odeszła powitać innych, bardziej
znaczących gości.
Po ich odejściu nastąpiła miła rozmowa, w której Darcy uczestniczył
niewiele, a panna Darcy jeszcze mniej. Darcy był bardzo zirytowany atencjami
Tinley'a w kierunku Elizabeth. Widział, że oboje bardzo się lubią - za bardzo
aby mógł czuć spokój. Tinley zainteresował się Elizabeth już podczas
pierwszego spotkania kilka tygodni temu. Co gorsza, Darcy czuł że góruje on
nad nim paroma cechami. Tinley posiadał coś czemu Darcy'emu brakowało, a
co musiało być pociągające dla Elizabeth - miłe, swobodne, ujmujące maniery.
Elizabeth pomyślała, że Tinley wydawał się bardzo rozkojarzony, bo co parę
minut zerkał na wejście do sali balowej. Wreszcie przy jednej z takich okazji
jego oblicze się rozjaśniło i przeprosił towarzystwo. Darcy poczuł ogromną ulgę
widząc jak kieruje swoje względu ku innej damie i sprawia wrażenie gorąco
zakochanego. Teraz pojął jak absurdalna była jego zazdrość, bo stało się
oczywiste że Tinley i młoda dama się do siebie długotrwale przywiązani.
W międzyczasie Elizabeth przebiegła wzrokiem pokój i jej uwagę
przyciągnęli brat i siostra, którzy rozmawiali z Darcym w teatrze, a teraz stali na
przeciwległym końcu. Młoda dama patrzyła w jej stronę a potem pochyliła się
do brata i coś mu szepnęła.
Elizabeth znowu zwróciła się do Darcy'ego który teraz był w stanie
rozmawiać z nią z większą łatwością i byli zajęci konwersacją, kiedy wrócił pan
Tinley z młodą damą na ramieniu. Przedstawił ją towarzystwu jako pannę
Morland. Darcy spojrzał na Elizabeth szukając śladów rozczarowania, kiedy
była przedstawiania obiektowi uwielbienia Tinleya. Był zadowolony, że nie
wykazała żadnego zaskoczenia tą okolicznością i wydawała się chętna to
zawarcia znajomości z młodą damą.
Panna Morland wydawała się młodziutka i chociaż posiadała wszystkie
przymioty właściwe damie z jej stroju i ogólnej postawy można było
wywnioskować, że nie porusza się w najwyższych kręgach. Elizabeth niemal
roześmiała się widząc ciche uwielbienie Tinleya, wydającego się tego nie
dostrzegać. Panna Morland została przyjęta uprzejmie przez nowych znajomych
a Elizabeth była zaskoczona, kiedy Darcy poprosił ją o taniec.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
Darcy był ponad miarę szczęśliwy kiedy usłyszał muzykę zwiastującą
pierwszy taniec. Przez następne pół godziny miał Elizabeth tylko dla siebie i
zamierzał to wykorzystać. Z poprzedniego tańca w Netherfield wywnioskował,
ż
e oczekuje rozmowy i był gotowy jej dostarczyć. Natychmiast po pierwszych
figurach tańca rozpoczął z zadowolonym uśmiechem:
- To znakomita sala dla takiej liczby par i pasuje do tego właśnie tańca.
Elizabeth spojrzała na niego i uśmiechnęła się pełna rozbawienia, ale
pozostała milcząca. Darcy też kilka chwil milczał, a potem przemówił
ponownie:
- Mam nadzieję panno Bennet że nie zmieniła pani preferencji odnośnie
stosownej rozmowy podczas tańca. Nie chciałbym źle zrozumieć pani
milczenia.
Spojrzała na niego zdziwiona i była wdzięczna, że figura tańca ich na
moment rozdzieliła, bo mogła uporządkować myśli. Jego słowa były tak
zadziwiające jak podczas dwóch poprzednich rozmów, albo też za dużo w nich
upatrywała.
- Moje opinie na ten temat się nie zmieniły, sir - odparła, kiedy znowu mogli
ze sobą rozmawiać - Zwyczajnie nie zostawił mi pan nic do dodania.
Podejrzewam że mogłabym zgodzić się z panem, ale może zamilkłam z
zaskoczenia że pan w ogóle się odezwał. Odniosłam wrażenie że gardzi pan
takimi błahymi tematami.
Uśmiechnął się. Miała rację. Jeśli tylko mógł, zazwyczaj nie uczestniczył w
rozmowach o niczym. Nie potrafił i nie chciał udawać zainteresowania
sprawami tych, którzy byli tylko chwilowymi znajomymi. Ale z nią było
inaczej. Nie udawał zainteresowania, bo naprawdę był ciekawy, bardzo ciekawy
każdego aspektu jej życia.
- Nie nazwałbym żadnej rozmowy z panią błahą - odparł.
Elizabeth czuła się pochlebiona tą deklaracją, ale rozpoznała w niej
potwierdzenie części swoich podejrzeń. Znowu ukazał ją jako obiekt atencji,
które nie są dla niego charakterystyczne. Nie uważał swojej oziębłości wobec
innych jako wadę. Jej stare uczucia względem niego zaczęły odżywać kiedy
powiedziała:
- Sądzę, że każdy zasługuje na podobną grzeczność, sir.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
Jego umysł przetwarzał wszystko co mówiła, aby znaleźć dalsze wskazówki
co do jej niechęci i dowiedzieć się jak zyskać jej względy. Zastanawiał się co
znaczyła jej wypowiedź i chociaż nie był pewien, odparł:
- Nie mogę się z panią nie zgodzić w odniesieniu do ludzi ogólnie. Ale nie
użyłbym takiego szerokiego terminu jak "każdy". Sądzę że niektórzy nie
zasługują na żaden rodzaj uprzejmości. Od każdej reguły musi być wyjątek.
- Przyznał się pan do zawziętej niechęci wobec każdego, kto straci pana
dobrą opinię. Może to są wyjątki o których pan mówi?
- Owszem. Ale nie mówiłem o zawziętej niechęci jako zalecie. Proszę
pamiętać, że wymieniłem ją jako wadę.
Znowu Elizabeth poczuła, że jego słowa miały drugie dno.
- Więc sądzi pan, że to rzadka wada?
- Mam taką nadzieję. Pani na przykład nie żywiłaby takiej uporczywej
urazy.
Znowu Elizabeth była zaskoczona jego śmiałością, jeśli by jego słowa
potraktować przez pryzmat podejrzeń ciotki.
- Może nie - odparła - chociaż sądzę że zależałoby to od rodzaju i wielkości
przewinienia względem mnie bądź moich bliskich.
- Więc jest nadzieja, aby odzyskać pani dobrą opinię, gdy raz ją pani straci?
Elizabeth zarumieniła się na aluzję zawartą w tych słowach.
- Wierzę, że zawsze jest nadzieja.
Darcy uśmiechnął się w odpowiedzi. Potem po krótkiej przerwie znowu
przemówił.
- Czy podobała się pani książka polecona przez moją siostrę?
- Owszem. Pana siostra ma doskonały gust.
- Rozumiem, że była to powieść.
- Tak, historia miłosna.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
- Domyślam się że waleczny bohater musiał uratować wspaniałą pannę od
jakiegoś rodzaju sił piekielnych, zyskując przez to jej serce i rękę?
Elizabeth roześmiała się lekko.
- Nie, doprawdy. Bohaterowie po prostu musieli nauczyć się siebie
rozumieć. Obawiam się, że fabuła była dość zwyczajna, chociaż opowiedziana z
lekkością i dowcipem, który mnie oczarował.
- I taka forma realizmu bardziej się pani podoba niż opisy heroicznych
czynów?
- Owszem. Wszystkie z tych fantastycznych opowieści są takie same.
Tworzą ludzi i wydarzenia, które nie mogłyby istnieć. Ale ta powieść opowiada
prawdziwą historię ludzi, którzy mogliby być przyjaciółmi i sąsiadami.
Czytelnik dzieli ich życie, przechodzi przeszkody prowadzące do ich związku,
ciągle się ucząc tak jak oni.
- Przeszkody wynikające z wzajemnego niezrozumienia?
- Tak. O bohaterskich czynach miło się czyta, ale kiedy zostają dokonane a
nagroda przyznana nie pozostaje nic więcej. Takie czyny nie przetrwają. Czy
dama będzie nieustannie czekać aż ktoś ją uratuje? Takie charaktery też nie
przetrwają. Panna nie pozostanie piękna, a bohater silny i mężny, a to są ich
jedyne atrybuty. Ale prawdziwe porozumienie między kobietą a mężczyzną
przetrwa, a kiedy czyta się o dwóch ludziach którzy je osiągnęli, można
zamknąć książkę z pewnością, że osiągną wspólne szczęście.
Darcy uśmiechnął się obserwując błysk w oku kiedy wygłaszała to
wyjaśnienie.
- A kto jest autorem tej uroczej i mądrej powieści?
- Napisane jest tylko, że autorem jest dama.
- Więc może to być każdy - odparł - może jest nawet w tym pokoju.
- Gdyby tak było, chciałabym ją poznać. Cieszyłabym się mogąc
porozmawiać z nią o książce i przedstawieniu postaci.
- Nie wątpię, że też chętnie wysłuchałaby opinii na temat jej pracy.
Szczególnie tak pochlebnej jak ta.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
- Być może.
I tak kontynuowali taniec i rozmawiali tak swobodnie jak nigdy. Elizabeth
nie przypuszczała, że może czuć się tak dobrze w jego obecności. Na koniec
tańca czuła się bardziej niż kiedykolwiek skłonna uwierzyć w podejrzenia ciotki
na temat jego uczuć.
Darcy chciał zapewnić sobie ostatni taniec przed kolacją a widząc, jak
szybko jest rozchwytywana, skorzystał z okazji i zrobił to teraz.
Elizabeth była najpierw zaskoczona jego prośbą, co odzwierciedlała barwa
jej policzków, ale szybko odzyskała spokój i odparła:
- Z przyjemnością, sir.
Darcy zdążył się tylko uśmiechnąć zanim podeszli do nich pan i panna
Crawford. Pierwszy z nich zwrócił się do Darcy'ego domagając się
przedstawienia tej uroczej istocie, z którą tańczył. Darcy dość niechętnie ich
sobie przedstawił, a Crawford szybko poprosił pannę Elizabeth o taniec.
Najpierw zajął ostatni taniec, ale poinformowała go że już go komuś obiecała
więc zamiast tego zarezerwował piątą parę. Darcy czuł się zmuszony do
zaproponowania tańca pannie Crawford zanim przeprosił i odszedł aby
zatańczyć z Jane.
Elizabeth czerpała przyjemność z towarzystwa partnerów kolejnych kilku
tańców. Pan Bingley, pułkownik Fitzwilliam i pan Tinley byli miłym
towarzystwem. Taniec z pułkownikiem Fitzwilliamem w dodatku naświetlił
kilka kwestii.
Po rozmowie na dwa czy trzy tematy zauważył:
-Rozumiem, że bardzo przyjaźni się pani z moją kuzynką panną Darcy.
- Tak, bardzo lubię jej towarzystwo. Jest drogą dziewczyną, chociaż nieco
inną od moich oczekiwań.
- Mogę sobie wyobrazić że każdy kto spotka pana Darcy'ego sądzi, że jego
siostra jest bardziej do niego podobna. I chociaż w charakterze i usposobieniu są
podobni, maniery panny Darcy są naznaczone nadmierną nieśmiałością, której
nie posiada jej brat. Jest pełna rezerwy już wobec rodziny, a wobec obcych
niemal całkowicie cicha. Cieszę się, że pani się z nią zaprzyjaźniła.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
- Nie powiedziałabym, że jej małomówność wśród obcych jest różnicą w
porównaniu z panem Darcym - odparła Elizabeth -ale moje oczekiwania co do
charakteru panny Darcy nie uformowały się tylko na przypuszczeniu, że będzie
podobna do brata. Otrzymałam informacje z innych źródeł.
- Innych źródeł?- spytał z wielką ciekawością.
- Tak, panna Bingley i panna Hurst nieustannie ją chwaliły, pod niebiosa
wynosząc jej talenty - uśmiechnął się przy jej słowach - Ale obawiam się, że
inny raport który otrzymałam nie był tak pochlebny.
Pułkownik Fitzwilliam wydawał się zakłopotamy. Spodziewał się, jakie było
ź
ródło wiadomości bo Darcy powiedział mu że widział Wickhama w
Hertfordshire, ale miał nadzieję że jego podejrzenie było błędne.
- Któż taki mógł wydać o niej niekorzystną opinię?
- Pan Wickham - odparła z nadzieją, że to może być szansa czy historia
opowiedziana przez Wickhama była prawdziwa - Obawiam się, że wyrażał się
ź
le nie tylko o pannie Darcy.
- Nie dziwi mnie, że chciał zdyskredytować Darcy'ego, ale żeby czynić takie
uwagi o niewinnej młodej dziewczynie... ale znając ją tak jak pani zna ją teraz,
na pewno nie wierzy pani jego słowom.
- Wiem, że jego opis panny Darcy był błędny, sir, i chociaż dało mi to
podstawę do wątpienia w jego inne komentarze, nie mogłam ich do końca
zlekceważyć.
- Może mogę pani pomóc, jeśli będzie pani tak dobra i powtórzy co mówił.
- Tyle, że wychował się z panem Darcy i był lubiany przez jego ojca. Miał
każdy powód by wierzyć, że może czegoś oczekiwać po jego śmierci i
rzeczywiście otrzymał dochodowe stanowisko pod patronatem obecnego pana
Darcy'ego, ale zostało mu odebrane.
Po chwili zamyślenia pułkownik Fitzwilliam odpowiedział:
- Nie mogę zaprzeczyć prawdzie tego, co powiedział pan Wickham - serce
Elizabeth zacisnęło się kiedy to usłyszała - ale kilka ważnych faktów zostało tu
pominiętych. Proszę mi wybaczyć że pozwolę sobie pani wyjaśnić całą sprawę,
ale jest pani już zaznajomiona z niektórymi szczegółami i sądzę, że powinna
znać pani całą prawdę.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
Pokiwała głową, a on kontynuował:
- Kiedy mój wuj Darcy zmarł pięć lat temu ustanowił mnie jednym z
wykonawców jego woli. Wyznaczył dla Wickhama sumę tysiąca funtów i
poprosił, by dano mu posadę w Kympton. Jednak Wickham zrzekł się jej
tłumacząc, że nie ma zamiaru wykonywać rozkazów. Zamiast tego poprosił i
otrzymal trzy tysiące funtów. Trzy lata później wydał je lub przepuścił i będąc w
złej sytuacji finansowej, znowu poprosił Darcy'ego o posadę. Wtedy Darcy mu
odmówił.
Elizabeth w milczeniu próbowała pojąć te rewelacje. Pan Darcy został
oczyszczony z zarzutów. Pan Wickham ją zwiódł, oszukał tak samo jak przez
bezpośrednie kłamstwo. Jej zamyślenie skłoniło pułkownika do kontynuowania.
- Mój wuj do śmierci pozostał ślepy na prawdziwą naturę Wickhama. Ale
Darcy i ja z własnych obserwacji wiedzieliśmy, że to mężczyzna bez żadnych
zasad, honoru czy uczciwości. Jego zachowanie było niemoralne, styl życia
próżny i rozwiązły. Mój wuj zapewnił mu edukację godną dżentelmena, ale on
jej nie wykorzystał. Mój kuzyn, być może na własną niekorzyśc, nie miał serca
powiadomić o tych sprawach swojego ojca. Pam Wickham odpłacił za hojność
mojego wuja podłym postępowaniem wobec jego rodziny.
Kiedy mówił ostatnie słowa w jego głosie pojawił się smutek, a kiedy
skończył, Elizabeth odzyskała zdolność mówienia.
- Dziękuję, sir, że mi pan to wszystko wyjawił Zdecydowanie stawia to obu
dżentelmenów w innym świetle.
- Cieszę się, że mogłem być pomocny, madam - odparł z kulturalnym
uśmiechem - Nie chciałbym żeby reputacja obojga moich kuzynów cierpiała w
wyniku zemsty Wickhama.
Zaczęli rozmawiać na przyjemniejsze tematy, aż koniec tańca położył kres
jej dyskusji. Dla Elizabeth trudno było się na nim skupić, bo umysł miała zajęty
otrzymanymi właśnie wiadomościami, ale starała się uczestniczyć w
konwersacji i odłożyć rozważania o Wickhamie na bardziej odpowiednią
chwilę.
Elizabeth mniej cieszyła się na taniec z panem Crawfordem niż innymi
partnerami bo wcale go nie znała, ale miała nadzieje że będzie tak miły jak
pozostali dżentelmeni. Okazało się że pan Cwarford jest bardzo czarującym
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
młodym dżentelmenem. Jego usłużność i subtelny flirt miały na celu sprawienie
wrażenia że oczarowała go jak żadna inna kobieta i dobrze mu to wychodziło.
Chociaż cieszyła się rozmową i ujmującymi manierami Crowforda, wyczuła w
nim nieszczerość i była zadowolona kiedy taniec się skończył.
Podczas tańca wydawał się chętny dowiedzieć więcej o jej związkach z
panem Darcym.
- Czy dobrze pani zna pana Darcy'ego i pana Bingleya? - zapytał.
- Spotkałam obu ostatniej jesieni. Pan Bingley wydzierżawił dom obok
mojego w Hertfordshire, a pan Darcy przebywał tam z nim. Pan Bingley jest
teraz zaręczony z moją starszą siostrą.
Uśmiechnął się.
- Przyznam, że cię temu nie dziwię. Sądzę że musi pani spędzać dużo czasu
z oboma panami.
- Pan Bingley odwiedza dom mojego wuja gdzie się zatrzymałyśmy niemal
codziennie.
- A pan Darcy? Widzi go pani równie często?
- Jestem pewna że pan Darcy ma ważniejsze rzeczy do zrobienia niż
towarzyszenie przyjacielowi w zalotach.
W tym momencie zmienił temat, ale powracał do niego jeszcze dwa lub trzy
razy zanim skończył się taniec. Elizabeth była zadowolona że uniknęła jego
towarzystwa i miała nadzieję, że nie będzie musiała szybko go znowu znosić.
Po kilku następnych tańcach Darcy podążył do niej na ostatni taniec przed
kolacją, a kiedy go spostrzegła jej serce zaczęło bić szybciej. Uśmiechnęła się
do niego, a jego oblicze pojaśniało z radości. Podczas poprzednich tańców
myślała tylko o rozmowie z pułkownikiem Fitzwilliamem. A jego rewelacje w
połączeniu z rosnącym przekonaniem o jego uczuciu pozwoliły swobodnie go
podziwiać. Chociaż nie mogła pominąć jego uprzednich nieprzyjaznych manier,
których poniechał w Londynie, nie miała powodu aby wierzyć że jego charakter
jest naprawdę zły. Nie dostrzegła zmiany w swoim zachowaniu, ale Darcy był
jej bardzo świadomy.
Kiedy stanęli do tańca Elizabeth wiedziała, że więcej niż jedna osoba w
pokoju dostrzegła że tańczą ze sobą drugi raz. Najważniejszym z obserwatorów
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
był lord -----, wuj Darcy'ego który obserwował ich z nieskrywanym
zainteresowaniem. Kiedy taniec się rozpoczął, Darcy ponownie zainicjował
rozmowę:
- Czy podoba się pani ten wieczór, panno Bennet?
- Bardzo, sir. Mam nadzieję że dla pana przebiega równie miło?
- Bardzo, dziękuje.
- Sporo pan tańczył - zauważyła - Wydaje mi się, że każdy taniec.
- Czy to panią dziwi.
- Przyznam że tak, skoro tak nie lubi pan tej rozrywki.
- W tej chwili bardzo mi odpowiada - powiedział znacząco.
Chociaż była skłonna myśleć o nim dobrze gdy zostały wyjaśnione
najgorsze informacje o jego charakterze, jego słowa nasunęły jej na myśl stare
obiekcje do jego manier. Chociaż czuła się pochlebiona jego napomknieniem,
każda próba wyniesienia jej jako obiekt jego względów przypominała o jego
pogardliwym traktowaniu wszystkich innych w Hertfordshire.
- Pewnie uważa pan londyńskie towarzystwo za znacznie przewyższające te,
które zastał pan na wsi.
Na początku chciał ją poprawić, powiedzieć że to jej towarzystwo a nie
londyńskie uznał za wyjątkowo miłe.
- Myli się pani, panno Bennet - zaczął - to nie...
Potem nagle przerwał, bo w tym momencie zrozumiał wszystko. Teraz
wszystko było jasne. Nie pochwalała jego pełnego rezerwy zachowania w
Hertfordshire. Tuzin wypowiedzi które ku niemu kierowała przy wielu okazjach
podczas ich znajomości - wskazówki i podpowiedzi o jej prawdziwej opinii -
przemknęły mu w umyśle z zaskakującą wyrazistością.
Spojrzała na niego, ewidentnie zaskoczona, że przestał mówić. Jego oblicze
było tak zamyślone, że musiała powstrzymać śmiech. Widząc jej reakcję
powiedział:
- Przepraszam panią. Zapomniałem co miałem powiedzieć. - Musiał
pomyśleć, rozważyć jej oczywistą dezaprobatę.
tłumaczyła milila87-
www.chomikuj.pl/milila87
- Sądzę sir, że miał pan mówić o relatywnej wartości miejskiego
towarzystwa w porównaniu z wiejskim.
- Tego wieczora, madam, doszedłem do wniosku że miejskie towarzystwo
jest równie miłe i ujmujące jak te ze wsi.
Znowu była zaskoczona jego galanterią i nie mogła się nie zarumienić.
Jednak jego słowa ją zaskoczyły. Możliwe, że posiadały głębsze znaczenie, ale
nie była pewna, że taki był zamiar wypowiadającego.
W czasie kolacji siedzieli z Bingleyem i Jane, a także z Georgianą i
pułkownikiem Fitzwilliamem, a Elizabeth odkryła że towarzystwo Darcy'ego
jest równie przyjemne jak innych. Rozmawiali o takich sprawach jak posiłek,
taniec, ich partnerzy i ogólnie o wieczorze. Po kolacji Darcy i Elizabeth ledwo
się widzieli, bo wypełniali zobowiązania dotyczące pozostałych tańców.
Na koniec balu zaistniała okazja do krótkiej wymiany zdań. Darcy podszedł
do Elizabeth wtedy, kiedy zaanonsowano powóz Gardinerów.
- Mam nadzieję że miała pani miły wieczór, panno Bennet.
- Owszem, sir. Dziękuję.
- W takim razie dobranoc - powiedział wyciągając ku niej rękę.
- Dobranoc - odparła umieszczając dłoń w jego.
Pokłonił się i kiedy pochylił się, uniósł jej rękę do warg, by złożyć na niej
lekki pocałunek.
- Do następnego spotkania.
Zaskoczona tym gestem spojrzała mu w oczy i dostrzegła uśmiech, kiedy
obserwował rumieniec rozpełzający się po jej policzkach. Szybko się odwróciła
i podążyła za krewnymi za drzwi.